Parlament Europejski w Strasburgu debatował na temat kwot udziału kobiet we władzach spółek. Przewiduje się konieczności udziału, co najmniej 40 % każdej z płci we władzach przedsiębiorstw. Cel ten miałby być osiągnięty pod potencjalną groźbą kar, m.in.: grzywny, wykluczenia z procedury przetargów publicznych, czy częściowego uniemożliwienia otrzymania środków z funduszy strukturalnych UE. Ba, dopuszcza się nawet możliwość wprowadzenia zakazu prowadzenia działalności gospodarczej. W debacie na ten temat udział wziął poseł Adam Szejnfeld, który zgadzając się z ideą równości opowiedział się jednak przeciwko restrykcyjnym metodom wkraczania rozstrzygnięciami administracyjnymi w prywatną działalność przedsiębiorców oraz naruszanie ich prywatnych praw własności.
Poseł Adam Szejnfeld broni w Parlamencie Europejskim prawa prywatnych właścicieli firm do decydowania o swojej własności, w tym sposobu ich zarządzania: Dążenie w nowoczesnym społeczeństwie do pełnej równości osób różnych płci w sektorze publicznym jest czymś absolutnie naturalnym, ba nawet koniecznym. Jeśli jednak chodzi o sektor prywatny, należy bardzo odpowiedzialnie podejmować instrumenty potrzebne dla osiągnięcia tego szczytnego celu. Zwłaszcza, gdy mówimy o prowadzeniu działalności gospodarczej. Polega ona bowiem na działalności przedsiębiorców we własnym imieniu, na własne ryzyko i na własną rzecz w oparciu jedynie o zasady ekonomii oraz wzajemnego zaufania. Święte prawo własności winno być pod szczególna ochroną. Właściciele muszą posiadać decydujący wpływ na losy swojej własności, a więc i sposób jej zarządzania – podkreślił eurodeputowany z Wielkopolski w trakcie debaty w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Debata podczas sesji plenarnej Parlamentu dotyczyła projektu unijnej dyrektywy, zgodnie z którą do 2020 r. kobiety powinny stanowić 40% składu władz spółek giełdowych.
W swoim wystąpieniu poseł Szejnfeld zwrócił uwagą, że państwo, jak każdy właściciel, powinny mieć prawo ustanawiać zasady dotyczące zarządzania swoją własnością, w tym ustanowienia parytetów płci, np. w spółkach skarbu państwa. W zakresie tych uprawnień mogą, a być może nawet powinny być wprowadzane m.in. arytmetyczne zasady minimalnej kwoty udziału mężczyzn i kobiet we władzach tych podmiotów tak, aby realizować szczyty cel publiczny równania praw mężczyzn i kobiet.
- Wątpliwości jednak budzić musi dążenie do tego, by te same zasady narzucać innym właścicielom, w tym przypadku właścicielom firm sektora prywatnego i tym samym odbierać im prawo do wyboru takich osób do władz spółki, które dają im największą gwarancję optymalizacji wyników firm z jednej strony oraz minimalizacji ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej z drugiej strony. Kwestie kompetencji, bowiem oraz zwykłego, ludzkiego zaufania mają w firmach prywatnych, w tym w firmach rodzinnych, podstawowe znaczenie, a nie jakiekolwiek arytmetyczne proporcje. Poseł Szejnfeld wyraził jednocześnie pogląd – iż, podzielając konieczność osiągania pełnej równości kobiet i mężczyzn w życiu publicznym, należy jednak proponowane mechanizmy osiągania tych celów w stosunku do przedsiębiorstw prywatnych poddać ponownej ocenie, jako ingerujące w prawo każdego decydowania o własnej, prywatnej własności. Stanowisko takie podziela także polski parlament – Sejm i Senat.
***
W listopadzie 2013 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję ustawodawczą w sprawie Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie poprawy równowagi płci wśród dyrektorów niewykonawczych spółek, których akcje są notowane na giełdzie i odnośnych środków. Do wejścia w życie tej propozycji konieczna jest jeszcze zgoda Rady Unii Europejskiej. Z uwagi na kontrowersje, które budzi ona wśród państw członkowskich, Radzie nie udało się jak dotąd zająć stanowiska w tej kwestii. W Polsce zarówno Sejm, jak i Senat uznały, że proponowana dyrektywa jest niezgodna z zasadą subsydiarności i stanowi zbyt daleko idącą ingerencję państwa w swobodę działalności gospodarczej.
Mateusz Grzelczyk
Asystent Posła do Parlamentu Europejskiego Adama Szejnfelda
Bruksela – Strasburg