Trudno o bardziej symboliczne miejsce. Starożytna Grecja to przecież kolebka kultury europejskiej. To ona dała początek nie tylko filozofii, ale także polityce. W Atenach narodziła się demokracja, o którą tak długo walczyliśmy przez kolejne dekady. Na prawdę, niełatwo wyobrazić sobie lepsze miejsce na podpisanie przez Polskę traktatu o przystąpieniu do UE niż ateńską Agorę położoną u stóp Akropolu!
Uroczystość, która miała miejsce 16 kwietnia 2003 roku, stanowiła zwieńczenie mozolnych starań naszego kraju o dołączenie do Wspólnoty. To był gigantyczny sukces, z którego wszyscy Polacy mogli i powinni być dumni. Nie minęło przecież nawet piętnaście lat od transformacji ustrojowej i gospodarczej. Ba! U progu lat 90-tych nikt nawet nie śmiał marzyć o tym, że w tak błyskawicznym tempie dołączymy do organizacji skupiającej najbogatsze i najlepiej rozwinięte państwa Starego Kontynentu. Oczywiście w państwach „Piętnastki” nie brakowało głosów, że rozszerzenie następuje za szybko, że Polska nie jest jeszcze gotowa na członkostwo. Kolejne lata pokazały jednak, że ci, którzy mieli wątpliwości, mylili się. No cóż. Tak przynajmniej wydawało się do 2015 roku.
Polityka PiS doprowadziła do zapaści w relacjach Brukseli z europejskimi partnerami. Dotychczas nasz kraj w Europie był kojarzony przede wszystkim z umiejętnym wykorzystywaniem funduszy płynących szerokim strumieniem do Polski, cennym wkładem w unijną agendę (choćby w postaci Partnerstwa Wschodniego i Unii Energetycznej), czy w końcu z doskonale ocenianą Prezydencją w 2011 roku. Nie przez przypadek premier Donald Tusk został wybrany Przewodniczącym Rady Europejskiej, a wcześniej Jerzy Buzek był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego – to było potwierdzenie pozycji Polski, jako jednego z najpoważniejszych rozgrywających na Starym Kontynencie. Niestety, nie na długo. W ciągu ostatnich dwóch lat wspaniały dorobek Polski został, bowiem całkowicie zaprzepaszczony, do tego stopnia, że Komisja Europejska uznała w końcu za konieczne wszczęcie wobec Polski procedury ochrony praworządności.
Jesteśmy teraz w przededniu rozpoczęcia arcytrudnych negocjacji na temat nowego wieloletniego budżetu Unii Europejskiej po roku 2020. Te dyskusje nigdy nie należały do łatwych. Tym razem sytuację dodatkowo komplikuje perspektywa wyjścia Wielkiej Brytanii, która sporo dorzucała do unijnego worka pieniędzy. Do tego demolka demokracji w Polsce w wykonaniu PiS sprawiła, że jest już niemal pewne, iż unijne fundusze będą uzależnione od przestrzegania rządów prawa. I trudno się zresztą dziwić temu ruchowi. Jeśli dany kraj ma problem z praworządnością – na przykład nie posiada sprawnie funkcjonującego, niezawisłego wymiaru sprawiedliwości – to rzeczywiście istnieje poważne ryzyko, że europejskie środki nie będą wydawane zgodnie z prawem.
Czy ten nowy mechanizm będzie wystarczająco skuteczny, by skłonić kraj, który jest na bakier z praworządnością, do powrotu na właściwą drogę? Na drogę demokracji, na drogę praworządności|? Za wcześnie, by o tym przesądzać. Jedno jest już jednak pewne – Prawo i Sprawiedliwość sprawiło, że Polska w bardzo krótkim czasie stała się czarną owcą europejskiej rodziny. Szkoda. Nie tak bowiem wyobrażaliśmy sobie naszą rolę w Zjednoczonej Europie, gdy przed 15-u laty przedstawiciele Polski składali w Atenach podpisy pod traktatem akcesyjnym i nie taką Polskę w Europie budowaliśmy!
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
#Wolność #Demokracja #Solidarność #Szacunek #Polityka #Polska #Polacy #PolskaObywatelska #PaństwoPiS #AntyPiS #Zle2Lata #NewsPlatforma #ParlamentEU #ZłaZmiana #PaństwoPrawa #SpołeczeństwoObywatelskie #Obywatele #EUdlaPolski #PolskaWUE #PolskaWEuropie #Zostajemy #PolacyZaUE #PolesForEU #MyChcemyUnii #PlatformaObywatelska #EPL #EPP #ParlamentEuropejski #PE #AdamSzejnfeld #Wielkopolska