W Polsce dobra wiadomość, to zła wiadomość. Media więc nie są zainteresowane przekazywaniem dobrych informacji. Co jest dobre, nie sprzedaje się. Rozchwytywane są natomiast wszystkie złe wiadomości, czyli dobre. Często ludzie pytają nas – robicie tyle dobrego, ale dlaczego o tym nie informujecie? „Dobre pytanie….”, można by sarkastycznie i retorycznie skwitować. W Polsce bowiem o przekazanie złej informacji nie trzeba się nawet starać. Podadzą ją wszyscy, bez próśb, bez zabiegów, natychmiast i wielokrotnie w ciągu doby. Ba, media za złą wiadomość nawet zapłacą. Dobrej wiadomości natomiast nikt nie przekaże, nawet gdyby chcieć za nią zapłacić, a jeśli już, to z własnym komentarzem. Komentarz ten oczywiście z dobrej wiadomości zrobi jednoznacznie złą wiadomość.
Niekiedy, gdy czytam wpisy na różnych forach internetowych, na czatach, to się zastanawiam, co ich autorzy jeszcze robią w tej złej, koszmarnej, okropnej Polsce. Dlaczego nie uciekną, nie wyjadą do pięknego, ciepłego, miodem spływającego innego państwa tylko katują się do końca życia w takim podłym kraju, jakim jest Polska. Wszak żyjemy w wolnym świecie, wolnych ludzi. Granice od dwudziestu lat są otwarte. Jesteśmy w Unii Europejskiej.
Jak rozumiem z czytania zamieszczonych w Internecie poglądów, pracę w Europie fachowiec może dostać od reki i to za ogromną pensję. Tam, jak też rozumiem, nie ma biurokracji, nie ma wysokich podatków, na ulicach rozdają ubranka dla dzieci i zapraszają na darmowe obiady do drogich restauracji. Za wizyty u lekarza nie trzeba płacić, studia w Oxfordzie są zupełnie darmowe, a na stacjach paliw aż wszyscy się proszą, by za darmo wlać do pełnego baku. Tak. Tak jest wspaniale w całej Europie i szkoda tylko, że nie u nas, że nie w Polsce! Więc co tu jeszcze autorzy wpisów na internetowych forach robią? Dlaczego nie wsiadają do pociągu byle jakiego i nie jadą do raju?!
Adam Szejnfeld
Panie pośle, pyta Pan co autorzy krytycznych wpisów w internecie, robią jeszcze w tej okropnej Polsce? Dlaczego nie wyjadą? Przypuszczam, iż dlatego że Polska to ich kraj, są blisko najbliższych i ciągle mają nadzieję, że doczekają uczciwego, sprawiedliwego traktowania obywateli. Po prostu przyjaznego państwa, ale tak naprawdę, a nie tylko słów.
Ja też zamieściłem kilka krytycznych uwag na Pana stronie. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że zostaną ocenzurowane i nie ukażą się. Doceniam, że jednak się pojawiły. Świadczy to o uczciwym traktowaniu internautów i szanowaniu odmiennych poglądów.
Z ironią pisze Pan o “raju” czekającym w Europie na emigrantów. Oczywiste jest, że w Europie też nie jest tak “różowo”. Obywatel może jednak liczyć na sprawiedliwe traktowanie i jasne reguły. Nie do pomyślenia byłaby sytuacja, jaka zdarzyła się w Polsce, że państwo (a dokładnie jego instytucja) wprowadza ludzi w błąd, a później konsekwencje tego błędu (bardzo dramatyczne) przerzuca na obywateli. I nikt, żaden z kolejnych rządów nie stara się tego naprawić. Także Pana środowisko polityczne próbuje budować przyjazne państwo, nie zwracając uwagi na ludzi, którym stała się krzywda. A nie da się zbudować naprawdę przyjaznego państwa, ignorując taką krzywdę.
Chodzi mi o sprawę przedstawioną w poniższych artykułach:
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/sekcje-specjalne/poszkodowani-przez-zus/poszkodowani-przez-zus.html
Uważam, że tak jak sprawa Olewnika jest papierkiem lakmusowym działania państwa w sferze kryminalnej, tak w sferze gospodarczej takim papierkiem jest sprawa “zawieszających” działalność gospodarczą.
Przeczytałem poniższy wywiad z Panem:
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/sekcje-specjalne/poszkodowani-przez-zus/1015005-urzednicy-zaplaca-za-bledy.html
I aż trudno mi uwierzyć, że udzieliła go osoba, będąca współtwórcą “przyjaznego” państwa. Godzi się Pan na zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej wobec “zawieszających”, nie różnicując tych którzy “kombinowali”, od tych którzy faktycznie czasowo zaprzestali wykonywać działalność (a jest to możliwe).
Mówi Pan, że abolicja byłaby niekonstytucyjna. A jednak zastosowano abolicję wobec matek prowadzących działalność.
Stwierdza Pan, że sądy w ww. sprawach powinny odwoływać się do zasad współżycia społecznego. Niestety sądy literalnie odczytują prawo i Pana sugestie tego nie zmienią. Zmienić to może tylko ustawa, kompleksowo rozwiązująca problem. Ale niestety, sprawiedliwe rozwiązanie problemu nie mieści się w Pana rozumieniu “przyjaznego państwa”.
Czy naprawdę musi być tak, że każda władza po pewnym czasie oddala się od społeczeństwa i wie lepiej co jest mu potrzebne?
Pozdrawiam, z nadzieją że jednak tak nie jest.