Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Dojenie państwa

Redaktor admin on 31 Lipiec, 2012 dostępny w Prace Senatu. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Kto odpowiada za falę nieznośnych upałów, wzrost kradzieży rowerów i niestrawność turystów w kurortach? Jeśli się Państwo nad tym zastanawiacie, to już popełnialiście fundamentalny błąd. Przecież to oczywista oczywistość, że odpowiada za wszystko Donald Tusk. W przeciwieństwie bowiem do innych państw, u nas winę za wszelkie zło bez problemu można, a nawet trzeba zrzucić na premiera. Powiedzmy to sobie wprost – nie ma w naszym kraju nieszczęścia, wypadku czy zwykłego pecha, za który odpowiedzialny byłby ktokolwiek inny.

Nic więc dziwnego, że kiedy kilka dni temu światło dzienne ujrzały skandaliczne praktyki w agencjach rolnych od opozycji pierwszy oberwał premier. Pomimo, że resort rolnictwa przypadł koalicyjnemu PSL-owi, to politycy PiS-u jak mantrę powtarzają słynne „to wina Tuska”. Te zaklęcie ma zwalniać wyborcę z jakiegokolwiek wysiłku choćby pobieżnej analizy problemu. Samolot z prezydentem na pokładzie nie zdołał wylądować w gęstej mgle? Wina Tuska! Matka ukryła śmierć dziecka i oszukiwała całą Polskę? Wina Tuska!Nawałnice i trąby powietrzne zniszczyły domy i powaliły drzewa? Wina Tuska! Splajtowało kolejne biuro podróży? Wiadomo kto winien. Tusk!

Państwo trzeba modernizować, zmieniać, ulepszać. Robimy to na co dzień, ale zbyt często jeszcze trupy PRL-u wypadają nam ze sprzątanych szaf. Ostatni przypadek nie tylko nepotyzmu ale po prostu łamania prawa dla partykularnego interesu, to kolejny taki zaschnięty trup przeszłości. Przeszłości, która siedzi jeszcze po uszy w niektórych umysłach. Trzeba z tym skończyć. Powiedzmy sobie jasno – jeżeli PSL nie zrobi z tym porządku, to pewnie zrobi je w końcu sam Tusk. Tylko, że znając surowość premiera nie będzie to przyjemnie i może się oberwać nie tylko tym, co bezpośrednio zawinili. Wierzę więc w mądrość moich kolegów z koalicyjnej partii i w to, że będą sami woleli zrobić porządek na swoim podwórku, nie broniąc własnej zagrody chłopską piersią.

W powyższym aspekcie moje słowa zabrzmią może kontrowersyjnie, ale według mnie nie jest problemem umieszczanie na części stanowisk w kraju ludzi według klucza politycznego. Tak działa każde państwo na świecie zaczynając od USA kończąc na Francji, czy RFN. Mówienie więc, że można inaczej wziąć odpowiedzialność polityczną za realizację programu wyborczego,na przykład poprzez tworzenie zespołów niezależnych specjalistów czy naukowców jest infantylne. Nie można także przyjąć, iż członkowie rodzin polityków powinni być naznaczeni jakimiś stygmatami, czy jak trędowaci winni być wyklęci ze społeczeństwa. Oznaczałoby to nie tylko w sensie konstytucyjnym, ale i czysto ludzkim, eliminację równości obywateli wobec prawa. Podobnie w stosunku do polityka, który skończy karierę, też nie powinniśmy oczekiwać, że zaraz się powiesi i położymy wieniec na jego grobie, bo inaczej jego życie nie będzie miało sensu. Nie wolno bowiem oczekiwać, iż politycy mają mieć dożywotni zakaz pracy wszędzie poza polityką. Tak, nie powinniśmy z jednej patologicznej skrajności popadać w drugą populistyczną skrajność. Są bowiem w polityce ludzie wartościowi i tych dla korzyści państwa powinno się zatrudniać, ale i są także ludzkie miernoty, które w ogóle w życiu publicznym nie powinny znaleźć swojego miejsca. Problem więc nie tkwi w tym, kto gdzie pracuje i z kim jest w stosunku koleżeńskim lub rodzinnym, ale, czy ma merytoryczne przygotowanie do pracy na zajmowanym stanowisku. Ważne jest też to, czy pracuje z myślą wyłącznie o sobie, czy też dbając o interes ogółu. W Polsce natomiast mieliśmy do niedawna do czynienia z olbrzymią skalą negatywnego zjawiska zatrudnianie tylko na stanowiskach politycznych, alei w gospodarce ludzi często pozbawionych jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego i etycznego, a co najgorsze,nieprzygotowanych merytorycznie do wykonywania powierzonych im zadań. Tacy szkodzą tylko  państwu i służą wyłącznie sobie oraz swoim kolesiom. I to jest stan, który jest naganny oraz powinien być zdecydowanie eliminowany z rzeczywistości, która nas otacza.

Jeśli chodzi natomiast o gospodarkę i działające w niej przedsiębiorstwa, to lekiem w mojej ocenie na chorobę nepotyzmu i klientelizmu jest wyłącznie prywatyzacja. Mówię to od lat i często zastanawiam się, dlaczego tak wiele partii, zwłaszcza prawicowych z PiS na czele, jest aż tak zajadłymi przeciwnikami prywatyzacji. Zastanawiam się też niekiedy, dlaczego państwowych firm nie sprzedaje się w całości, tylko najczęściej zostawia się kilka procent akcji w dalszym posiadaniu państwa. Te kilka procent być może daje jakiś niewielki wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstwa, ale za to ma fundamentalne znaczenie na obsadę stanowisk. A może to właśnie o to chodzi?…

Od wielu już lat próbujemy, jako Platforma Obywatelska, przekonać pozostałe partie do tego, że gdzie jest mniej państwa i polityków, tam z zasady sprawy mają się lepiej. Do instytucji i firm, na które mamy wpływ staramy się zatrudniać dobrych specjalistów i przyzwoicie ich wynagradzać, bo na fuszerkę nas nie stać. Jednak bez przesady, jeśli ktoś chce zarabiać miliony, a zarazem zajmować się urządzaniem swoich kuzynów i pociotnych, to musi poszukać pracy w sektorze prywatnym. Państwo to nie dojna krowa, rodzinna firma czy pomysł na bezrobocie szwagra. Takie myślenie musi się wreszcie skończyć.

Adam Szejnfeld

Poseł na Sejm RP

www.szerjnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)