Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Gdzie ci mężczyźni, orły, sokoły…

Redaktor admin on 11 Październik, 2015 dostępny w Prace Senatu. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Włączam telewizor. Główny kanał informacyjny transmituje orędzie do narodu Pani Prezydent. Wcześniej zaś Pani Premier spotkała się z nową Panią Komendant Główną Policji. Jutro Pani Prezes Narodowego Banku Polskiego poinformuje o spadku stóp procentowych, a Trybunału Konstytucyjnego, z Panią Prezes na czele, będzie badać zgodność z konstytucją nowej ustawy o refundacji leków pilotowanej przez Panią Minister Zdrowia…. Tak jeszcze nie jest, ale może już wkrótce?…

Co się stało, gdzie się podziali mężczyźni?… Co z naszym, tak silnie pielęgnowanym patriarchalnym systemem władzy? Przecież to mężczyźni do tej pory mieli wyłączne prawo, ale i obowiązek, by zbawiać nasz naród, a wszelkie od tego odstępstwa powinniśmy zabijać już w zarodku. Kompetencje, doświadczenie i zmysł polityczny mieli bowiem tylko przedstawiciele płci brzydszej, kobiety natomiast były jedynie ozdobą polityki, ale nie jej kreatorkami.

Na szczęście te „średniowieczne” poglądy dawno odeszły już na śmietnik historii i co raz mniej osób z nimi się identyfikuje. Świat i polityka się feminizują, a kobiety stają nie tylko na czele państw i rządów, jak choćby w Niemczech, Brazylii, Norwegii, czy w Polsce, ale obejmują również czołowe pozycje w organizacjach międzynarodowych i biznesie – np. Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, Google’owi czy General Motors przewodzą dzisiaj już kobiety. Już niedługo może przyjść również czas na pierwszą panią prezydent Stanów Zjednoczonych czy pierwszą panią Sekretarz Generalną ONZ. Również na nasze, polskie podwórko na „kobiecą stronę życia” zerka się z coraz większą uwagą. Skutkiem tego mamy sytuacje, że w walkę o fotel szefa rządu walczyły się już aż trzy panie…

Ale, czy polityczno-kobiecy front walki o władzę w Polsce jest szczery? Czy rzeczywiście partie polityczne nad Wisłą, ze swoimi męskimi przywództwami, faktycznie zaczęły stawiać na kobiety, ze względu na ich wiedzę, kompetencje i doświadczenie? A może to tylko socjotechnika, przedwyborcza gra, kampanijna odpowiedź na zapotrzebowanie „rynku politycznego” i mody na “kobiety w polityce”? Może to tylko sposób na ocieplenie wizerunku partii i ich dotychczasowych, męskich przywódców? Co stanie się z przegranymi paniami po wyborach?….

Przyjrzyjmy się zatem paniom walczącym o możliwość rządzenia Polską. Beata Szydło. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu o tej skromnej posłance mało kto słyszał. Co ciekawe, jeszcze pod koniec maja sama zainteresowana powtarzała, że po wygranych wyborach parlamentarnych premierem powinien zostać Jarosław Kaczyński. Jednak wzrastające poparcie Ewy Kopacz wymusiło na prezesie zmianę strategii i usunięcie się w polityczny cień. Czy jednak w tej partii, gdzie najbardziej ceni się ślepą lojalność i brak odmiennych poglądów, znajdzie się miejsce dla innego lidera niż Jarosław Kaczyński? Tym bardziej, że oprócz zasiadania w fotelu burmistrza małego miasteczka, Beata Szydło nie ma tak naprawdę doświadczenia w sprawowaniu ważnych funkcji publicznych. Wydaje się więc, że nawet jeżeli zostałaby premierem, rządy prezesa z tylnego siedzenia byłby  niemal gwarantowane.

Barbara Nowacka. Na polskiej scenie politycznej po raz pierwszy znalazła się chyba dopiero w… zeszłym roku, jako jedynka na lubelskiej liście Europy Plus – Twojego Ruchu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jej nazwisko, jako potencjalnej kandydatki Zjednoczonej Lewicy na premiera pojawiło się nagle, podobnie zresztą jak w przypadku Magdaleny Ogórek, kandydatki SLD na prezydenta. Wielu Polakom znudziły się bowiem twarze Millera i Palikota, którzy nie są w stanie sformułować żadnych sensownych propozycji programowych. Z uwagi na spadające poparcie, zdecydowano się zatem na użycie koła ratunkowego w postaci osoby niezacietrzewionej, umiejącej rozmawiać i negocjować. Czy uda jej się przekonać wyborców i uchronić lewicę przed politycznym niebytem? Tak, jak w przypadku Beaty Szydło, za Barbarą Nowacką niestety również stoją panowie, którym nie brakuje ani doświadczenia, ani politycznej stanowczości, a niekiedy i bezwzględności. Wydaje się więc, że za żadne skarby nie podporządkują się tak łatwo dyktatowi młodej i niedoświadczonej jeszcze w świecie polityki kobiecie.

Ewę Kopacz. Najpierw wieloletnia posłanka, później także minister zdrowia, Marszałek Sejmu, czyli druga osoba w państwie, aż w końcu pani premier i, o czym się często zapomina, także szefowa Platformy Obywatelskiej. W polskiej polityce żadnej kobiecie nie udało się zajść aż tak daleko, nawet pani premier Hannie Suchockiej. Jej ponowna kandydatura na stanowisko szefa rządu nie wynika więc z PR-owskich kalkulacji, czy wypychania kobiety przed mężczyznę. W tym przypadku jest to wynik uznania jej kompetencji i doświadczenia. Premier Ewa Kopacz jest politykiem samodzielnym i niezależnym, co udowodniła wielokrotnie, choćby podejmując trudną decyzję o rekonstrukcji rządy albo układając listy wyborcze do Parlamentu. Skutecznie też i samodzielnie realizuje zapowiedzi programowe.

A zatem: Ewa Kopacz, Beata Szydło, czy Barbara Nowacka? Która z tych kandydatek daje nadzieję na realne, samodzielne przywództwo? Odpowiedź na to pytanie jest chyba dość oczywista.

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)