Jesteśmy o krok od przepaści”; „rząd nie robi nic, by ograniczyć wydatki”; „dług publiczny za Tuska rośnie jak za Gierka” – to tylko niektóre opinie zaczerpnięte z mediów, gdzie w ostatnich miesiącach niemała część specjalistów i dziennikarzy stara się bić na alarm wieszcząc Polsce rychłą zapaść w finansach publicznych, a następnie scenariusz grecki. Wystarczy krótka lektura gazet, by przekonać się, że rząd to nieroby, że koalicja to nieroby, że politycy, to nieroby…. że Donald Tusk bezmyślnie szasta pieniędzmi, a nasz minister finansów wspina się na wyżyny kreatywnej księgowości… Dramat. Kraj się wali!
Czy taka jest jednak prawda? Czy tak wygląda rzeczywistość? Co warte są te bzdury powtarzane każdego dnia? Absolutnie nikt w rządzie nie kwestionuje, że Polski dług publiczny jest duży i należy dążyć do jego ograniczenia. Po swoich poprzednikach obecny gabinet otrzymał bardzo rozdętą strukturę wydatków, która w latach prosperity na bieżąco łatana była pieniędzmi z podatków. Teraz, kiedy w efekcie spowolnienia gospodarczego, wpływy te mocno się skurczyły, na problemie długu publicznego słusznie skoncentrowała się uwaga publiczna. Niesłusznie jednak powtarza się dwa kłamstwa – że rząd nic nie robi z tym problemem i że sytuacja naszego kraju jest katastrofalna.
Warto przypomnieć, że gdy rząd usilnie walczył o utrzymanie zaufania do naszego kraju w początkowej fazie światowego kryzysu gospodarczego, przede wszystkim poprzez rozważną politykę fiskalną, to PiS nie tylko sprzeciwiał się zaproponowanemu przez rząd pakietowi oszczędnościowemu w wysokości 13 mld zł, ale forsował wręcz pakiet wydatków na sumę 11 mld zł! Wcześniej rząd wzmocnił instytucje państwowe poprzez wprowadzenie emerytur pomostowych, czego PiS bał się zrobić przez cały okres swoich rządów. Tylko z tego tytułu w budżecie na 2011 r. zaoszczędzi się 2,1 mld zł. Dalszemu ograniczaniu wydatków mają sprzyjać wprowadzanie konsolidacji finansów publicznych, Wieloletniego Planu Finansowego Państwa i budżetu zadaniowego, a także likwidacja zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych.
Proponowana przez rząd reguła wydatkowa zakłada, że wydatki budżetu państwa będą mogły rosnąć z roku na rok o 1 punkt procentowy ponad inflację. Reguła ta ma dotyczyć wydatków tzw. elastycznych, które nie są określone w ustawach, oraz nowych wydatków sztywnych. Ta reguła ma na celu m.in. poprawę finansów państwa i zabezpieczenie przed przekroczeniem relacji długu publicznego do PKB na poziomie 55 proc. Tylko te rozwiązanie w przyszłym roku pozwoli zaoszczędzić ok. 3 mld zł.
Także w poprzednich latach rząd intensywnie szukał oszczędności. Dzięki cięciom wydatków budżetowych tylko w 2009 r. udało się zaoszczędzić 20 mld złotych. Szukanie oszczędności to zadanie budzące opór. Rząd jednak doskonale wie, że nie ma wyjścia, bo nasz dług publiczny stał się problemem palącym. To właśnie dlatego zdecydował się na jednoprocentową podwyżkę podatku VAT – decyzję trudną, ale przyjętą ze zrozumieniem.
Pamiętam jak w połowie lat dziewięćdziesiątych polska prasa straszyła kometą, która miała w ciągu paru miesięcy uderzyć w ziemię, niszcząc naszą planetę i eksterminując gatunek ludzki. Autorzy tych bzdur doskonale wiedzieli, że taki temat się sprzeda, a ludzie nie mają w domach teleskopów, które mogłyby rozwiać wątpliwości. Podobnie dzisiaj serwuje się pod przykrywką wiedzy specjalistycznej tanią sensację nie popartą rzeczowymi faktami. Straszą najczęściej ekonomiści spragnieni medialnego rozgłosu i dziennikarze, którzy wiedzę z ekonomii zdobywają pośpiesznie wertując strony internetowe. Obydwie grupy, niestety, medialność przedkładają nad rzeczowość.
Oszczędności nie powinny być bolesne dla polskich rodzin, a lekkie podwyższenie podatków będzie prawie nieodczuwalne dla przedsiębiorców. Nie jest sztuką zabierać, ale dlaczego nagle mamy kazać Polakom cierpieć za wieloletnie zaniechania poprzednio rządzących? Liczni specjaliści prześcigają się w pomysłach, komu zabrać, gdzie obciąć, ale nic nie mówią o społecznych kosztach swoich radykalnych pomysłów! Szukajmy więc takich oszczędności, które polskie społeczeństwo odczuje najmniej.
Debata o długu publicznym jest potrzebna, ale będzie pożyteczna tylko wtedy, jeśli zamiast szukać taniej sensacji będziemy rozmawiać o faktach. A fakty są takie, że od wielu już lat żaden gabinet nie był tak zdeterminowany w cięciu wydatków jak obecny. Kto bowiem na przykład odważył się w przeszłości na redukcję zatrudnienia w administracji?! Tylko my.
Wbrew więc wielu opiniom nasza sytuacja nie jest krytyczna, a rząd dług publiczny systematycznie ogranicza. Szkoda tylko, że w ogromnym natłoku fałszywych informacji, tak wiele sukcesów na tym polu pozostaje niezauważonych, a jedyni, którzy nas chwalą, to zachodni eksperci. Kiedy to Polacy o Polakach, kiedy to Polacy o Polsce będą potrafili mówić dobrze?…
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP
Znalazlam czas kiedy Polak powie Polakowi kocham Ciebie Polsko!!!!! taka jak jestes i i ……stana sie dla nas wszyskich czasem pojednania ,prawdziwej radosci , milosci i spokoju ….spokoju…..a podobno jest ulica ,lecz jak tam dojsc, ktoredy .Ta ulica Wilekiej Koledy.Na ulicy tej taki znajomy w kurzu z wegla, nie w rajskim ogrodzie, stoi dom, w ktorym sie urodziles jako Gwiazdka na niebie, ze czas sie dzielic oplatkiem. Wiec wszyscy podchodza do siebie i nasze serca drza uroczyscie. Jest tak czule i cicho cicha noc. Choinka plonie swiatelkami bialymi.Na szczycie cherubin fruwa. Blask swieczek , a z kacika plynie kolenda LULAJ LULAJZE Jezuniu.To MY POLACY.Jestesmy wszyscy razem.Basia Bartel