Nie idzie ci interes? Szef nie chce dać podwyżki? Bank odmówił kredytu? W sądzie przegrałeś sprawę? Egzamin w szkole okazał się za trudny? Nie ma sprawy, nic straconego! Zbierz rodzinę, znajomych, kogo się da i jedź do Warszawy. Jedź protestować! Nie zapomnij narzekać, złowieszczyć, nawet odgrażać się. Najlepiej będzie jak wykrzyczysz swoje żale i postawisz zarzuty dyktaturze, ogłoś prześladowanie twojej osoby przez zakłamany i brutalny reżim, który nie chce uznać słusznie należnych ci praw! Jeżeli komuś do głowy przyjdzie cię skrytykować, albo nazwać cię nierobem, bezpiecznie nie wdawaj się w dyskusję tylko od razu wyzwij go od zdrajcy, szpiega, mordercy i zabójcy. To na ogół wystarczy. W ostateczności rąbnij go drzewcem od biało czerwonej flagi, a jak jej akurat nie masz, bo ci przeszkadzała w marszu i porzuciłeś ją na chodniku, to walni go parasolką albo torebką. Zaraz się uspokoi, odskoczy, a najpewniej ucieknie. Będzie spokój.
To nie żart, tak bowiem pewnie dla niektórych w Polsce wygląda recepta na osiąganie „swojego”. Do perfekcji doprowadził ją jeden z księży, stojący na czele swojego religijno-biznesowego koncernu, skutecznie kwestionujący słuszność niemal wszystkich możliwych zasad państwa prawa w imię swoich interesów. Myślałby ktoś, że osobie duchowej nie przystoi anarchizować, wzywać do nieprzestrzegania decyzji administracyjnych, wywierać naciski na sądy, mobilizować wszystkie środki i siły do walki z państwem, ale wydaje się, że dla księdza z Torunia cel uświęca środki.
Ksiądz Rydzyk protestuje, a z nim PiS i SP, bo Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przyznała jego telewizji miejsca na cyfrowym multipleksie, który będzie uruchomiony przed wyłączeniem analogowej telewizji w Polsce. Trzeba jednak pamiętać, że kierowana przez niego fundacja Lux Veritatis, która ubiegała się o koncesję dla TV Trwam, nie znalazła się wśród zwycięzców głównie ze względu na bardzo niską oglądalność, wysokie zadłużenie i niestabilne źródła finansowania. Pomijam tu, według mnie niedopuszczalną, stronniczość tej stacji. W procesie koncesyjnym zresztą, swojego sukcesu nie odniosło również kilka innych firm o oglądalności znacznie przewyższającej tą, jaką pochwalić się może TV Trwam. One jednak nie kwestionują na ulicach Warszawy administracyjnego rozstrzygnięcia konstytucyjnie niezależnego organu, jakim jest KRRiT. Sprawa wydawać się więc powinna zamknięta. No, nie dla dyrektora Rydzyka.
Nie jest tajemnicą, że interesy Tadeuszowi Rydzykowi od jakiegoś czasu nie idą najlepiej. Od czasów zbiórki funduszy na ratowanie Stoczni Gdańskiej, które do niej nigdy nie trafiły, właściwie nie odnosi sukcesów finansowych. Telefonia komórkowa “wRodzinie”, którą promował nawet Jarosław Kaczyński, poniosła spektakularną klęskę, z geotermii też nic nie wyszło, a dekodery TV Trwam sprzedają się bardziej niż kiepsko. Według ostatnich doniesień medialnych, długi TV Trwam sięgają podobno już 70 milionów złotych i rosną z każdą godziną.
Nic dziwnego więc, że Rydzyk w obecności na multipleksie dostrzegł swoją szansę. Dla TV Trwam byłby to skok do pierwszej ligi i szansa na niemałe zyski. Stacja, którą ogląda zaledwie kilka tysięcy widzów ustawiłaby się obok gigantów rynku. Swoją pozycją mógłby również o wiele bardziej wpływać na kształt polskiej sceny politycznej i jeszcze ściślej kontrolować polityków narodowej prawicy. Z małoznaczącego gracza na rynku medialnym stałby się prawdziwym potentatem telewizji, a poprzez nią polskiej polityki.
Zamieszanie, jakie obecnie wywołuje Tadeusz Rydzyk to udoskonalona wersja jego działań z 2009 r. Po przegranych wyborach działacze PiS-u rzutem na taśmę przyznali jego fundacji aż 27 milionów złotych na odwiert geotermalny. Kiedy tę bezpodstawną decyzję udało się cofnąć, z Torunia również można było usłyszeć o prześladowaniach.
Zwolennicy interesów księdza Tadeusza Rydzyka mówią, że nie chodzi o pieniądze, nie chodzi o władzę, że chodzi o wolność słowa. Wydaje się jednak, że tonący w długach Rydzyk nie ma wyboru – jego przetrwanie zależy od tego, czy ludzie uwierzą, że nie układa mu się ze względu na prześladowania przez okrutny reżim Tuska. Dlatego on, jego zwolennicy oraz PiS i SP, protestują na ulicach przed budynkami rządu i prezydenta, choć, to nie premier Tusk, nie prezydent Komorowski, ba nawet nie KRRiT mogą w tej sprawie cokolwiek uczynić, ale wyłącznie niezawisły, niezależny sąd. Czy w takim razie na sądy w naszym kraju też będzie się wywierać naciski protestami i ulicznymi manifestacjami? Czy naprawdę niektórzy w Polsce, dla władzy i pieniędzy, są gotowy zostać anarchistami? Czy tak powinien wyglądać szacunek dla państwa, uznanie dla prawa i poparcie dla demokracji?….
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP
Panie Pośle, dzięki za ten tekst
Jest Pan jednym z niewielu, którzy bronią w Polsce zdrowego rozsądku nie oglądając się przy tym na krzywo pojmowaną poprawność polityczną….
Ksiądz Dyrektor ma własny dekalog i własne poczucie sprawiedliwości społecznej oparte na filozofii Kalego i “Samych Swoich”…Podobnie mają jego fani z exZiobrą na czele; tegoż Ziobry apelowanie do Prezydenta aby nacisnął KRRiT w sprawie “wolności” dla TV Trwam (=multiplexu) wprawiło mnie w takie zdumienie, że nadal przecieram oczy – co to było, na litość boską?! Przestał się człowiek kontrolować, czy uznał się za wykończonego przez byłego szefa tak, że już nic mu nie zaszkodzi? Niesłychana totalna wtopa pana exMinistra.
Tym jaśnie nawiedzonym jawi się demokracja w standardach “kolumbijskich”-czas na przywrócenie zdrowego rozsądku i przyzwoitości .
Ponieważ nie dał pan możliwości skomentowania ile kosztowałyby nas rządu PiSu chcę się do tego odnieść tutaj. Moim skromnym zdaniem za dużo jest państwa we wszystkim, stąd apetyt władzy, każdej władzy na nasze wypracowane pieniądze jest coraz większy. Liberalizm nigdy nie kojarzył mi się z socjalizmem. Panstwo powinno nieco skorzystać z przykładu angielskiego i dać ludziom więcej swobody w dysponowaniu pieniędzmi, które wytworzyli, oczywiście “dając” mniej. Nie ma nic złego w tym, że państwo zostawia sobie wąski wycinek życia, jakim jest sądownictwo, armia i bardzo ograniczona publiczna służba zdrowia, pozostawiając resztę ludziom, którzy bedą na tym zarabiać, nie ściągając dodatkowych podatków. O ile PiSułmańskie rządy byłyby tragedią, to jednak i po stronie PO leży niemała beczka dziegciu, którą karmi się społeczeństwo. Dziś wolność ma zbyt wiele zbędnych ograniczeń, a za każdym z nich stoją nasze pieniądze. Póki państwo będzie uważało się za mądrzejsze ode mnie i będzie uważało, że moją rolą jest pieniądze wypracować, a jego rolą jest te pieniądze wydać, póty nie zmieni się stare bolszewickie myślenie w narodzie i takie “partie” jak PiS będą miały rację bytu.
Z wyrazami szacunku.
Jacek Brenda