Prezes Kaczyński jest powszechnie znany z nieufności do wszystkiego, co niemieckie i pewnie dlatego na spotkania z wyborcami jeździ czeską Skodą. Prezes łatwo się denerwuje, więc proszę nie zdradzać mu informacji, że jego limuzyna to samochód w 100 procentach niemiecki, bo wyłącznym właścicielem marki Skoda jest niemiecki Volkswagen!
Z samochodem prezesa jest trochę tak, jak z jego wypowiedzią na temat pomysłu stworzenia w Polsce baz NATO, w których stacjonowaliby również żołnierze z RFN. Kaczyński stwierdził, że żołnierzy niemieckich w naszym kraju sobie nie życzy. Nie wiem, gdzie błądzą myśli Jarosława Kaczyńskiego, gdzie był przez ostatnie piętnaście lat, bo gdyby na serio interesował się naszą obronnością, to wiedziałby, że niemieccy żołnierze już strzegą naszych granic i to nie tylko teoretycznie, uzgadniając z nami strategie obronne w ramach NATO, ale i w praktyce, przebywając w Bydgoszczy i Szczecinie.
Martwię się, że ta informacja może zupełnie prezesa pozbawić snu, a bezsenne noce jeszcze bardziej oderwą go od twardej rzeczywistości, w której „Ostatni Car Rosji” gra coraz ostrzej na podział Zachodu, a zwłaszcza UE. Antyeuropejskie wypowiedzi drużyny prezesa i jej wysokie, przedwyborcze notowania muszą wywoływać w Moskwie zadowolenie. W „drużynie Putina” na antyeuropejskiej nucie zagrywa także węgierski „bratanek” Kaczyńskiego i ponoć źródło jego inspiracji – Wiktor Orban. Tylko, że on dostał od Rosjan super tani kredyt, a Kaczyński działa na rękę Putinowi zupełnie za darmo.
Również zupełnie za darmo i również w oderwaniu od rzeczywistości wygodną dla Moskwy grę prowadzi Antoni Macierewicz, który z okazji kolejnej rocznicy katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem zostanie wyciągnięty z partyjnej piwnicy. Przypomni o wybuchu, sztucznej mgle i pancernej brzozie, a potem znów w piwnicy zniknie. W sam raz, aby zmobilizować ten najbardziej skrajny elektorat, ale nie przestraszyć tych, którym płodozmian zamachowych teorii Macierewicza i jego tzw. „ekspertów” wydaje się niedorzeczny.
Emocje – to słowo klucz w kampanii polskiej prawicy, w tym przede wszystkim PiS-u. Emocje mają przykryć oczywistą niespójność – rzekomy euroentuzjazm i widoczny gołym okiem eurosceptycyzm. Brak długofalowej wizji Polski w Europie i luki w koncepcjach strategii budowania bezpieczeństwa kraju. Ciągłe mówienie o konieczności zwiększenia sankcji dla Rosji, a z drugiej strony niechęć do kontaktów prezesa Kaczyńskiego z jej największym partnerem – Niemcami. No i niemrawość w wypowiedziach kandydatów PiS-u na temat unii energetycznej, opierającej się na mechanizmie solidarności gazowej całej Wspólnoty Europejskiej, wspólnych zakupach energii, rehabilitacji węgla oraz radykalnej dywersyfikacji źródeł dostaw energii. Ta dziwna postawa pewnie znów podyktowana jest dystansem do Niemiec, bowiem to razem z nimi musielibyśmy budować swoje bezpieczeństwo poprzez wspólne zakupy i rozliczenia.
Tymczasem musimy działać szybko, bo nie wiemy ile czasu nam zostało do kolejnego posunięcia Moskwy. Z jakiegoś powodu wojsko rosyjskie nie wkroczyło jeszcze do wschodniej i południowej Ukrainy, chociaż zgromadzone na granicy ogromne siły są w pełnej gotowości. Może Putin potrzebuje jeszcze trochę czasu, ale być może zaskoczyła go jedność Unii Europejskiej i zapowiedź dotkliwych sankcji w przypadku dalszej agresji. Swoich wojsk z Krymu raczej nie wycofa, ale trzy razy pomyśli nad tym, czy kolejna inwazja warta jest ceny, jaką przyjdzie Rosji zapłacić.
Przed nami kluczowe lata dla Polski i Europy. Skończyło się ćwierćwiecze, w którym jedynym naszym zmartwieniem był wzrost gospodarczy. Musimy działać spójnie i dalekowzrocznie wraz z całą Unią, a wiec i z Niemcami, czy to się Jarosławowi Kaczyńskiemu podoba, czy nie. Wcześniej, kiedy z sukcesem graliśmy o setki miliardów z nowego, unijnego budżetu myśleliśmy, że osiągnęliśmy maksimum tego, co jest w europejskiej dyplomacji do ugrania. Poprzeczka jednak została podniesiona, dziś stawką jest coś więcej niż pieniądze.
W nadchodzących wyborach być może rozstrzygną się losy Polski na najbliższe dziesięciolecia. Dlatego 10 kwietnia zamiast starych i nowych teorii zamachowych i prowokacji, tak bardzo będących na rękę Moskwie, chciałbym od polityków PiS-u usłyszeć jak o bezpieczeństwo dla Polski chcą walczyć na europejskiej scenie. Czy widza w tym jakąś role dla Niemiec, czy też nie? Chciałbym te ż wiedzieć, czy flaga Unii Europejskiej to dla nich nadal tylko szmata, czy jednak coś ważniejszego? Mam nadzieję, że tym razem nie oczekuję od PiS-u zbyt wiele.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP