To nie żart – „koszyk Kaczyńskiego” to już oficjalny termin handlowy. Pod tym pojęciem kryje się zestaw produktów, które podczas swoich zakupów w świetle kamer wybrał prezes. Odpowiadając na uwagę dziennikarzy, że wybrał drogi sklep, Kaczyński obraził parę milionów Polaków robiących zakupy w pewnej sieci handlowej nazywając ich biedakami. Wydaje się niedorzeczne, że przez tydzień właśnie tym żyła Polska. Skoro jednak mleko zostało rozlane, a media to nagłośniły, nie można przejść obok tego obojętnie.
To miłe, że prezes zstąpił po raz kolejny ze swojego piedestału i pożył jak zwykły Polak. Parę tygodni temu założył bloga, teraz kupił jajka i kartofle. Czym znowu nas zaskoczy? Może niedługo, gdy zrobi prawo jazdy, pojawi się na jakiejś stacji benzynowej, zatankuje bak i uzupełni płyn do spryskiwaczy cmokając z dezaprobatą. W świetle kamer zgani zapewne wtedy rząd za wysokie ceny ropy naftowej na świecie. Może kiedyś skusi się na wieczorny wypad „na miasto”, wypije piwo i zakąsi kebabem? Może tym razem ugryzie się w język i nie obrazi wyborców. Kiedyś nazwał część z nich hołotą, teraz ludźmi ubogimi. Można powiedzieć, że przejście od hołoty do biedoty to jednak postęp.
Oczywiście Kaczyński wie, podobnie jak inni politycy, że za ceny w sklepach i na stacjach nie odpowiada rząd czy tym bardziej premier Tusk. Ciekawe jest, że narzeka na drogie paliwo jednocześnie krytykując obecny gabinet za niewystarczające zaangażowanie w konflikt libijski – bezpośrednią przyczynę szalejących cen paliw.
Ceny na rynku spożywczym rządzą się podobnymi prawami jak paliwa i tutaj także jest miejsce na emocje. Za obecne ceny jednak najbardziej odpowiadają nieudane zbiory w roku ubiegłym i spekulacje na rynkach światowych. Nie mam wątpliwości, że ta tendencja się odwróci, podobnie jak to miało miejsce wielokrotnie w przeszłości.
Kaczyński ma rację mówiąc, że od 2007 r. wzrosły ceny. Jest to w większości naturalny efekt inflacji. Nie tylko jednak one wzrosły – zwiększyły się także zarobki Polaków, i to o znacznie więcej niż wyniósł wzrost cen. O ile w 2007 r. minimalna płaca brutto wynosiła 936 zł, to w tym roku jest to 1386 zł. Wzrost wynosi więc prawie 50 procent, wielokrotnie więcej, niż zdrożał chleb czy mleko. Średnia pensja wzrosła w tym okresie o przeszło tysiąc złotych! O tym jednak prezes nie wspomina, bo to nie wpisuje się w koncepcję „totalnej katastrofy”.
Nic nie potrafią, nic nie robią, wszystkiemu winna jest III Rzeczpospolita, i Donald Tusk oczywiście, i Platforma oczywiście…. To mówi człowiek, za rządów którego ludzie chcieli wyjeżdżać z Polski, mimo, że w gospodarce trwała koniunktura. Niewielu już bowiem chciało żyć w kraju rządzonym przez ciągle pochmurnego, wiecznie nadąsanego, nieskończenie naburmuszonego malkontenta. To jest przesłanie człowieka, który potrafi o innych powiedzieć hołota. To jest opinia człowiek, który nie chodzi w miejsca gdzie według niego kupuje biedota. To jest stanowisko człowieka, który niedawno temu chciał być prezydentem. To są poglądy człowieka, który w przyszłości chce zostać premierem.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP
Adamie, właśnie tak zwyciężysz, walką na argumenty. Gdy kurtyna opadnie wszyscy zobaczą nagą prawdę, czyli wielkie nic zamiast Prezesa.