W dobie komputeryzacji i automatyzacji wszelkich procesów, w celu ich ułatwienia i przyspieszenia, wydaje się, że również przepisy prawa oraz administracyjne procedury powinny „iść z duchem czasu”. Nie zawsze jednak tak się dzieje. Na przykład obywatele, w tym także przedsiębiorcy oraz różne instytucje na podstawie ustaw, rozporządzeń oraz norm innego typu, zobowiązani są w Polsce do używania pieczątek. Niestety, przepisy te są najczęściej oderwane od obecnej rzeczywistości i często powodują liczne sytuacje problemowe.
W XXI wieku, kiedy komunikacja elektroniczna zdaje się zastępować dotychczasowe metody relacji między różnymi podmiotami, w krajach całego świata odchodzi się od stosowania pieczątki, jako formy potwierdzenia tożsamości podmiotu lub zamieszczania na dokumentach stosownych informacji. Wydaje się, że słusznie. Pieczątka nie jest bowiem przedmiotem, który trudno podrobić. Każdy może udać się do zakładu poligraficznego i wyrobić sobie dowolną pieczęć. Wydaje się więc, że w takiej sytuacji nie można traktować pieczątek jako dowodu na cokolwiek. Co ważniejsze jednak, wszelkie informacje i dane wprowadzane kiedyś do dokumentu za pomocą pieczątek dzisiaj widnieją już na druku firmowym danego podmiotu, bądź zamieszczane są poprzez wydruk komputerowy. Używanie i przystawianie dodatkowo pieczątek na takich dokumentach staje się więc już niepotrzebnym archaizmem oraz mnożeniem tych samych danych na tym samym dokumencie.
Cóż z tego. Mimo światowego trendu odchodzenia od stosowania pieczątek w Polsce nadal czerwony stempelek jest ważniejszy niż wszystko. Albo stempel pieczątki jest odciśnięty (najlepiej jeśli jest ich wiele) i załatwimy swoją sprawę, albo pieczątki nie przystawiono (bądź przystawiono, ale jest nieczytelna) i koniec z marzeniami. Nasz wniosek, petycję, czy podanie możemy wyrzucić do kosza!
Paradoks polega na tym, że ofiarami polskich przepisów i administracyjnych procedur są najczęściej ludzie, którzy działają legalnie, uczciwie i w dobrej wierze, a nie oszuści i złodzieje. Ci bowiem pieczątkę sobie podrobią!
Sprawy, o których traktuję wyżej nie należą do największych barier na drodze budowania większej wolności i swobody działalności. Są jednak przykładem, jak często jesteśmy jeszcze w różnych obowiązkach i praktykach oderwani od zmieniającej się na świecie rzeczywistości. Suma natomiast nawet drobnych zmian mogłaby sprawić, iż całe nasze życie i działalność mogłyby być w przyszłości łatwiejsze.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl
Panie pośle, gdyby się Panu to udało to byłby wielki sukces i dla mnie .Jestem urzędnikiem od 6 lat i cały czas walczę z mitem o którym Pan pisze. Powiem szczerze, jest już lepiej, ale i tak zapisy w dokumentacji konkursowej np. urzędu marszałkowskiego woj pomorskiego (środki unijne – kapitał ludzki), że konieczne są pieczątki imienne. Z czego to wynika? Zawsze się zastanawiałem dlaczego na dokumentach otrzymanych z innych krajów nie ma pieczątek. Kiedyś na szkoleniu usłyszałem taką historię, że w Japonii jest specjalna funkcja “ambasador pieczęci”, czy coś podobnego. Chodzi o to, że u nich tak rzadko się stempluje dokumenty, że jak już to się robi to w sposób niezwykle uroczysty i tylko dla ceremonii. Nie jestem politykiem, ale gdybym mógł jakoś pomóc w pana zmaganiach w tej sprawie to zapraszam.
Zresztą pieczątki to nei tylko zwyczaj urzędniczy, bo znam nawet firmy prywatne, które je stosują. Dlaczego? Mam tylko jedno wytłumaczenie: To zwyczaj rosyjski. Może to kogoś przekona.
Zlikwidujmy pieczątki, albo zostawmy je tylko na bardzo uroczyste chwile, ale tylko w celu podniesienia ceremonii. Niech ludzie coś z tego mają, ale wtedy to nie róbmy tego pieczątką automatyczną, ale tradycyjną.