Koniec polskiego lata niesie za sobą pamięć o ważnych rocznicach, licznych polskich datach czczonych od lat. Wspominamy historyczny przełom dnia 31 sierpnia, pamiętamy dramat dnia 1 września, przez 70 lat nie możemy otrząsnąć się z ciosu dnia 17 września. Ale do tej pory zbyt często zapominaliśmy o wspaniałej rocznicy dnia 12 września….
12 września 1989 został powołany rząd demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej. Na jego czele stanął pierwszy niekomunistyczny premier – Tadeusz Mazowiecki. Od początku urzędowania rozpoczął proces budowy nowej pozycji niepodległej Rzeczpospolitej w Europie i na świecie. Czy przypuszczał wtedy, że Polska tak szybko stanie się członkiem NATO? Czy on i my wszyscy sądziliśmy dwadzieścia lat temu, że Polska wejdzie w skład zachodniej rodziny krajów Unii Europejskiej? Czy koś wtedy uwierzyłby, że już po dwudziestu latach staniemy się regionalnym liderem politycznym i gospodarczym?…
Tak, ten dzień, obok rocznicy 31 sierpnia 1980 roku i 4 czerwca 1989 roku, jest jednym z kamieni milowych budowania demokratycznej, niepodległej, suwerennej, wolnej Rzeczpospolitej. Ale jeśli tak jest, to, dlaczego jedni ze współtwórców tych przemian, posłowie Prawa i Sprawiedliwości, choć na kilka godzin, nie potrafili wznieść się ponad partyjne różnice, ponad polityczne podziały, ponad wyborcze harce? Dlaczego nie przyszli do Sejmu, by razem z innymi świętować polski sukces, by razem z nami zaśpiewać polski hymn? Od kogo Jarosław Kaczyński i jego żołnierze odwrócili się w tym dniu plecami? Od Platformy Obywatelskiej? Od Tadeusza Mazowieckiego, czy od całego Narodu?!
Adam Szejnfeld