Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Polskie piekiełko.

Redaktor admin on 8 Wrzesień, 2014 dostępny w Prace Senatu. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Od dawna wielu analityków zastanawia się, czy grozi nam rozpad Unii Europejskiej?… Prawda jest bowiem taka, że niby jest jedna Wspólnota, ale faktycznie nie wszyscy sobie ją wyobrażają i traktują tak samo. Nie wszyscy też są w niej wszędzie. Koronnym przykładem jest strefa euro. Dzisiaj walutą euro posługują się mieszkańcy zaledwie 18 spośród 28 państw UE. Litwa ma dołączyć do tych państw w dniu 1 stycznia 2015r. ale co z pozostałą 9-tką, w tym z Polską?…

Brytyjczycy i Duńczycy już wiele lat temu wynegocjowali sobie możliwość zachowania funta szterlinga i korony duńskiej. W żargonie brukselskim nazywa się to opt-out’em (dosł. wycofanie). Inni, m.in. Polska, chcą i są zobowiązani do przyjęcia euro, ale najpierw muszą spełnić określone warunki. Zresztą i tak lepiej poczekać na zakończenie gruntownego remontu strefy, zanim podejmiemy decyzję, żeby złotówkę zamienić na euro.

Tak zróżnicowaną Unią coraz trudniej się więc zarządza. Nie ma co się łudzić, mimo traktatowych klauzul i politycznych zapewnień, członkostwo (lub jego brak) w strefie euro robi różnicę. Powstaje wiele koncepcji i propozycji: Może odrębny budżet dla strefy euro? Może własny parlament eurolandu? A może w końcu odrębny rząd gospodarczy dla tych państw, które przyjęły wspólną walutę? Takie pomysły pojawiały się i będą pojawiać się coraz częściej, nie można więc ich ignorować. Bo dla tych poza strefą euro, choćby dla nas, mogłoby to oznaczać poważne problemy.

Dziwne więc, że tak niewielu w Polsce dostrzega, jak gigantyczny sukces odniosła Polska, mogąc wysłać Donalda Tuska do Brukseli. Nikt inny nie będzie bowiem w stanie lepiej zadbać o to, żeby żadne decyzje w sprawie dalszej integracji w ramach strefy euro nie zapadały bez nas. Dlaczego? Bo przewodniczący Rady Europejskiej szefuje jednocześnie posiedzeniom państw strefy euro.

Zresztą w Brukseli w najbliższych latach o nasze sprawy dbać będzie nie tylko premier Donald Tusk. Wszystko będzie wiadomo dopiero w przyszłym tygodniu, jednak już teraz niemal pewne jest, że polska kandydatka na komisarza europejskiego, minister Elżbieta Bieńkowska, będzie w nowej Komisji Europejskiej odpowiadać za unijny rynek wewnętrzny. To zdecydowanie jedna z najważniejszych tek, tym bardziej, że z uwagi na kryzys i rosnących w siłę eurosceptyków, o rynek wewnętrzny trzeba będzie dbać jak nigdy wcześniej.

Niektórzy pewnie zastanowią się, co kryje się pod hasłem rynek wewnętrzny? Odpowiedź jest bardzo prosta: swobodny przepływ osób, towarów, usług i kapitału. Te cztery swobody to fundament integracji europejskiej i samej Unii. Bez tych swobód znacznie trudniej byłoby Polakom pracować za granicą, czy też prowadzić działalność gospodarczą. Ale, jak się okazuje, nie wystarczy jedynie przyjęcie odpowiednich regulacji na poziomie Unii. Ważna jest ich implementacja w poszczególnych państwach, a to już różnie wygląda, co pokazuje casus dyrektywy usługowej. Polka, jako komisarz ds. rynku wewnętrznego będzie więc stać na straży tych właśnie czterech fundamentalnych swobód.

No ale, to nie koniec przykładowych problemów Unii na najbliższe lata. Na horyzoncie pojawia się bowiem kolejne wyzwania i dla premiera Tuska, i dla minister Bieńkowskiej. W ostatnich miesiącach enfant terrible w skali europejskiej stał się brytyjski premier David Cameron. Dlaczego? Ano, chcąc zdobyć przewagę nad rosnącą w siłę, skrajnie eurosceptyczną Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), obiecał Brytyjczykom rewizję kompetencji przekazanych Unii. Jeśli ziściłby się czarny scenariusz, Wielka Brytania mogłaby nawet opuścić Wspólnotę. Wówczas zaczęłyby się niezwykle trudne i bezprecedensowe negocjacje dotyczące relacji między UE a Wielką Brytanią. Wówczas to Polak dbałby o interes nie tylko zjednoczonej Europy, ale i Polski.

W ostatnich latach, kiedy trwały negocjacje wieloletniego budżetu Unii na lata 2014-2020, o jak największe środki dla Polski zabiegali na miejscu i Janusz Lewandowski odpowiedzialny za budżet w Komisji Europejskiej, i Jerzy Buzek sprawujący funkcję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Teraz, kiedy wyzwania nie są mniejsze, a może nawet i większe, wysyłamy do Brukseli tych, których mamy najlepszych. Będą oni nie tylko strażnikami polskich interesów, ale także jedności Unii. Trzymajmy więc za nich kciuki, zamiast szargać ich dobre imię jeszcze zanim objęli swoje funkcje. W przeciwnym razie nigdy nie wydostaniemy się z polskiego piekiełka, w którym smażyć się będziemy przez następne dziesięciolecia bez udziału diabelskiej straży.

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecatsronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)