- Dzień dobry – zagadnął mnie pewien mężczyzna w sklepie.
- Dzień dobry – odparłem.
- To co, będą wybory?… – zapytał najwyraźniej chcąc nawiązać rozmowę.
- Tak, prezydent właśnie ogłosił… – powiedziałem.
- I co on teraz będzie robił, jak już skończy tę swoją kadencję? – podtrzymywał wątek mój rozmówca.
- Och, wie pan, on ma jeszcze dużo czasu, a w przyszłym roku, jeśli PiS się zgodzi, to zapewne znów wystartuje – stwierdziłem.
- Jak to, wybory prezydenckie będą dopiero za rok? – szczerze się zdziwił.
– Przecież ogłosił, że wybory będą teraz, w październiku! – dodał.
- Tak, tak, ale nie prezydenckie – odparłem.
- Acha, no tak, przepraszam, przecież teraz będą wybory te, no samorządowe – rzucił lekko zakłopotany, ale zarazem zadowolony, że się poprawił.
- Przykro mi, ale nie – zaprzeczyłem.
- Wybory samorządowe już były – dodałem.
- Taaaaak? – ponownie mój rozmówca się zdziwił. Czyli teraz będą… eu-ro-pej-skie?… – zapytał nieśmiało, wyciągając sylaby i lekko, chyba podświadomie, ściszając głos.
- Niestety, też nie. Europejskie również już były. Całkiem niedawno, w maju…
Powoli przesuwaliśmy się do kasy. Mój rozmówca kontynuował.
- Dobrze… To niech mi pan powie, jakie teraz będą wybory? – zapytał już bez żadnego skrępowania.
- Parlamentarne, proszę pana – uprzejmie odparłem, ale w jego oczach zauważyłem niewypowiedziany znak zapytania, więc szybko dodałem, że chodzi o wybory do Sejmu i Senatu.
- Aaa… jasne, no tak…, no tak, pewnie! – przytaknął.
Zapłaciłem za swoje zakupy, a że mój rozmówca stał w kolejce przy kasie tuż za mną, to żegnając się tym razem ja zadałem mu pytanie.
- A pan będzie głosował w październiku?
- Tak, tak, oczywiście, zawsze biorę udział w wyborach – odparł.
- Zawsze – powtórzył…
Hym… Połowa narodu, ponad 15 milionów ludzi w Polsce, nigdy nie bierze udziału w wyborach. Ich motywacje są oczywiście różne. Są tacy, którzy twierdzą, że nie interesują się polityką i nie obchodzi ich, kto i jak rządzi krajem. Inni uważają, że nic od nich nie zależy, więc po co mają chodzić na głosowania. Jeszcze inni twierdzą, że jeden głos nie waży, jeśli więc nie pójdą, to przecież i tak reszta zagłosuje. Jeszcze inni uważają, że wszyscy politycy, to złodzieje, a na złodziei nie będą głosowali. Ale oczywiście, są też i tacy, którzy nie mają po prostu zielonego pojęcia, kiedy są wybory, jakie wybory i o co w tych wyborach chodzi… Tak na przykład, jak mój przypadkowy rozmówca ze sklepu.
Pewnie w wielu krajach, nawet w tych, w których frekwencje wyborcze są znacznie wyższe niż w Polsce, znaleźlibyśmy osoby o podobnych postawach. Tylko czy my w Polsce, w kraju na dorobku, w państwie, które musi podejmować kolejne wyzwania, możemy sobie pozwolić na taką społeczną bierność? Jednostek, ale i całych środowisk. Czy możemy być obojętni na tak szeroko zakrojoną ignorancję? Czy nie powinniśmy też wstydzić się, tak poważnej indolencji wielu obywateli? Bo, to wstyd, że są w Polsce ludzie, którzy nawet nie wiedzą, jakie wybory się zbliżają, kogo i czego będą dotyczyły, co mogą zmienić.
Za ten stan odpowiadamy my wszyscy. I politycy, którzy powinni kształtować proces edukacji społecznej. I szkoła, która często samego programu nauczania do kończą nie realizuje, a cóż dopiero żeby wychodzić poza niezbędny, formalnie określony, edukacyjny obowiązek. I księża, którzy roszczą sobie prawo głoszenia słowa nie tylko w kościele, ale i w świeckiej szkole. W końcu i dom, i rodzice, którzy często o sprawach publicznych, o polityce z dziećmi nie rozmawiają, bo „dzieci trzeba trzymać daleko od polityki”, bo „one są za małe na takie tematy”. Jakże to podobne postawy i argumenty do tych, które są przeciwne kształceniu dzieci i młodzież z zakresu życia seksualnego. Czy w Polsce nie jesteśmy przypadkiem wszyscy zacofani? Jak można sex i politykę traktować, jako tematy tabu? W XXI wieku! Czy istnieje życie bez seksu? A czy może funkcjonować demokracja bez polityki? Jak więc można trzymać te tematy daleko od oświaty, od edukacji, od rozmowy dorosłego z przedstawicielami następnego pokolenia? Wszyscy jesteśmy więc po trosze winni tego, że pan, który mnie zaczepił w sklepie, chcąc jakoś nawiązać rozmowę, objawił tak wysoki poziom swojej niewiedzy. Tak, to nie jego wina. To nasza wina. To wina pruderyjnego społeczeństwa, to wina zacofanej szkoły, to wina zaściankowego kościoła, to wina niemyślących perspektywicznie polityków.
Nie możemy strać następnych pokoleń. Wszyscy, i w domu, i w szkole, i na uczelni, musimy zacząć rozmawiać ze sobą, przede wszystkim rozmawiać z młodymi ludźmi. Rozmawiać na wszystkie ważne tematy, na te trudne szczególnie. Jeśli młodzi ludzie nie dowidzą się o nich od nas, to albo nigdy ich nie zgłębią, albo będą samodzielnie szukali wiedzy w internecie. Czym to się niekiedy kończy, dowiadujemy się od czasu do czasu z mediów. Dramatami. Tragediami. Rozpaczą. Ale jeśli nawet nie tym, to na pewno kończy się biernością społeczną, emigracją wewnętrzną, tumiwisizmem… Sex i polityka więc to tak samo dobre, ważne i potrzebne tematy, jak każde inne. Pamiętajmy o tym!
Adam Szejnfeld
www.facebook.com/PoselSzejnfeld/
https://www.youtube.com/user/AdamSzejnfeld