Śmierć
Śmierć powinna nas uczyć, jak budować przyszłość, by szept był głośniejszy od krzyku, by uśmiech zastępował łzy, by dotyk był silniejszy od uderzenia pięści. Byśmy byli lepsi. Mało jest chwil w życiu człowieka, które uczą więcej, niż lata szkól i studiowania. Śmierć jest taką chwilą. Ci, którzy ją zobaczą już niczego się nie nauczą. Ale reszta, ale my tak. To lekcja dla nas. Powinniśmy więc patrzeć, słuchać i uczyć się. Bo śmierć nie uczy umierania. Śmierć uczy tylko jak nie chce się umierać. Śmierć uczy także jak żyć. My, tu w Polsce jednak, nie potrafimy czerpać z lekcji śmierci. Nie potrafimy uczyć się na przykładzie chwil. Potrzebujemy lat, dziesiątek, niekiedy setek, by zrozumieć przekaz śmierci. W Polsce pokolenia muszą żyć w ucisku i zniewoleniu, by nasze nasiona chciały mądrością wzejść. Dlatego dawno temu, jeszcze w peerelu, napisałem:
My
Ludzie w maskach
Podziemny naród
Podziemnego państwa
Przyzwyczajani
Do życia razów, wymuszanych łez
Ranka bez słońca, nocy bez gwiazd
My
Drzemiący wśród czarnych bruzd ojczyzny
Mijamy czerwonych korzeni zarzuconą sieć
Odżywia nas niebo
Deszczem nadziei
A świt
Ubiera ciepłem mgły
My
Prości ludzie o zielonych myślach
Utajone nasiona – historii siew
Czekamy…
Aby wolnością wzejść!
I wzeszliśmy. Po dziesiątkach lat zniewolenia staliśmy się wolnym narodem żyjącym w suwerennym państwie. Ale nadal nie nauczyliśmy się żyć w jedności. Solidarność przestała być solidarna, a wspólnotę zastąpiły partykularne interesy. Jeden przeciwko drugiemu. To zasada dnia powszedniego. Być może znów potrzebowaliśmy wstrząsu, aby zrozumieć co mamy, co zdobyliśmy i co możemy stracić, jeśli nie będziemy mądrze dbać o swoją przyszłość.
Ty i ja.
Takim ostatnim dla Narodu wstrząsem była śmierć Jana Pawła II. Wtedy zatrzymaliśmy się w swoim chocholim tańcu. Niestety, tylko na chwilę. Wcześniej, ogólnonarodową traumą był stan wojenny. Wszyscy wtedy stanęliśmy na barykadach. Po jednej stronie. Bo wszyscy byliśmy razem i wszyscy byliśmy „przeciw”. Przeciw komunie! Dzisiaj znów powinniśmy być razem. I wszyscy powinniśmy być „za”. Za Polską! Za dobrą przyszłością, za rozwojem, za naszą siłą w Europie i na świecie. Za uśmiechem jednego do drugiego, za troską, za życzliwością, za wyciągniętą dłonią w geście powitania. Za jednością. Za solidarnością. Ja z tobą, on z nią. W obliczu śmierci bowiem wszyscy jesteśmy równi. Ty i ja, on i ona. Wszyscy.
Dobre wspomnienie.
Śmierć, gdy przychodzi, nie pokazuje swojej legitymacji. Nikogo bowiem nie reprezentuje, nie przychodzi w imieniu kogoś, lecz po kogoś. Nie liczy: wezmę tylu z PO, tylu z PiS, tylu z PSL, a tylu z SLD. I może jeszcze tego i tamtego. Nie. Jesteśmy dobrzy albo niedobrzy, mądrzy albo głupi, wartościowi albo nie. Jedni i drudzy, wszyscy pójdziemy za jej wezwaniem. W obliczu śmierci to właśnie nas zrównuje, ale nie wszyscy pozostawimy cel, drogowskaz i przetartą drogę dla naszych następców. Dobrze, jak ktoś pozostawi po sobie, choć dobre wspomnienie. To minimum, dla którego powinniśmy uczciwie żyć. Choć dobre wspomnienie…
Otwarte drzwi.
Zwykle śmierć opowiada o życiu. O życiu, które zabiera. Wspominamy bowiem tych, których odprowadzamy. Ale jak często śmierć nie zamyka, lecz otwiera drzwi. Katyń, słowo zakazane przez dziesiątki lat, dzisiaj nie schodzi z ust nikogo na całym świecie. Tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi mordowanych, jeden po drugim, strzałem w głowę. Pamiętam bibułę, książki o tym. Rozprowadzano je w drugim obiegu. Ja też to robiłem. Były lata osiemdziesiąte. Za jedną taką na trzy lata szło się do wiezienia. Dzisiaj, by znów wszyscy o Katyniu mogli usłyszeć, nie wystarczyło zadrukować miliony kartek papieru. Trzeba było nam to wykrzyczeć, wypłakać, wyszlochać. Na grobach. Śmierć otworzyła światu drzwi wiedzy o naszej tragedii. Śmierć opowiedziała o śmierci.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl
Dziękuję
Spiszmy sie kochac……i……nie robmy sobie przykroscikiedy nie potrzeba…a zegnajmy sie jakby to mialo…..ostatni raz…….bosmiercprzychodzi czasem taknagle…ze nie da sie usias na krzesle…..tylko sie spada…….