Raport komisji badającej przyczyny tragedii smoleńskiej, powszechnie zwanej komisją Millera ukazał splot wydarzeń, które do niej doprowadziły. Wnioski są przytłaczająco proste – zawiniła przede wszystkim polska bylejakość, do tego dołożyły się błędy wieży kontroli lotów w Smoleńsku. Jak w każdym tego typu wypadku, nie ma jednego winnego, nie ma jednej, prostej odpowiedzi. Jest jednak dokładna diagnoza patologii w siłach powietrznych, opis szeregu błędów, które przez lata popełniano i na które kierownictwo armii przymykało oczy.
Premier zdecydował o wyciągnięciu surowych konsekwencji – rozwiązany zostanie cały 36 Pułk Lotnictwa Specjalnego, z wojskiem pożegna się kilkudziesięciu oficerów. Wcześniej do dymisji podał się również minister obrony narodowej Bogdan Klich. Rozpoczęto proces zmian, który ma zapewnić skuteczniejszy nadzór nad przestrzeganiem procedur w polskim lotnictwie, a w dłuższej perspektywie zapewne także w całych siłach zbrojnych.
Na temat katastrofy wiemy już w zasadzie wszystko. Jest parę drobnych kwestii, które chcielibyśmy poznać lepiej, ale całość wydaje się klarowna. Jak na dłoni widać to, co zawaliło i co trzeba z tym zrobić. Nie wszystkim jednak taka prosta, przyziemna diagnoza jest w smak. Polityków PiS prawda uwiera, bo dla nich najbardziej pożądanym stanem wokół tragedii smoleńskiej jest wieczna mgła pytań i wątpliwości. To z niej mogą bez końca czerpać paliwo do swoich teorii, gier politycznych i kolejnych seansów nienawiści.
Nie miejmy cienia wątpliwości, dla nich sprawa nie jest rozwiązana i nigdy już nie będzie. Nawet, jeśli Kaczyński zostałby premierem, a Macierewicz ministrem spraw wewnętrznych (Boże uchowaj!) nie tylko nie odkryliby żadnych nowych faktów, ale wręcz przeciwnie – mnożyliby bez opamiętania wątpliwości i insynuacje. Powstałyby nowe teorie, przy których brednie takie jak chmura helu, czy bomba próżniowa okazałyby się niewinną przystawką. Twierdząc, że dążą do prawdy, robiliby wszystko, by uczynić ją jak najmniej dostępną.
Tragedia smoleńska w planie politycznym PiS-u odgrywa także inną rolę – ma przesłonić niekompetencję, totalny brak pomysłu na Polskę i słabość kadrową partii. Program PiS budzi politowanie a dyskusje na tematy gospodarcze i polityczne przypominają zabawę „w pomidor”, gdzie posłowie bezwiednie powtarzają w kółko 2-3 zdania i niczym uczniowie na trudnej lekcji, co chwila zerkają na zegarek. Zupełnie inaczej się czują dyskutując o katastrofie – tu mogą kozaczyć, zgrywać jedynych patriotów, miotać oskarżenia i liczyć, że bezkarnie ujdzie największe nieuctwo i niekompetencja. Nic dziwnego, że prawda to dla nich kłopotliwa sterta bezużytecznych politycznie faktów.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP
www.szejnfeld.pl