Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Układ bezprawia

Redaktor admin on 26 Kwiecień, 2013 dostępny w Prace Senatu. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Nieczęsto piszę o wydarzeniach kulturalnych, ale też pierwszy raz zdarzyło się, by powstał film, który w tak bezpośredni sposób dotyka tego, co jest w kręgu moich ścisłych zainteresowań zawodowych już od lat. Film „Układ zamknięty”, bo o nim jest mowa, to historia sprzed około dziesięciu lat. Opowiada o krakowskich biznesmenach, Pawle Reyu i Lechu Jeziornym, którzy za swój gospodarczy sukces ponieśli srogą karę – zostali oskarżeni, trafili do więzienia, a ich rodziny musiały przejść przez piekło. Ta produkcja pokazuje mechanizm łamania przedsiębiorców przez hermetyczny krąg zepsutych urzędników. W tym tych, którzy powinni stać na straży prawa.

Film obejrzałem z zapartym tchem, choć tę historię znałem dobrze. Tak jak dziesiątki podobnych, z którymi zetknąłem się w swojej politycznej karierze.

Dramat przedsiębiorców zaczyna się w filmie w momencie, kiedy do ich domów wpada brygada antyterrorystyczna i na oczach małych dzieci wywleka ich do policyjnych furgonetek. To jednak dopiero początek tragedii, bo przedsiębiorcy szybko przekonują się, że to nie pomyłka, lecz zorganizowane działanie kilku skorumpowanych urzędników. A wśród nich – przede wszystkim do gruntu zepsutego prokuratora i chciwego naczelnika izby skarbowej, chcących na dramacie biznesmenów zbić interes.

Czy ta historia mogła wydarzyć się w Polsce naprawdę? Czy to możliwe, by klika prokuratorsko-urzędnicza odważyła się na tak bezwzględne działania wobec uczciwych ludzi? Niestety tak. Historia tych biznesmenów pokazuje, że nie ma granic, za które nie posuną się źli ludzie mający władzę i poczucie bezkarności. Co gorsza, w latach dziewięćdziesiątych i do pierwszych lat drugiej połowy dwutysięcznych takich spraw było mnóstwo. Każda spośród tych, które znam, mogłaby posłużyć za scenariusz dla podobnego filmu.

Państwo nagradzało urzędników działających bezwzględnie wobec ludzi sukcesu

W tamtych czasach klimat wokół biznesu był zupełnie inny niż dzisiaj. Państwo wręcz nagradzało i promowało urzędników potrafiących działać bezwzględnie wobec osób odnoszących sukcesy. Pomimo, że oskarżenia okazywały się często, tak jak w przypadku bohaterów „Układu zamkniętego”, niewarte funta kłaków, to ci, którzy je formułowali, szybko zyskiwali opinię specjalistów i ludzi niebojących się działać zdecydowanie. A to oznaczało istotne przyspieszenie kariery. Tak było chociażby w przypadku prokuratora zamieszanego w sprawę Reya i Jeziornego. Kto zresztą z tamtych czasów nie pamięta upadłości komputerowego giganta JTT czy losów Romana Kluski, prezesa Optimusa?

Prawda jest taka, że wtedy biurokracja niszczyła tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi prowadzących mniejsze i większe firmy. Tyle tylko, że większość z nich nigdy nie stała się znana szerszej rzeszy ludzi.

To właśnie w tamtym czasie, na podstawie takich spraw jak Optimus czy JTT, doprowadziłem w Sejmie do powołania speckomisji ds. zbadania kontrowersyjnych działań administracji wobec przedsiębiorców. Zostałem jej przewodniczącym. Po zapoznaniu się z setkami przypadków łamania prawa przez prokuratorów i urzędników, wystąpiłem do rządu – jako pierwszy oficjalnie w imieniu Sejmu – o rozdzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Chciałem doprowadzić do likwidacji politycznych, a niekiedy wręcz partyjnych, metod wpływania na losy śledztw i przebieg procesów. Wtedy też przygotowałem projekt ustawy o osobistej odpowiedzialności majątkowej urzędników. Niestety, byłem w opozycji, więc wówczas rządzący skutecznie zablokowali te zmiany. Zablokowali na wiele, wiele lat, ja jednak nie odpuszczałem.

Daj człowieka, a paragraf się znajdzie

Kolejne lata nie tylko nie przyniosły poprawy, ale jeszcze bardziej podgrzały atmosferę nieufności – już nie tylko wobec przedsiębiorców, lecz właściwie w stosunku do wszystkich, którzy odnieśli jakikolwiek sukces. Dość wspomnieć słynne i znaczące słowa ówczesnego prezydenta: „Jeśli ktoś posiada pieniądze, to skądś je ma”, po których rozpętano „walkę z Rzeczpospolitą dla bogatych”. Pamiętamy też bolszewicko brzmiące hasło: „Niewinni nie muszą się bać”, które wznoszono za każdym razem gdy odzywały się głosy krytyki wobec uprawiania polityki strachu. A dlaczego polityka strachu była skuteczna? Bo zbyt wielu ludzi w Polsce wciąż pamiętało inny slogan: „Daj człowieka, a paragraf się znajdzie”.

Niestety, wiele lat musiało minąć, trzy kadencje Sejmu i kilka rządów, by moje propozycje mogły zostać wprowadzone w życie. Dopiero objęcie władzy pod koniec 2007 roku przez Platformę Obywatelską otworzyło szansę na radykalną zmianę prawa oraz likwidację karygodnych praktyk organów kontroli i ścigania. Przełomowym był rok 2008. To początek prawdziwych zmian w podejściu do kwestii odpowiedzialności urzędniczej za błędne, krzywdzące decyzje.

Rozpoczęte prace nad pakietem ustaw deregulacyjnych zaczęły dawać owoce. Co kilka miesięcy uchwalano kolejną ustawę, zmieniano kolejne prawo gospodarcze i podatkowe. Do znaczących kroków należy zaliczyć zestaw ustaw, które media ochrzciły mianem „Pakietu Szejnfelda”, a które wprowadzały chociażby tak rewolucyjne zmiany, jak zasadę domniemania uczciwości podatników, ustanowienie transparentności działania administracji publicznej, likwidację „aresztów wydobywczych”, zamianę kultury zaświadczeń na kulturę oświadczeń czy wreszcie uchwalenie specustawy o majątkowej odpowiedzialności urzędników.

Nie można nie wspomnieć oczywiście także o radykalnym ograniczeniu zakresu kontroli. Wprowadziliśmy bowiem m.in. obowiązek zawiadomienia o kontroli, prawo zgłoszenia sprzeciwu wstrzymujące kontrolę, zakaz wykorzystywania dowodów z kontroli pozyskanych niezgodnie z prawem czy też skrócenie rocznego limitu kontroli, w zależności od wielkości firm.

Z nieuczciwymi urzędnikami należy walczyć jak z mafią

Droga do sukcesu, którym będzie uczynienie z Polski państwa przyjaznego przedsiębiorcy czy szerzej – obywatelowi, jest jeszcze daleka. Obecne państwo zerwało jednak z nieprzyjazną obywatelowi retoryką. Dziś najważniejszym wyzwaniem jest zmiana mentalności urzędników niższego szczebla i uświadomienie każdemu, kto działa wbrew przepisom, że może w przyszłości ponieść za to karę. Przyjrzeć się należy także resztkom lokalnych nieformalnych klik, gotowych wspierać się wzajemnie w dążeniu do osiągnięcia własnych celów, sprzecznych z prawem i zasadami współżycia społecznego. Podobnych do takich, jak ta z „Układu zamkniętego”. Ich działania wyczerpują bowiem znamiona przestępczości zorganizowanej. Należałoby więc z nimi walczyć tak, jak państwo walczy z mafią.

Winni nadużyć i łamania prawa ze sprawy Reya i Jeziornego nie tylko nie ponieśli kary, ale nawet awansowali i dzisiaj mają się dobrze. Prokurator, który był spiritus movens całej intrygi, trafił później do prokuratury apelacyjnej. Dziś jest bezkarny, bo chronią go przepisy o przedawnieniu. A jego kolega z izby skarbowej wypoczywa na emeryturze.

Jeśli chcemy budować państwo prawa, musimy nie tylko upraszczać wszelkie przepisy i procedury, ale także skuteczniej karać tych, którzy swojej pozycji nadużywają. Teraz i w przyszłości, wierzę w to, tak karygodne sytuacje nie powinny mieć już miejsca. Bardzo się cieszę, że mogłem do się tego przyczynić – chociażby za pomocą ustaw z „Pakietu na rzecz przedsiębiorczości”. Szkoda tylko, że musiało minąć tyle lat i tak wielu niewinnych ludzi straciło swoją szansę na dobry biznes i normalne życie.

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)