Otworzą, czy nie otworzą? Będą czynne czy nie będą? Będą przyjmowali, czy nie będą? Każdego roku w okresie świąteczno-noworocznym miliony Polaków zastanawia się czy gabinety ich lekarzy rodzinnych będą czynne, czy też nie. Na przełomie grudnia i stycznia bowiem pacjenci stają się w Polsce zakładnikami części lekarzy, którzy domagają się więcej pieniędzy. Oczywiście, zawsze pod szczytnym hasłem „troski o dobro pacjentów”.
Nakłady NFZ dla lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej mają w przyszłym roku wzrosnąć z ok. 5 mld zł do 6,2 mld zł, przy czym sam wzrost stawki kapitacyjnej już wyniósł z 96 zł do 136,8 zł. Docelowo jednak może osiągnąć nawet144 zł za każdą przypisaną osobę danemu lekarzowi. Jeśli na przykład na lekarza przypada ok. 2.000 pacjentów, a podobno są i tacy, co mają zarejestrowanych po 3.000 osób (choć oczywiście są i lekarze mając mniejszą liczbę pacjentów), to widać, iż mamy do czynienia z bardzo przyzwoitymi sumami. Z tego powodu często wynagrodzenie lekarza Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ) jest wyższe niż pensja premiera czy prezydenta państwa. Dla niektórych nadal to jednak za mało. Być może takiego zdania są na przykład lekarze zrzeszeni w ramach Porozumienia Zielonogórskiego. Wygląda bowiem na to, iż dodatkowe 1,177 mld zł na służbę zdrowia to dla nich kwota niewystarczająca, żeby otworzyć na początku stycznia swoje gabinety. Chcą więcej i to znacznie. Mówi się o kwocie sięgającej nawet 2 mld zł!
Minister Zdrowia miałby zapewne mniej problemów, gdyby siedział z założonymi rękami i nic nie robił. Zamiast tego zaproponował szereg rozwiązań korzystnych dla pacjentów, na przykład w postaci dwóch pakietów: kolejkowego i onkologicznego. Ich realizacja zakłada zwiększenie od bieżącego roku kompetencji lekarzy rodzinnych, m.in. z uwagi na poszerzenie katalogu badań wykonywanych w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. Co ciekawe, takie było oczekiwanie zarówno pacjentów, jak i środowiska lekarskiego oraz ekspertów. Oczywiście równocześnie z tym minister musiał zadbać także o zwiększenie nakładów NFZ na finansowanie podstawowej opieki zdrowotnej. Ale co z tego? Problemy mamy nadal, bo okazuje się, iż dla niektórych kasa jest ważniejsza, niż zdrowie chorych.
Cóż, reforma służby zdrowia, zmiany i nowe zadania stały się chyba dla przedstawicieli Porozumienia Zielonogórskiego jedynie pretekstem do wysunięcia kolejnych żądań, które trudno byłoby uznać, iż służą pacjentom. Bo, na przykład konia z rzędem można byłoby zaproponować temu, komu uda się wyjaśnić, jakim cudem postulat zniesienia kontroli nad jakością podstawowej opieki zdrowotnej w Polsce miałby spotkać się ze zrozumieniem i przychylnością pacjentów! Podobnie w przypadku żądania Porozumienia Zielonogórskiego dotyczącego wprowadzenia braku obowiązku odbywania szkoleń onkologicznych dla lekarzy rodzinnych, którzy przekroczą tzw. wskaźnik czujności onkologicznej.
Nie można więc chyba dać się nabrać na zapewnienia lekarzy zrzeszonych w ramach Porozumienia Zielonogórskiego, że odmawiając podpisania umów z NFZ-em na 2015 r. i decydując się na nieotwieranie gabinetów od 2 stycznia, walczą o dobro pacjentów. Wydaje się, że to tylko zwykłe mydlenie oczu w sytuacji, gdy jasne jest, iż każdego roku, część lekarzy, także pod wpływem związkowej wierchuszki, stara się wykorzystać renegocjację umów z NFZ-em do załatwienia korzystniejszych dla siebie kontraktów.
Oczywiście, każdy ma prawo do walki o wyższe zarobki, a już na pewno o żądanie godziwej zapłaty za wykonywaną pracę, ale nie powinno się to odbywać ze szkodą dla innych, zwłaszcza pacjentów. Zawód lekarza wiąże się bowiem ze szczególną odpowiedzialnością i o tym nie można zapominać. Dlatego trudno zgodzić się na to, aby dążenie do zarabiania jeszcze większych pieniędzy było w stanie przysłonić wszystko, i misję, i służbę, i zwykłą przyzwoitość.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego