Rzeczpospolita
(Tytuł oryginału – Wolność i wiedza)
Kiedyś, wyjeżdżając za granicę, robiłem moim rozmówcom taki mini quiz. Pytałem: jakbyś miał dać Polsce tylko jedną radę, nie dwie, nie pięć, nie dziesięć, ale tylko jedną, co powinniśmy zrobić, by się lepiej i szybciej rozwijać, co byś radził? „Stawiajcie na naukę!” – brzmiała odpowiedź.
Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007 – 2013 nie można traktować do końca, ani jako zintegrowanej, średniookresowej koncepcji rozwoju gospodarczego i społecznego kraju, ani jako programu po prostu mającego posłużyć do wykorzystania środków dostępnych w ramach europejskiej pomocy dla krajów członkowskich. Plan ten koncentruje się głównie na celach charakterystycznych dla polityki spójności, co jest właściwe bardziej dla krajów zapóźnionych, a nie rozwijających się, trudno więc go traktować także jako program na rzecz rozwoju. NPR nie będzie też podstawą do negocjacji zasad i kierunków wdrażania środków pomocy strukturalnej w Polsce, ponieważ Unia Europejka nie wymaga takich dokumentów. Powstaje więc pytanie – czym jest i czemu ma służyć ten dokument?… Pytanie o tyle uzasadnione, że nawet sami autorzy przyznają, iż dopiero na podstawie NPR-u zostanie opracowany podstawowy dokument strategiczny w ramach polityki naszego państwa, jako członka Unii Europejskiej, a mianowicie Narodowe Strategiczne Ramy Odniesienia, będący przełożeniem na poziom krajowy Wspólnotowych Strategicznych Ram Odniesienia. Te ostatnie natomiast nie są jeszcze znane. Jak można więc budować krajowe ramy odniesienia skoro nie znamy wspólnotowych?… I to pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
Metodologia pisania NPR nie daje także podstaw do poważnego traktowania tego dokumentu, jako projektu gotowego już do konsultacji i ewentualnych tylko korekt. Niestety, będzie on chyba musiał być poddany gruntownej przebudowie (jeśli oczywiście ktoś uzna, że taki dokument jest w ogóle potrzebny) i to nie tylko w swojej właściwiej sferze, ale też w zakresie materiałów wyjściowych. Bo i o te materiały chodzi. NPR winien być bowiem wypadkową analiz, a zarazem spinaczem różnych innych rozwiązań i planów. Winien unifikować w jednym dokumencie cele i priorytety zawarte na przykład w Narodowej Strategii Rozwoju Regionalnego, w strategiach sektorowych, w strategiach regionalnych, w koncepcji przestrzennego zagospodarowania kraju, w programach wieloletnich, w założeniach polityki naukowej, czy polityki naukowo-technicznej, w założeniach polityki innowacyjnej, itd.…. One jednak jeszcze nie są opracowane i przyjęte, albo są już nieaktualne. Na jakiej więc podstawie proponuje się NPR? Czy teraz wspominane polityki oraz strategie będą modyfikowane lub pisane od nowa „pod” projekt NPR-u?… Pamiętać też trzeba, iż NPR skonstruowany został pod inną filozofię wykorzystywania środków unijnych, a mianowicie pod projekty wielofunduszowe, a nie jednofunduszowe. Sprawa ta jest jeszcze negocjowana, ale ma jednak podstawowe znaczenie. Konstrukcja Planu powinna być bowiem podporządkowana rozwiązaniom bardziej prawdopodobnym, niż pożądanym, a jest odwrotnie. Gdyby bowiem propozycje Komisji Europejskiej w zakresie wykorzystania funduszy strukturalnych potwierdziły się, to wdrażanie w Polsce 16 programów regionalnych stanęłoby pod poważnym znakiem zapytania.
Gdy się przyjrzeć dokumentowi, o którym mowa, to trudno nie odnieść wrażenia, że wykonano próbę wniesienia do niego wszystkiego, co się tylko da. Z tych przyczyn stał się on materiałem skomplikowanym, nieprzejrzystym i wewnętrznie niespójnym. Tworzą go bowiem 3 cele strategiczne, aż 10 priorytetów, 30 kierunków działań, 145 przedsięwzięć i działań, a w warstwie realizacyjnej 6 programów horyzontalnych, 37 programów operacyjnych i 70 obszarów. Mimo jednak takiej konstrukcji, w dyskusji publicznej podnosi się, iż w programie nie ma wielu priorytetów i działań, które winny się w nim znaleźć. Co to oznacza? Ano nic innego, tylko to, że jak się chce strategią średniookresową objąć wszystko, to i tak nie ustrzeże się pominięcia czegoś ważnego, choćby dla tych, co dokumentu nie przygotowywali, a go oceniają. I tak oto kończą się próby osiągania wszystkiego – skutecznie nie osiąga się niczego! Dodatkową trudność sprawia to, że większość kierunków i działań jest sformułowana na dużym poziomie ogólnikowości, co znakomicie przekreśla idę bycia przez NPR faktycznym planem.
Wydaje się, że przyjęta przez rząd metoda jest powtórzeniem błędu Strategii Lizbońskiej. Łączenie wielu, niekiedy sprzecznych ze sobą priorytetów, tworzy mało spójny wewnętrznie zbiór utrudniając efektywną realizację zadań. Jest to metoda zdecydowanie mniej skuteczna, niż polityka oparta na jasno i wąsko zdefiniowanych priorytetach. Ale cóż, jest to skutek obranej metody pracy nad NPR. Uczestniczyły w niej wszystkie resorty, więc każdy priorytet, z ich punktu widzenia, był ważny. Takie są też efekty pracy nad odchodzeniem od Polski resortowej poprzez przygotowywanie projektów strategii w… resortach. Zresztą błąd ten leży nie tylko w sferze przygotowania NPR-u, ale też w planowanej fazie realizacyjnej. Mianowicie dokument przesądza również, no bo i musi, kto będzie wdrażał poszczególne priorytety i kierunki działań. Znaczącą role powierza się w nim ponownie rządowi i poszczególnym ministerstwom, marginalnie traktując jednocześnie rolę jednostek samorządu terytorialnego. Czy tak ma wyglądać zamiar przebudowy ustrojowej państwa i zwiększenia samodzielności samorządu, zwłaszcza wojewódzkiego?
W debacie politycznej nad projektem Narodowego Planu Rozwoju nie pozostawiono na tym dokumencie suchej nitki. I trudno się dziwić. Zarzucano mu wiele i to paradoksalnie z różnych, przeciwstawnych powodów. I dlatego, że w nim nie ma tego, czy tamtego i dlatego, że to i owo jest. O tym, czego w NPR jest za dużo, zdań kilka poświęciłem wyżej, tu natomiast chciałbym wspomnieć tylko o tym, czego w tym programie nie ma i co budzi zdecydowane zdziwienie. W NPR nie mówi się bowiem o koniecznej reformie finansów publicznych oraz o kluczowej sprawie jaką jest strategia dojścia do strefy euro, wraz z niezbędnymi działaniami prowadzącymi do spełnienia kryteriów z Maastricht. Czy można mówić o strategii rozwoju na najbliższe kilkanaście lat w oderwaniu od tak fundamentalnych spraw? Wydaje się, że nie.
Dla każdego jest sprawą oczywistą, iż ideą przewodnią, żeby nie powiedzieć jedyną, w NPR winno być wspieranie rozwoju. Natomiast różne metody zostaną wskazane, gdy zapytamy – w jaki sposób? W wachlarzu możliwych odpowiedzi, dokonując dużego uproszczenia, można by wskazań na dwie skrajne szkoły. Jedna mówi: należy wspierać najlepszych (by pociąg mógł osiągać świetne wyniki w biciu rekordów prędkości i owszem potrzebne jest odpowiednie torowisko, nowoczesne zarządzanie ruchem, czy sprawne wagony, ale celu nie osiągnie się używając przestarzałej lokomotywy; potrzebna jest więc inwestycja w lokomotywę, w „motor” dający siłę i szybkość dostosowując do niego całą konieczną infrastrukturę). Inna szkoła, zresztą bardzo silna w Polsce, odpowie: skuteczną metodą winno być wspieranie najsłabszych, poprzez wyrównywanie dysproporcji i to w każdej dziedzinie, na przykład w rozwoju regionalnym, w rozwoju przedsiębiorczości, w ochronie środowiska, w poziomie życia społecznego, w oświacie, w nauce… Ta szkoła, choć podbudowana szlachetnym poglądem sprawiedliwości społecznej oraz równomiernego i zrównoważonego rozwoju, ma jednak jeden poważy skutek uboczny – najczęściej równa w dół, a nie w górę. Po lekturze NPR-u wydaje się, że rząd opowiedział się za drugą szkołą. Ja reprezentuję tę pierwszą. Jestem za jedną, silną „lokomotywą”!
Jak już była mowa, NPR wymienia aż 10 priorytetów strategicznych, ale i bez tego większość z nich stanowi przecież niezbędne czynniki wzrostu gospodarczego. Są to inwestycje, zatrudnienie, eksport, przedsiębiorczość, innowacyjność, ochrona rynku, integracja społeczna, wiedza i kompetencje, aktywizacja i mobilność oraz gospodarowanie przestrzenią. Które są ważne, a które mniej ważne? Jak ma wyglądać hierarchia i sposoby ich stymulowania? Nie wiadomo. Odpowiedzi można szukać tylko pośrednio w proponowanym podziale środków, zwłaszcza z Unii Europejskiej. I tu czeka nas zaskoczenie, bowiem aż 40,6% środków ma być przeznaczone na potrzeby rozwoju regionalnego i przekształcenia strukturalne obszarów wiejskich, 20,6% na finansowanie infrastruktury drogowej, natomiast tylko 4,6% na naukę, nowoczesne technologie i społeczeństwo informacyjne. Pogratulować!
W kontekście NPR-u mówimy ciągle o przyszłości. Ale, czy ktoś się zastanowił, co należałoby zrobić zanim w ogóle będziemy planować rozwiązania na lata 2007 – 2013? Czy ze zmianami instytucjonalnymi i funkcjonalnymi w administracji publicznej możemy czekać jeszcze kilka lat? Czy z reformą finansów publicznych, w tym ze zmianą sytemu ubezpieczeń społecznych, albo sytemu podatkowego, naprawą sytuacji w służbie zdrowia, albo rozwojem przedsiębiorczości i rynku pracy, możemy jeszcze czekać, aż zaczniemy wdrażać projekt Narodowego Planu Rozwoju? Czy bez zmian „tu i teraz” jakiś plan średnio, czy długookresowy będzie miał sens? By móc wdrażać jakiekolwiek plany w przyszłości musimy się brać za pozytywne zmiany już teraz. I dlatego rozumiem wszystkich, którzy krytykują obecny rząd i koalicyjną większość. Bo czyż końcówka kadencji jest najlepszym czasem na zastanawianie się, jak odchodzić od państwa sektorowo-korporacyjnego na rzecz modelu państwa samorządowo-obywatelskiego, jak przeprowadzać Polskę z cywilizacji produkcyjnej do cywilizacji informatycznej, jak zapewniać konkurencyjność polskiej gospodarce, nauce i kulturze? „Racjonalny przywódca” zastanawia się nad tym wszystkim przed przejęciem władzy, a potem swoje wnioski i propozycje konsekwentnie wdraża w życie, a nie rozpamiętując przeszłość, myśli o przyszłości już za innych i to na dwa miesiące przed podaniem się do dymisji.
Wszystkim nam jest potrzebna większa doza odwagi, ale przede wszystkim nowej ekipie rządzącej, która winna nauczyć się budowania sukcesu dla innych. Powinniśmy mieć odwagę postawić na wolność. Ludziom w Polsce należy dać maksimum wolności, rozwijając w nich zmysł przedsiębiorczości. Poczucie swobody, braku skrępowania, przyjaznego otoczenia wyzwala pozytywne siły zagospodarowania każdej wolnej przestrzeni. Wystarczy nie zakazać budowy lotniska, by, jeśli będzie ono potrzebne, znaleźli się tacy, którzy w nie zainwestują. Oddając inicjatywę w ręce obywateli państwo może ograniczyć zakres strategicznych celów, zmniejszyć ilość priorytetów, zrezygnować z wielu kierunków działań. Likwidacja barier i zmniejszanie ograniczeń jest najlepszym, często bezkosztowym sposobem na wyzwolenie sił i mechanizmów rozwojowych. Cała aktywność rządzących winna się skupić więc na naprawie kraju poprzez ograniczanie sfery regulacyjnej państwa połączonej z likwidacją niekompetencji w administracji publicznej, zmniejszaniem skali korupcji i zwiększaniem sfery wolności obywateli, w tym wolności gospodarczej. Głównym wyzwaniem winno być budowanie podstaw rozwoju „klasy średniej”, w myśl starej zasady, że bogactwo obywateli jest bogactwem państwa. Natomiast, w ramach zwiększania swobody z jednej strony i transparentności państwa z drugiej strony, lepszym rozwiązaniem byłaby likwidacja nadmiaru przepisów, niż tworzenie nowych, połączona z równoczesną zmianą filozofii tworzenia prawa. Normy, w zasadzie, powinny odnosić się jedynie do tego, co miałoby być z jakichś powodów ograniczone lub zakazane, a nie regulować to, co miałoby być dozwolone.
To, co w Polsce także należałoby wreszcie konsekwentnie wprowadzić, to zmiany w zasadach udzielania pomocy, i tej społecznej, i tej publicznej dla przedsiębiorców. Pomoc państwa walczącego o utrzymanie wzrostu i dbającego o rozwój winna odbywać się według zasady: „pomoc socjalna udzielana jest wyłącznie najsłabszym, pomoc publiczna udzielana jest wyłącznie najsilniejszym”. Trzeba pomagać mądrym, trzeba pomagać przedsiębiorczym i innowacyjnym. Trzeba pomagać rozwojowi! Postawmy więc na liderów, nie zapominając o najbardziej potrzebujących. Wtedy dopiero, może wyrwiemy się z zaklętego kręgu bezsensownego rozdawnictwa nieprzynoszącego korzyści już nawet w krótkim okresie czasu.
Adam Szejnfeld
poseł Platformy Obywatelskiej
przewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki