Wyjątkowo intensywna kampania wyborcza dobiegła wreszcie końca. W minioną niedzielę odwiedzili państwo urny wyborcze, a już w ciągu najbliższych dni zaczną znikać płyty z plakatami kandydatów, na billbordach znów zakrólują reklamy firm, a młodzi ludzie zaczną wręczać raczej reklamy szkół językowych, niż ulotki licznych kandydatów.
Kampania ta, mimo swojej intensywności, nie obfitowała niestety w poważne dyskusje. Nie było prawdziwych debat między politykami. Walka toczyła się raczej na klej niż na argumenty. Na klej, bo miasta, co róż zalewały fale plakatów, a następnie fale łobuzów, którzy nie mając szacunku dla pracy innych zrywali i niszczyli, co się dało. Sam już nie wiem, kiedy wreszcie nauczymy się szacunku do siebie nawzajem. Minęło 15 lat szkoły demokracji i niewiele się zmieniło. Jedyna poprawa, to radykalne zmniejszenie się ilości partii i kandydatów, którzy zaśmiecali nasze miasta i wsie bezpośrednim naklejaniem plakatów wszędzie, gdzie się tylko dało. Praktycznie chyba tylko jedno ugrupowanie zniszczyło wiele płotów, tynków na elewacjach, skrzynek elektrycznych i telekomunikacyjnych, przystanków autobusowych…. Reszta przestrzegała niepisanej zasady – reklamuj się, ale nie niszcz. To plus. Plus, że klejenie czegokolwiek odchodzi już w zapomnienie. Niestety minus, że w to miejsce wdziera się złodziejstwo i łamanie prawa wyborczego. Polegało to na niszczeniu, zdejmowaniu i kradzieży całych płyt z plakatami i całych banerów. Były miasta, w których w ciągu jednej nocy potrafiły zniknąć wszystkie płyty Platformy Obywatelskiej z plakatami. Wszystkie! Na to miejsce natomiast pojawiały się reklamy zupełnie innych partii. Jeśli więc chodzi o niszczenie plakatów, to ostatnimi czasy mieliśmy w naszym Sztabie Wyborczym okazję poczuć się jak rasowi kinomani – raz po raz oglądaliśmy filmy akcji (monitoring w Pile wielokrotnie filmował „nieznanych sprawców” zdejmujących moje plakaty), w których młodzi dżentelmeni zrywali plakaty lub kradli je razem z płytami. Film pt. „Zdjąć Szejnfelda” można pewnie obejrzeć w wielu komisariatach na terenie całej Wielkopolski, gdzie jest zainstalowany monitoring…
Nie żal mi specjalnie swoich plakatów, żałuję natomiast, że w mijającej właśnie kampanii przeważały sensacyjne wiadomości, oskarżenia rzucane bez zastanowienia, szaleństwo nieprawdziwych przekazów. Nawet, kiedy lokalne władze – tak jak to miało miejsce we Wrześni – tworzyły warunki do przeprowadzenia debaty, tak naprawdę nie dochodziło do niej. Ci, którzy mieli przyjemność w owym czasie odwiedzić Wrześnię, na pewno długo nie zapomną widoku wrzeszczącego do mikrofonu pana Leppera, zupełnie niepozwalającego dojść innym do głosu. W pamięci pozostaną również walki na megafon pomiędzy SLD i SDPL – ktoś, kto umieścił namioty obu partii obok siebie, chciał chyba „rozlewu krwi”… Do rozlewu krwi na szczęście nie doszło, do wymiany argumentów na nieszczęście również nie doszło. Debata polityczna rozegrała się na słupach ogłoszeniowych, latarniach, barierkach, balustradach i murach. Zamiast argumentów, główną rolę grał klej do tapet.
Adam Szejnfeld
Platforma Obywatelska
www.szejnfeld.pl