Polska dzisiaj i ta sprzed jeszcze sześciu lat to dwa różne kraje. Za nami być może najintensywniejszy okres rozwoju w historii Polski, dokonany naszym wspólnym wysiłkiem przy znaczącym udziale pieniędzy z Unii Europejskiej. Drogi, mosty, autostrady, hale sportowe i stadiony, sieci energetyczne, gazowe, kanalizacyjne, farmy wiatrowe, oczyszczalnie ścieków, ciepłownie, obiekty kultury, uczelnie wyższe… Długo można by wymieniać inwestycje, które powstały dzięki środkom z UE. Dotacje i dopłaty zmieniły także polską wieś. Ponad połowa mieszkańców ma już dostęp do Internetu, powszechne stały się wodociągi i gazociągi, poprawił się stan szkolnictwa i dróg. Eksperci oceniają, że dochody rolników po akcesji Polski do Unii Europejskiej są dwukrotnie wyższe niż przed przystąpieniem. Nasza wieś stała się atrakcyjnym miejscem do życia i coraz chętniej osiedlają się na niej ludzie przenoszący się również z miast.
Ten szybki rozwój zostanie utrzymany dzięki zakończonym sukcesem negocjacjom nad nowym budżetem Unii Europejskiej na następne siedem lat. Nie było łatwo. Negocjacje trwały kilkadziesiąt godzin niemal bez przerwy. Na co dzień przywódcy państw nie mieli czasu wziąć prysznicu czy zmienić koszuli. Powietrze gęstniało od kolejnych miliardów euro, jakie pojawiały się na negocjacyjnym stole. Napięcie udzielało się nawet dziennikarzom, którzy podobnie jak politycy nie mieli czasu na solidny odpoczynek.
W tej skomplikowanej grze liczyły się koalicje, tworzone na długo przed szczytem wszystkich 27 przywódców. Takie, jak chociażby koalicja przyjaciół polityki spójności, czyli grupa państw sprzeciwiających się cięciom na wspieranie rozwoju biedniejszych regionów UE, w której prym na szczycie wiódł polski premier. Polska dyplomacja wykonała doskonale swoją robotę na długie miesiące przed negocjacjami, współtworząc z innymi państwami stanowisko, którego nie udało się rozbić państwom domagającym się oszczędności. Jeszcze raz okazało się, że współpraca przynosi większe rezultaty aniżeli małostkowość i pycha.
Koniec. Udało się. Jest sukces. Polska w wyniku tych negocjacji dostanie prawie 106 miliardów euro do 2020 r, czyli aż 440 miliardów złotych! Do tego można jeszcze dodać 7 mld, bowiem wynegocjowaliśmy prawo zaliczania VAT do wydatków kwalifikowanych i pokrywanych z funduszy. To więcej, niż kwota, którą PO obiecała w kampanii wyborczej, a która przez wielu została przedstawiana, jako nierealna. Nawet politycy opozycji nie mieli innego wyjścia, jak nazwać wynik negocjacji sukcesem, choć jak zwykle znalazło się kilku takich, którzy postanowili zadać gwałt rozumowi upierając się, że w tych warunkach, w czasach kryzysu i atmosferze oszczędzania Polska mogła dostać więcej.
Każdy ze zdobytych miliardów to lepsza infrastruktura, nowe inwestycje, a więc i nowe miejsca pracy. Każdy z tych miliardów to wielki powód do zadowolenia. To także dowód uznania za efektywne wykorzystanie środków unijnych w minionych latach. Polska tych funduszy nie zmarnowała i chociażby dlatego w trudnych czasach kryzysu pozostaliśmy zieloną wyspą wzrostu gospodarczego. W kolejnych latach polska gospodarka znów dostanie wiatr w żagle, bo pieniądze płynące szerokim strumieniem do Polski wygenerują silny impuls inwestycyjny. Miliardy dla Polski na lata 2014-2020 to nie tylko sukces rządu, ale wszystkich Polaków, naszej zaradności, pracowitości i przedsiębiorczości.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP