Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Aborcja w PiSie

Redaktor admin on 12 Lipiec, 2007 dostępny w Felietony, Felietony 2007 rok. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Kilka tygodni temu zarzuciłem rządowi, że zajmuje się tematami zastępczymi, rzeczami z góry skazanymi na niepowodzenie, ale przyznam, iż nigdy bym nie przypuszczał, że o taką właśnie rzecz rozbije się Prawo i Sprawiedliwość. To właśnie ta partia ogłosiła się fundamentem nowego ładu, niepokonanym tytanem, który miał nam na swoich barkach przynieść IV RP. Okazało się, że ten tytan, partia, która wydawała się scementowana dyscypliną pod dyktando Jarosława Kaczyńskiego, ma gliniane nogi. PiS rozbił się niespodziewanie o propozycje zmian w konstytucji, ku uciesze współkoalicjanta – LPR. No, ale tak to już jest, „kto walczy mieczem, od miecza ginie”. W ostatnich dniach natomiast, mimo kierowanych do PiS-u i LPR-u przestróg, zwłaszcza od ludzi Platformy Obywatelskiej, wyciągnięto znów z pochew miecze, by wywołać wojnę religijną. Krew się więc polała a trupy zaczynają słać się po pobojowisku…

Najśmieszniejsze jest to, że kryzys w PiS-ie powstał w wyniku batalii, której wynik od początku był do przewidzenia. Nikt, kto zna się na prawie konstytucyjnym nie wierzył bowiem, że w obecnym rozkładzie sił parlamentarnych można zmienić konstytucję. Od początku dyskusja o aborcji była tylko polityczną gadaniną i zamydlaniem oczu wyborcom. Równie dobrze rząd mógłby wypowiedzieć wojnę USA i rozpocząć narodową debatę, czy najpierw zaatakować wschodnie czy zachodnie wybrzeże! I w tym i w innym wypadku nic nie zmieniłoby faktu, że bierze się za rzecz z góry skazaną na sromotną klęskę.

Gdyby posłowie byli wynagradzani za efektywność pracy gwarantuję, że nie traciliby miesięcy na bezproduktywne rozmowy o aborcji, wysokości opłat za rozwody, definicję pornografii, czy na poprawianie karygodnych błędów w ustawach, które dopiero, co sami uchwalili. Niestety, za pieniądze podatników mogą robić, co chcą i jak długo chcą, nawet wiedząc, że i tak nic z tego nie wyniknie. Przez to na pewno minie wiele cennego czasu, by zająć się prawdziwymi a nierozwiązanymi i trudnymi sprawami.

Ale pospekulujmy jednak troszkę. Czy gdyby Sejm zmienił konstytucję, to jak wielki byłby to sukces? W Polsce dokonuje się tylko około dwustu legalnych aborcji rocznie i to o nich debatowano przez tyle czasu. Ilu w tym czasie ludzi umiera w wyniku biedy, braku lekarstw czy opieki medycznej? Ostrożne szacunki mówią o dziesiątkach tysięcy, ale może być ich znacznie więcej. Po co jednak zajmować się chorymi i ludźmi starszymi, reformować służbę zdrowia, wyposażać szpitale w nowoczesną aparaturę? Można dać ludziom temat zastępczy – napiszą o nim w gazetach, pokażą w telewizji kilku krewkich posłów LPR-u czy PiS-u. Naród się podzieli, spolaryzuje, zawsze się znajdą nowi wyborcy.

Czy jednak na pewno można bezkarnie mącić w polskiej polityce, mącić w głowach Polaków? Z zeszłotygodniowej lekcji widać, że łatwo w ten sposób nie tylko zyskać, ale i stracić. Może wreszcie wstrząs i rozłam w PiS-ie skłonią rząd i koalicyjne partie do porzucenia gier politycznych na rzecz efektywnej pracy. Pożyjemy, zobaczymy.

Adam Szejnfeld

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)