Lekki wiatr niesie zapach wiosny rozśpiewanej skowronkami. Cień bocianów kreśli obraz nadziei na nowo narodzenie. Ogrody się budzą, by dać owoce ludziom i uśmiech dzieciom. Po podwórkach biegają źrebaki i szczeniaki…
Adi. Adi, jak to pięknie brzmi. Takie miękkie, niewinne imię. Dziecko, chłopczyk, chłopiec, młodzieniec i w końcu mężczyzna. Samotny mężczyzna zagubiony we własnych kompleksach, zapętany w myślach o ucieczce przed rzeczywistością. Owładnięty nienawiścią do samego siebie. Szuka swobody, kurtyny tajemnicy dla swoich słabości. Odnajduje wreszcie wolność w… nienawiści. Szerzyć nienawiść! – to jest cel chorego rozumu. Agresja podsycana zawiścią rozpętuje bunt. Najpierw własny, ale ten jest zbyt widoczny, odsłania słabości, nędzę umysłu, prostactwo. Trzeba więc zasłonić, zakryć własną małość wielkością celu. Naród! Oto cel. Naród! Oto wyzwanie odnowiciela, zbawcy! Nędza, bieda, ból. To są pożywki dla zwyrodniałego umysłu. Był Adi, powstał Adolf!
Ileż to już Hitlerów mięliśmy na świecie?! Czy to na północy, czy na południu, na wschodzie, czy na zachodzie. Lata, wieki całe mijają, a co róż rodzi się ludzkości jakaś zakała, zakompleksiony potwór, żywiący się ludzkim nieszczęściem. Wykorzystujący dramaty i tragedie, by szerzyć zło, by mnożyć ból. I po co? Tylko po to, by się chować przed innymi w ich rozpaczy. Ona przyćmiewa wzrok, tępi słuch, pozwala jawić się kimś innym. Można sobie wtedy zbudować inną twarz, twarz, jakiej nie da żaden utalentowany chirurg. Bohater. Oto twarz bandyty – bluźniercy. Tacy byli już i w Niemczech i w bolszewickiej Rosji, i we Włoszech i Japonii, potem w Chinach i w Kambodży, byli też w Korei i na Kubie. Liczne zastępy obrodziły w krajach Afryki, teraz dotykają świat islamu. Byli i są! Mordują w imię życia. W USA, w Afganistanie, na Balii i w Iraku, w Indonezji, w Pakistanie, w… Hiszpanii.
Adolf Hitler. To był ten jeden z nielicznych psychopatów karmiących się ludzka krwią. Było i jest takich jeszcze tylko kilku w najnowszej historii świata. Ale, ileż jest takich małych Adolfów, maleńkich Adolfków? Są nawet wśród nas! Ci mali, maleńcy, którzy czuwają, by tylko się coś nie poprawiło, by tylko komuś nie było lepiej, by przypadkiem ktoś nie uznał, że zmiany idą na lepsze. „Im gorzej, tym lepiej” – oto ich dewiza. Chodzą, jeżdżą po kraju i nawołują do nienawiści. To jest ich tarcza i miecz. Oskarżając innych budują siebie, bo krzyk, totalna krytyka, negacja przeszłości i budowanie strachu przed przyszłością, to podstawowa broń Adolfków. Żądza władzy, pieniądze i niedostępność daje im poczucie własnego bezpieczeństwa. Psychiatra z kaftanem wszak nie pokona zastępów wiernych obrońców.
Ostatnio mogliśmy w telewizji zobaczyć film, w odcinkach, o Adolfie |Hitlerze. Jak mało trzeba wyobraźni, by dostrzec podobieństwa, zobaczyć analogię miedzy tym złoczyńcą wszechczasów z przeszłości, a wieloma obecnie żyjącymi. Ile można dojrzeć także podobieństw w reakcjach ludzi – i tych, co się go bali, i tych, co mu pomagali. Czy znowu podsycający nienawiść, wzniecający bunty i blokady, będą budowali barykada na drodze do radości i rozwoju? Czy znowu walący na odlew, chłostający nie tylko słowem, przekuwający kłamstwo w prawdę, będą rządzić sterując nas ku katastrofie ostatecznej?! Czyżbyśmy my, ludzie, nie zmienili się przez te całe lata?!…
Lekki wiatr niesie zapach wiosny rozśpiewanej skowronkami. Cień bocianów kreśli obraz nadziei na nowo narodzenie. Ogrody się budzą, by dać owoce ludziom i uśmiech dzieciom. Po podwórkach biegają źrebaki i szczeniaki…
Adam St. Szejnfeld
Posel Platformy Obywatelskiej