W tej kamienicy, w której syn mój razem ze mną żył,
– Drewniane schody, brudne ściany, kibla biel –
Mieszkał przez ścianę jakiś podejrzany dla mnie typ,
No, ale ja byłem w AK – a on w AL.
Na schodach mijaliśmy się nie mówiąc sobie nic.
Dopóki noża w brzuch nie wsadzi – wszystko gra!
A wszystko nas dzieliło – łączył nienawistny fryc,
No, ale tamten był w AL – a ja w AK.
Jacek Kaczmarski, „Dylemat”
„Zgoda buduje, bo Polska jest najważniejsza”. Czy to zdanie brzmi znajomo? Jeśli tak, to kto, albo która partia posługuje się tym sloganem, na przykład w trwającej kampanii wyborczej? Podpowiem – żadna. To zdanie powstało bowiem z połączenia haseł wyborczych Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego z czasów kampanii prezydenckiej w 2010 r. Ba! znalazło się ono nawet na egzemplarzu Konstytucji RP, wspólnie podpisanej przez obu kandydatów, a następnie przekazanej na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tak, tak, tej samej WOŚP, która nas fascynuje i tej, którą zajadle zwalcza prawica. No cóż, ale my jesteśmy z PO, a oni są z PiS.
Gdy spojrzeć w przeszłość, to można mieć wrażenie, że ten zapomniany przypadek w kampanii sprzed pięciu lat, to istny science fiction. No, ale to nieodosobniony epizod. W przeszłości działy się niekiedy i większe cuda. Wcześniej, np. w 2002 roku, ale szczególnie w 2005 roku, kiedy rozważano powołanie koalicji „POPiS”. Widać więc, że dzisiejsi polityczni wrogowie jeszcze niedawno rozważali nawet wspólne rządy. Hym…, lepiej wrócimy do poprzednich wyborów prezydenckich. Wtedy cudowna przemiana prezesa PiS skończyła się bardzo szybko. Nastąpiło to zaraz po tym, jak PKW ogłosiła wyniki II tury wyborów prezydenckich. Nie minęło kilka dni i rozpoczęła się PiS-owska kampania pogardy wobec głowy państwa wybranej w demokratycznych wyborach. Trwała ona całe pięć lat kadencji. Na początku padały jedynie „łagodne” określenia typu, że B. Komorowski jest prezydentem z przypadku, lub że w dużej mierze został wybrany przez nieporozumienie… Inauguracją festiwalu nienawiści był bojkot uroczystości zaprzysiężenia prezydenta Komorowskiego. Nie pojawił się na niej Kaczyński, ani ważni posłowie największej partii opozycyjnej. Później było – jak w filmach Alfreda Hitchcocka – już tylko gorzej… Partia Kaczyńskiego bojkotował prezydenta, lekceważyła, wyśmiewała… Odmawiała jakiejkolwiek współpracy, nawet w sprawach najważniejszych – bezpieczeństwa narodowego. Kaczyński nie przyjmował na przykład zaproszeń do udziału w posiedzeniach RBN. To, coś nie do pomyślenia i nie do zrealizowania w naszym środowisku politycznym, ale my jesteśmy z PO, a oni są z PiS.
To już jednak przeszłość. Teraz, od kilku tygodni mamy nowego prezydenta Polski. I co? Czy Platforma Obywatelska bojkotuje wybór Andrzeja Dudy na prezydenta w demokratycznych wyborach? Czy insynuuje, że doszło do przypadku, pomyłki, czy fałszerstwa wyborczego? Czy pluje i wylewa kubły pomyj na nowego lokatora Belwederu? Nie! Zarówno prezydent Komorowski, jak i popierające go środowisko polityczne, przyjęło porażkę z pokorą i stroni od pogardliwych, czy lekceważących komentarzy. Dlaczego? Bo my jesteśmy z PO, a oni są z PiS.
Przyjdzie jeszcze oczywiście czas na analizę prezydentury Andrzeja Dudy. W czasie kampanii bowiem dzisiejszy prezydent złożył wiele obietnic i podjął wiele zobowiązań. Będzie trzeba sprawdzić, jak się z nich wszystkich wywiąże. Możemy jednak mieć pewność, że rząd, z panią premier Ewą Kopacz na czele, będzie w imię interesu państwa i społeczeństwa, a także zgodnie z tradycją i kultura polityczną, współpracował z nowym prezydentem. Jasno i stanowczo, aczkolwiek uprzejmie, będzie mówić też o tym, co jest możliwe do zrealizowania, a co nie. Jeśli będzie trzeba, to będziemy również wyraźnie przypominać panu prezydentowi i partii Jarosława Kaczyńskiego, że konstytucyjnym obowiązkiem rządu jest stanie, w imię bezpieczeństwa obywateli, na straży finansów publicznych oraz budżetu państwa. Tym się różnimy z PiS, bo jesteśmy z PO.
Czas pokaże, jak w takiej sytuacji zachowa się Andrzej Duda – czy będzie prezydentem wyborców tylko jednej partii, czy też będzie w stanie szukać kompromisów ponad politycznymi i partyjnymi podziałami. Pierwsza decyzja w sprawie referendum źle wróży tej idei, ponieważ odpowiada na zapotrzebowanie tylko jednego środowiska politycznego. Wszystko jednak można naprawić. Wystarczy jedynie odrobina chęci i maksimum determinacji. Wtedy może się między nami jeszcze wszystko dobrze ułożyć, mimo, że my jesteśmy z PO, a on jest z PiS.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego