I oto od kilku tygodni mamy nowy pakiet rządu, plan oddłużeniowy zwany ”Pakietem Kołodki”. Do tej pory mieliśmy do czynienia z programem pod nazwą Strategia Gospodarcza Rządu “Praca, przedsiębiorczość, rozwój”, składającej się z trzech części. Najlepiej oceniam “Pakiet przede wszystkim przedsiębiorczość”. Dlaczego? W kilkudziesięciu ustawach zawarte są prawie wszystkie rozwiązania i projekty opracowane w poprzedniej kadencji Sejmu i Rządu z Zespołem ds. Odbiurokratyzowania Gospodarki włącznie, które z różnych powodów nie zostały uchwalone wcześniej. Są tam również projekty przygotowane przez gremia organizacji przedsiębiorców i pracodawców oraz autorskie propozycje obecnego już rządu. Niestety, oprócz dobrych rozwiązań wprowadzono wiele złych i zbędnych. Całość jest potrzebna ale niewystarczająca do rozruszania gospodarki. Pakiety związane z pierwszą pracą i infrastrukturą pominę milczeniem, ale jeszcze większą rezerwę, najdelikatniej mówiąc, zachowuję do tej nowej propozycji – propozycji wicepremiera Kołodki. Jest to plan, który i owszem, może się podobać wszystkim – robotnikom i menedżerom, zwłaszcza upadających firm, ale może być niezwykle kosztowny i groźny długofalowo dla Polski. Jest to plan, który niekoniecznie przyniesie rozwiązanie dużych problemów zadłużonych wielkich przedsiębiorstw – znamy w gospodarce negatywne przypadki wspieranego już tak np. sektora górnictwa, czy PKP, a poza gospodarką, np. wiecznie odłużanej służby zdrowia – a może źle wpłynąć na dyscyplinę finansową i morale tych, którzy do tej pory zaciskali pasa i trzymali finansowy reżim w swoich przedsiębiorstwach. Gorzej. Obawiam się, że po takim precedensie mogą się odezwać także i inni chętni do oddłużania na koszt wszystkich polskich podatników, np. rolnicy – bo i czemu nie. Spirala oczekiwań i żądań może nas zaprowadzić na ekonomiczne manowce. Zwłaszcza, że obok tego, wciąż nie podejmuje się rozwiązań, ze względów na które zyskaliby wszyscy, a nie tylko nieliczni, uprzywilejowani. Potrzeba nam więc radykalnego obniżenia podatków, odważnej reformy wydatków z kasy państwowej i faktycznego, a nie iluzorycznego poluzowania przedsiębiorcom. Gdybyśmy jednak chcieli już podobne programy wprowadzać w życie, powinniśmy dbać, by nie stały się możliwością do wykorzystywania nas wszystkich przez nielicznych. Nie powinny być więc darmowe, co oznacza, że kosztem (karą) nienaprawienia sytuacji winna być bezwzględna upadłość. Trudno. Albo, albo! Być albo nie być? To powinno być pytanie, na które winni sobie odpowiedzieć wszyscy ci, którzy podejmowaliby się chwycenia tego ratunku, chwycenia brzytwy.
Adam szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
szejnfeld@wp.pl
http://szejnfeld.sejm.pl