Jeszcze nigdy pewnie zmagania polityków Unii Europejskiej nie zajmowały naszej uwagi tak, jak obecnie. W jednym okresie zbiegły się bowiem dwa fundamentalne dla Unii zagadnienia – nowa konstytucja i nowy budżet. W obu sprawach mamy do czynienia z rozwiązaniami na perspektywę przyszłych wielu, wielu lat, bo jeśli chodzi na przykład o budżet, to mówimy o latach 2007 – 2013.
Unia Europejska staje się z wolna skostniałym, anachronicznym układem nastawionym na rozdawnictwo mające zachować status quo. Dlatego przegrywa konkurencję ze Stanami Zjednoczonymi, a niedługo zacznie być wypierania z nowoczesnych rynków świata przez kraje Azji, w tym głównie Chiny i Indie. By tę czarną prognozę unicestwić są potrzebne zmiany, są konieczne nowe priorytety, a więc i nowa jakość w budżetowych wydatkach. Jak tego dokonać, by „stare kraje” nie traciły więcej niż obecnie i żeby „nowe kraje” otrzymały to, co im obiecano? Oto jest dylemat. Muszą go rozwiązać politycy obecnej kadencji. Pięćdziesiąt lat wydatków Wspólnoty skupionych na rolnictwie i wspomaganiu biednych skończyło się dwudziestomilionowym bezrobociem. Tak to jest, kiedy 40% budżetu wydaje się na 4% ludności dających 3% przychodu Produktu Krajowego Brutto! Czas postawić więc na rozwój poprzez pracę, a nie na społeczny spokój poprzez zasiłki. I o to toczy się gra w Brukseli. Co to oznacza dla nas? Na razie nic groźnego. Polska w najbliższym czasie dostanie i tak największe pieniądze, jakie kiedykolwiek nam przypadły z zagranicy – około 60 mld euro. Staną się one, w co nie wątpię, podstawą naszego rozwoju i sukcesu. Ale pamiętać już teraz musimy, że rozdawnictwo pieniędzy unijnych podatników nie będzie trwało wiecznie. Kiedyś się skończy, a my już wtedy będziemy musieli być państwem, które potrafi się rozwijać bez finansowego wsparcia z zewnątrz. Czas ten nadejdzie już bardzo szybko, nie ma więc możliwości odkładania koniecznych zmian także i w Polsce na przyszłość. Muszą to wiedzieć nie tylko obywatele naszego kraju, ale też i politycy, również ci, którzy za kilka tygodni wystartują do najbliższych wyborów. Mamienie ludzi bowiem złudnymi obietnicami będzie szkodliwe nie tylko dla polityków (kłamstwo ma krótkie nogi), ale też i dla wyborców (którzy łatwo wierzą w gruszki na wierzbie). Dzisiaj więc musimy już myśleć o tym, co będzie po roku 2013! To jest nasz wspólny problem i nasze wyzwanie.
Adam Szejnfeld
poseł Platformy Obywatelskiej