Jeszcze kilka tygodni temu mało, kto się spodziewał, że rozpoczęcie budowy obwodnicy może okazać się prawdziwą bombą społeczną, która na wiele dni przykuje uwagę mediów, a z nimi całego kraju. Okazało się, że mamy w Polsce ludzi, którzy są gotowi przemierzyć setki kilometrów, wziąć urlopy i zostawić swoje rodziny i przyjaciół po to by bronić przyrody. Trudno nie docenić ich chociażby za wytrwałość – ostatnie, bardzo mroźne noce spędzili w namiotach, żywiąc się z kuchni polowej i wcale nie myśląc o tym, żeby się poddać.
Nie ukrywam, iż cieszy mnie, że w naszym kraju są ludzie, gotowi z uporem i konsekwencją bronić przyrody, ponieważ przez ostatnie kilkanaście lat środowisko naturalne było najmniej ważnym elementem przy wszelkiego rodzaju inwestycjach. Teraz się to zmienia, także za sprawą naszego członkostwa w Unii Europejskiej, która często efektywniej broni skarbów polskiej przyrody niż nasze instytucje. Także w naszym regionie jest wiele miejsc, o których nasi włodarze wolą nie pamiętać – rosną tam góry śmieci, trwają nielegalne wycinki. W chwili obecnej nawet w tak urokliwych i cennych miejscach jak Puszcza Notecka trudno przejść kilka kilometrów bez natknięcia się na ciemne strony aktywności człowieka.
Nigdy nie powinno dochodzić do sytuacji, do jakiej doszło w Dolinie Rospudy, gdzie człowiek i natura stają po przeciwnych stronach barykady. Od zawsze człowiek był integralną częścią przyrody i tak jest do dziś. Wszystko, co jest dla niej szkodliwe, uderzy wcześniej czy później w nas. Rząd powinien być świadom tego, że nie można budować dróg w oderwaniu od potrzeb środowiska naturalnego, tym bardziej, że media podały, iż w przypadku obwodnicy Augustowa zwyciężyła znowu ludzka małostkowość – minister środowiska miał celowo skierować trasę drogę przez serce doliny, by ominęła jego dom.
W tym wszystkim trzeba oczywiście uwzględniać potrzeby ludzi – Augustów zasługuje na obwodnicę, po to by jego mieszkańcy mogli czuć się bezpieczniej. Rocznie pod kołami tirów i innych samochodów ginie tam 20 mieszkańców – to zatrważająca liczba i dobrze się stało, że zaczęto szukać rozwiązania, dzięki któremu miasto zostanie uwolnione od rzeki pojazdów, jaka przepływa każdego dnia przez jego centrum. Niemniej błędy rządu są oczywiste – nie można przeprowadzać takiej inwestycji bez odpowiednich konsultacji ze wszystkimi zainteresowanymi grupami. Wola zwołania referendum, którą teraz głosi rząd jest przysłowiową musztardą po obiedzie i jest spóźniona przynajmniej o kilka miesięcy.
Powinniśmy z uwagą śledzić rozwój wypadków w Dolinie Rospudy i czerpać z tej lekcji, po to, by być mądrzejszymi kiedy i u nas pojawi się podobny problem. To, że to się zdarzy w przeciągu kilku lub kilkunastu lat jest niemalże pewne – w naszym regionie wciąż wiele inwestycji czeka na realizację i nie jest wykluczone, że któraś okaże się równie kontrowersyjna jak ta z Mazur. Wtedy powinniśmy wiedzieć jak postąpić by człowiek i jego środowisko mogło się rozwijać bez szkody dla przyrody.
Adam Szejnfeld