Polska. Litwa, Estonia, Łotwa, Słowacja, Czechy, czy Węgry. Wiele innych krajów również. Wyrwane z krat niedorozwoju, wyrwane z więzień politycznego upodlenia, wyrwane z obcej kultury wschodu mają, muszą mieć tylko jeden cel. „Biec” do przodu, biec, by nadrobić dziesiątki, a nawet setki lat, biec, by dać swoim narodom nową szansę, nową nadzieję. Dać rozwój, dobrobyt i rozkwit, o którym jeszcze niedawno niepoważnie było myśleć, niedawno wstyd byłoby marzyć, by nie narazić się na śmieszność. Średnia europejska – oto cel! Ile to potrwa? 10, 15, 25, 50 lat?…. Różnie podają różne analizy i wyliczenia. Czy jednak te badania uwzględnią naszą potrzebę bycia lepszymi? Czy ta naukowa matematyka uwzględnia naszą determinację, konieczność i absolutny bark cierpliwości? My przecież już teraz chcielibyśmy, aby w Polsce było jak w Niemczech, Wielkiej Brytanii, czy we Francji. I ci, co Unię kochają i ci, którzy chcieliby, abyśmy wybudowali nowy, choć niewidzialny „mur berliński” między naszym krajem, a Wspólnotą. Mamy czterokrotnie większy wzrost gospodarczy i mamy wielokrotnie większe ambicje, potrzeby. To daje energię, która jeśli nie będzie hamowana, może dać nam eksplozję rozkwitu, zwłaszcza, jeśli nauczymy się w pełni korzystać z miliardów Euro pomocy akcesyjnej. Gdyby jeszcze tak dało się poprawić prawo, obniżyć podatki i zwiększyć pewność w siebie oraz zaufanie w przyszłość, to naprawdę w Unii będą powody do obaw. Pozytywne zmiany natomiast u nas, zwiększenie konkurencji w przemyśle, handlu i gospodarce, z czasem wymuszą zmiany i w państwach „starej piętnastki”. Konkurencja działa w obie strony. I oni będą musieli zmieniać swoje prawo, zmniejszać biurokrację i „socjał”, obniżać obciążenia. Wszystko, by nie przegrać. Te jednak zmiany spowodują kolejne u nas. I tak siła napędowa będzie działała sama. Będzie motywowała, zmieniała, i napędzała rozwój. A za oceanem przecież jest jeszcze jedna potęga, z którą się chcą ścigać w Europie wszyscy – Stany Zjednoczone. Już Strategia Lizbońska określiła cele w tym zakresie. Cele, które dzisiaj okazują się nie do osiągnięcia. Ale czy rzeczywiście? Tak, ale pod warunkiem, ze Europa nie weźmie przykładu z nas, nie weźmie przykładu z krajów Europy Środkowowschodniej. Wtedy wszystko może się zmienić.
Cóż więc robić?. Wierzyć i nie przejmować się innymi, nie reagować na takie na przykład wystąpienia jak kanclerza Republiki Federalnej Niemiec. Naszym interesem jest odbić się od dna i wybić ponad przeciętność. Cała reszta wtedy będzie musiała pójść naszym śladem. Z korzyścią dla wszystkich. Bo to my możemy być energią atomową starego kontynentu. I tylko od nas zależy czy nią będziemy.
Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej