„Zaledwie parę minut po szczepieniu na grypę A/H1N1 przestało bić serce 77-letniej kobiety, obywatelki Słowenii”…, „umarł 64-letni mężczyzna we Włoszech, prokuratura wszczęła śledztwo”… To fragmenty niektórych nagłówków, jakie w zeszłym tygodniu zelektryzowały cały świat. Zaledwie parę dni wcześniej podano kolejną informację o wyjątkowo dużej liczbie reakcji alergicznych na szczepionkę w Kanadzie, a jedna z kilku firm ją produkujących podjęła decyzję o wycofaniu z rynku partii 172 tys. szczepionek.
Mniej więcej w tym samym czasie w duńskiej prasie pojawiła się seria artykułów o dwuznacznych związkach ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia z firmami farmaceutycznymi. To właśnie dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia Margaret Chan w czerwcu 2009 ogłosiła pandemię świńskiej grypy. Dała tym samym sygnał do masowych zakupów nowej szczepionki, dzięki czemu firmy farmaceutyczne mają się wzbogacić bagatela o 11 miliardów euro.
Czy więc strach przed epidemią nowej grypy był napędzany przez firmy farmaceutyczne? Dość ciekawy jest fakt, że przeznaczają one na marketing, aż 38 procent zysków, a na badania nad lekarstwami zaledwie 11 procent. Te dane mogą dawać pewne pojęcie o skali przedsięwzięć „informacyjnych” podejmowanych przez te koncerny. Mówiąc wprost, jest bardzo możliwe, że ktoś sztucznie napędza nam stracha, by sprzedać duże ilości niesprawdzonego leku.
Nie możemy jednak być spokojni. Nowa choroba już zbiera swoje śmiertelne żniwo, a najgorsze prawdopodobnie wciąż przed nami. Musimy zachować wszelkie środki ostrożności, ale nie powinniśmy pokładać nadziei tylko i wyłącznie w szczepionkach, zwłaszcza wobec nowo ujawnionych faktów. Co ciekawe, pomimo że uwagę w mediach przykuwa nowa grypa, jej zwykła, sezonowa odmiana pochłania znacznie więcej ofiar.
Pamiętam, jak zaledwie parę tygodni temu minister zdrowia Ewa Kopacz głośno ostrzegała przed nieprzemyślanym zakupem szczepionki na nową grypę, obawiając się skutków ubocznych. To co nastąpiło później można określić medialnym linczem, do którego przyłączyła się opozycja, a nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. Na biednej minister nie zostawiono suchej nitki, zarzucając jej niemalże zdradę. Czy teraz ktokolwiek przeprosi Ewę Kopacz? Nie sądzę, przepraszanie nie jest „medialne”. Zupełnie odwrotnie do oskarżania.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl