Idzie jesień. Dla jednych okres odpoczynku po pracowitym sezonie letnim, dla innych początek wytężonej pracy po powrocie z wypoczynku. Wrześniowa atmosfera ogarnia także gospodarkę. Większość analityków z zainteresowaniem obserwuje rynki finansowe z nadzieją na poprawę koniunktury. Wszystko wskazuje na to, że nasza gospodarka powoli zaczyna „ruszać”. Po okresie stagnacji, zbliża się czas ożywienia. Właściciele i kierownictwa firm oczekują tego momentu z utęsknieniem. Pojawiają się opinie, że obserwowane ożywienie jest tylko kwestią szczęścia. Stare przysłowie mówi, że „szczęściu trzeba pomagać”. W obecnej sytuacji nie ma nic bardziej potrzebnego jak owa pomoc. Odpowiednie uregulowania systemowe i prawne, pozwalające na „dodanie gazu” gospodarce byłyby bardzo pożądane. Niestety, wszyscy Ci, którzy spodziewają się rychłej pomocy ze strony państwa, chociażby w postaci zmniejszenia obciążeń podatkowych, są w błędzie. Zapowiedziany przez rząd projekt podwyżki podatku VAT za korzystanie z sieci internet będzie raczej jak „zaciągnięty hamulec ręczny”. Nie od dziś wiadomo, że teleinformatyka i telekomunikacja są dźwignią rozwoju technologicznego gospodarki. Wszystkie rozwinięte kraje inwestują w rozwój tej dziedziny gospodarki, widząc w niej niechybnie przyszłość swoich dzieci. Powszechny dostęp do internetu jest normą w państwach unii europejskiej. Promocja globalnej sieci w krajach byłego związku radzieckiego jest normą. Opłaty za korzystanie z internetu są kilkukrotnie tańsze na Litwie, czy Ukrainie, o Niemcach czy Francji nie wspominając. Co więcej, tamtejsi dostawcy internetu mogą liczyć na preferencyjne kredyty inwestycyjne, a stawka VAT na ich usługi jest często zerowa. Dla przykładu, amerykańska Izba Reprezentantów opowiedziała się za permanentnym zakazem opodatkowania dostępu do internetu. Dziewięć stanów, które takie podatki wprowadziły, będzie je musiało znieść. Opłaty pobierane przez polskich operatorów telekomunikacyjnych, jak i związane z nimi obciążenia podatkowe, należą do najwyższych na świecie! W dzisiejszej zinformatyzowanej, multimedialnej rzeczywistości podwyższanie opodatkowania za korzystanie z internetu można porównać do wielkiego gospodarczego i technologicznego kroku w tył. Doprawdy trudno jest zrozumieć intencje postępującego w ten sposób Rządu, pamiętając o podkreślanej na każdym kroku potrzebie informatyzacji społeczeństwa. Faktem jest, że upowszechnienie internetu niesie za sobą szereg korzyści finansowych. Internet „pod strzechą” gwarantuje znaczne obniżenie kosztów dla firm i przedsiębiorstw. Tani internet to przede wszystkim ułatwiony dostęp do informacji. Czy jakiekolwiek przedsiębiorstwo wyobraża sobie obecnie funkcjonowanie już na rynku bez sieci internetowej? Niestety, jeśli omawiane pomysły stałby się faktem, dla wielu firm, jak i obywateli, surfowanie po sieci stałoby się drogim luksusem.
Rozwiązania podobne do tych zaproponowanych nawiązują do promocji epoki kamienia łupanego i powrotu do starych sprawdzonych metod przenoszenia wiadomości – gołębi pocztowych. Jeżeli zobaczą więc Państwo na niebie gołębia z czerwonym piórem, proszę nie strzelać. Może się bowiem okazać, że był to ważny rządowy „mail z wysokim priorytetem”. To nie żart, bowiem nie wiadomo już, czy idzie pora powszechnego internetu, czy wraca era gołębi pocztowych, a może jednak era powszechnej głupoty urzędników i polityków.
Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej