Internet to wspaniałe medium – w ciągu paru tygodni potrafi zrobić z nikomu nieznanego artysty gwiazdę z wielomilionową publicznością lub przywrócić blask od lat zapomnianemu zespołowi. Mało kto nie widział świetnego i prześmiesznego utworu „Jozin z bazin”, któremu internet po 30 latach dał rozgłos, jakiego nigdy wcześniej nie miał. Wielu pamięta także historię polskiego kilkulatka z niezwykłym talentem perkusyjnym. Gdyby nie internet, o jego talencie nie wiedziałby nikt poza rodziną i bliskimi malca, a tak zainteresowały się nim światowe gwiazdy muzyki. Dzięki internetowi możemy się uczyć, poznawać świat, rozszerzać wiedzę, ba zdawać egzaminy, zaliczać kolejne lata w szkole średniej a Nawe na studiach. Dzięki dostępowi do szerokiego pasma możemy obejrzeć programy z różnych stacji o dowolnej, nam odpowiadającej, godzinie, wyszukać mnóstwo niezbędnych informacji, pośmiać się z zabawnych utworów i wreszcie komunikować się ze znajomymi bez względu na dystans – czas, odległość, różnice wiku i języków. Internet łączy, internet uczy, internet bawi.
Bez wątpienia czasy, w których żyjemy są erą internetu. Ma to także swoje konsekwencje – oto wbrew naszej woli nagranie z nami w roli głównej może zostać w ciągu kilku chwil umieszczone w sieci i tym samym stać się dostępne dla milionów. Na celowniku znaleźć się może nie tylko polityk czy osoba publiczna, ale nawet niczego nie świadom uczeń gimnazjum, czy student. W internecie światło dzienne mogą ujrzeć od dawna skrywane patologie, ale opublikowana może zostać też niefortunna wypowiedź, film lub zdjęcie. Jak każde potężne narzędzie, internet wymaga umiejętnego obchodzenia się z nim i sporej dawki wyobraźni. Wymaga też odpowiedzialności – i po stronie tych, co w internecie zamieszczają wiadomości i po stronie ich odbiorców. Nie wszystko bowiem, co się świeci, to złoto – jak to mówi stare przysłowie. Nie wszystko więc, co jest w gazecie, co w radiu, co w telewizji, a więc nie wszystko również co jest zamieszczone w internecie, można i należy odbierać bezkrytycznie. Dawać wiarę, tylko dlatego, że jest, tylko dlatego, że ktoś cos opublikował, to nadmierna łatwość i ufność. To niekiedy naiwność. No, ale gdy ma się takie zdroworozsądkowe podejście, to można mieć gwarancję, że we właściwy sposób wykorzystamy prawdziwy potencjał tego medium.
Przyznam szczerze, że i ja należę do „uzależnionych” od internetu, a przynajmniej do grona tych, którzy bez niego nie wyobrażają sobie funkcjonowania w codziennej rzeczywistości. Jak każdy polityk nie mogę pozwolić sobie na czekanie do wieczornych wiadomości na najnowsze informacje z kraju, dlatego dzień zaczynam od gruntownego przejrzenia zawartości serwisów informacyjnych, oczywiście przy użyciu komputera z łączem internetowym. Z uwagą śledzę także wszystkie wiadomości z mojego regionu, dzięki czemu wiem, co zajmuje uwagę moich wyborców. Zapewniam, że także i Jarosław Kaczyński, pomimo swojej pechowej wypowiedzi na temat użytkowników internetu, korzysta z jego dobrodziejstw, jeśli nawet nie bezpośrednio, to poprzez swoich licznych doradców, codziennie przeczesujących sieć. Internet jest po prostu niezbędny, by trzymać rękę na pulsie.
Na naszych oczach dokonuje się prawdziwa rewolucja – oto cały świat zostaje nam podany na ekranie komputera. Bez wychodzenia z domu możemy kupić płytę lub książkę, sprawdzić stan naszych finansów czy przejrzeć ofertę biur podróży. Tych, którzy jeszcze nie poznali licznych możliwości internetu, gorąco zachęcam do rozpoczęcia przygody z tym niezwykłym narzędziem. Tym, którzy poznają jak wiele cennych informacji mogą znaleźć w sieci, zwykła telewizja czy gazety przestaną szybko wystarczać.
W przyszłości natomiast, chciałbym wierzyć, że mimo licznych obaw i oporów, pominę tu znów obraźliwe dla internautów słowa Kaczyńskiego, internet będzie nam dawał również szansę na głosowanie w wyborach oraz udział w referendach. Nastąpiłaby wtedy nowa era cywilizacji, nowa era demokracji – Internetokracja.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl