Po wielu miesiącach dyskusji, rozmów i konsultacji, dotyczących czekającej nas od nowego roku reformy administracyjnej kraju, znamy wreszcie ostateczny kształt i ilość przyszłych województw. Zgadzam się, że wynegocjowana szesnastka nie zadawala tak rządzącą koalicję, jak i opozycję. Zawsze jednak uważałem, iż gwarantem wprowadzenia reformy w życie jest szerokie porozumienie i polityczny consensus, zapobiegający społecznym napięciom i waśniom pomiędzy tymi, którzy oczekiwaną od lat reformę wprowadzają, a tymi którzy jej warunkom muszą się demokratycznie podporządkować. Obserwowałem z bliska toczące się w Sejmie administracyjne boje, choćby o opolszczyznę, ziemię lubuską i bydgoską. Jako poseł-samorządowiec brałem osobisty udział w wielu spotkaniach i konsultacjach, przekonując moich adwersarzy do sensu istnienia dwunastu silnych i ekonomicznie stabilnych regionów, niż większej – gospodarczo i ekonomicznie słabszej – ich ilości. Stało się jednak inaczej. Z początkiem nowego roku czeka Polskę zupełnie nowa rzeczywistość. Czy jednak dla nas Wielkopolan, mieszkańców regionu pilskiego, jest to zaskoczeniem? W Wielkopolsce, zapewne podobnie jak większość z Państwa, spędziłem całe swoje dotychczasowe życie. Tu się urodziłem, ukończyłem szkołę średnią i studia, założyłem rodzinę. Jak wielu z Państwa od zawsze czułem się wielkopolaninem, bez względu na to czy mieszkałem w kaliskim, poznańskim czy, jak obecnie, w województwie pilskim. Powstanie regionu, którego jesteśmy jako województwo pilskie integralną częścią, zadawala niemal wszystkich mieszkańców Piły, Chodzieży czy Złotowa, nie wspominając o terenach tak bardzo od lat związanych gospodarczo i kulturowo z Poznaniem, jak ziemia wągrowiecka, wroniecka, rogozińska. Żałuję, podobnie jak wielu ludzi z którymi się spotykam, że w Wielkopolsce nie znajdzie się ziemia wałecka. Biorąc pod uwagę postęp Wałcza w rozwoju gospodarczym, jego potencjalne możliwości rozwoju i walory turystyczne okolicy, jest to bardzo duża strata.
Jako województwo wielkopolskie bez wątpienia należymy do elitarnej grupy regionów gospodarczo i ekonomicznie ustabilizowanych, o ciągle dużym potencjale, który jak ufam, zostanie skutecznie wykorzystany przez wielkopolskie samorządy gminne i powiatowe. Pilskie nie ma się czego wstydzić. Szczególnie udowodniło to sympozjum, pt. „Wielkopolska w procesie integracji z Unią Europejską”, które współorganizowałem w ostatnich dniach maja tego roku. Ukazało ono, dzięki udziałowi w nim wielu znamienitych gości, dobre perspektywy dla naszego rozwoju gospodarczego, lecz także niebezpieczeństwa i zagrożenia, którym, będąc ich świadomymi, łatwiej będziemy mogli zapobiec. Słusznych zmian na lepsze oczekują zwłaszcza rolnicy, którym należy stworzyć już teraz konkretne rozwiązania, dostosowane do wymogów rolnictwa Unii Europejskiej, która jak miałem możliwość przekonania się osobiście w Brukseli, w ekonomicznie zdrowy i uzasadniony sposób dotuje gospodarstwa z krajów „szesnastki”. Inaczej być nie może. Na to jednak, aby także wielkopolskie wsie przypominały choćby w części tereny rolnicze Holandii, Francji czy Niemiec, potrzebne są reformy i zmiany strukturalne, których zrozumienie celowości i sensu najtrudniej przychodzi właścicielom małych, kilkuhektarowych gospodarstw, dla których jedyną szansą jest umiejętna zmiana profilu produkcji, dostosowana do potrzeb i wymogów nie tylko Polskiego rynku. Mam nadzieję, że my – Wielkopolanie – mieszkańcy Piły, Kalisza, Poznania czy Leszna, podołamy stojącymi przed nami wyzwaniom, znajdziemy sposób na ciągle wysokie bezrobocie i inne dręczące nas problemy. Od „dziś” jesteśmy przecież razem!
Adam Stanisław Szejnfeld
POSEŁ NA SEJM RP