Jeśli wierzyć w prognozy ekspertów Banku Światowego, za kilkanaście miesięcy strefa euro powinna odnotować zauważalny wzrost gospodarczy. Coraz częściej słychać głosy także innych ekonomistów, którzy twierdzą, że ten rok, choć trudny, to może jednak przynieść pewną poprawę sytuacji ekonomicznej w Europie. Duża w tym zasługa działań podjętych przez Europejski Bank Centralny, jak i reform strukturalnych i fiskalnych wprowadzonych przez państwa członkowskie. To może być upragnione światło w długim, krętym tunelu kryzysu gospodarczego.
Za wcześnie, by mówić o zbliżającym się ożywieniu gospodarczym, bo zbyt wiele dziedzin przemysłu, handlu i usług znajduje się nadal w głębokim zastoju. Ważne jednak, że przywódcy europejscy zdali sobie sprawę, że bez ich współdziałania zażegnanie kryzysu nie jest możliwe. Pierwszym wyraźnym znakiem chęci ściślejszej współpracy państw w strefie euro był tzw. sześciopak, przyjęty w 2011 r., regulujący m.in. zasady tworzenia budżetów krajowych, tempa wzrostu wydatków i wymaganego tempa redukcji długu publicznego. Drugim, ważniejszym etapem było opracowanie i zawarcie przez 25 państw Unii Europejskiej, w tym Polskę, umowy międzynarodowej zwanej powszechnie „Paktem fiskalnym”.
Tocząca się w naszym kraju dyskusja nad zasadnością jego przyjęcia zmierza powoli do finiszu. Cieszy fakt, iż opozycyjne straszenie pozbawieniem suwerenności Polski staje się cieniem w obliczu zdroworozsądkowych argumentów. Jakże trudno nie zgodzić się ze słowami Olli Rehn’a, komisarza do spraw gospodarki, że „pakt fiskalny wymusza odpowiedzialność, w walce z kryzysem jest skutecznym narzędziem”. Kryzys strefy euro wyraźnie pokazał jak silna jest współzależność państw w ramach jednej wspólnej waluty. Ingerencje korygujące funkcjonowanie strefy euro są więc nieuniknione.
Musimy jednak pamiętać o tym, że wewnętrzne zróżnicowanie Unii jest zjawiskiem znanym wszystkim od wielu lat. Warto zwrócić uwagę na widoczny opór Wielkiej Brytanii, wyjątkowo sceptycznego uczestnika procesu integracyjnego. W interesie naszego kraju jest jednak niedopuszczenie do powstania Europy wielu prędkości. Zgodność interesów w ramach 27 państw członkowskich wydaje się dzisiaj zadaniem nie możliwym do realizacji, a utrwalony podział na kraje euro i kraje poza nią stwarza dodatkowe komplikacje.
Wybór, jakiego dokona Polska ma więc charakter strategiczny. Dlatego szybkość podejmowania decyzji w tej sferze jest wyjątkowo wskazana. Jeżeli mamy aspiracje do aktywnego wpływania na dalszy kształt integracji europejskiej zwlekanie z przyjęciem wspólnej waluty jest procesem pozbawionym sensu. Dlaczego? Ponieważ unikanie głównego nurtu integracji może przesunąć nasz kraj na boczny tor i spowodować wiele nieodwracalnych skutków. Aspirując do tworzenia wspólnych europejskich polityk, oczywiście w ramach wspólnych interesów, musimy zdecydowanie opowiedzieć się po stronie strefy euro.
Opłacalność tego zabiegu jest dość konkretna. Według różnych analiz może to zaowocować w postaci korzyści netto sięgającej 1,5% PKB i nie wyklucza się dalszego wzrostu. Do tego zyskać możemy obniżenie kosztów wymiany walut czy obniżenie kosztów pozyskania kapitału dla podmiotów gospodarczych, sektora publicznego czy gospodarstw domowych. Ogromnego znaczenia w tym miejscu nabiera możliwość uczestnictwa w wąskim kręgu decyzyjnym zarządzania eurostrefą. Zatrzymanie się na drodze do euro może nas więc sporo kosztować.
Nie można też mówić o jakimkolwiek ograniczaniu naszej suwerenności. Dotychczas bowiem obowiązujące zapisy Paktu Stabilności i wzrostu, zaktualizowane w ramach wspomnianego już tzw. sześciopaku, jako konkretne rygory fiskalne stanowią znaczną część Paktu. Oznacza to, iż nie ma jakiegokolwiek ryzyka utraty kompetencji fiskalnych władz krajowych na rzecz szczebla ponadnarodowego. Przeciwnie udział w procesie kształtowania nowych rozwiązań instytucjonalnych Unii Europejskiej wzmacnia pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Najważniejsze jednak jest to, że pakt fiskalny zabezpiecza polską gospodarkę i polskich przedsiębiorców. Dlaczego? Ma bowiem dyscyplinować i ograniczać lekkomyślność zachodnich polityków, którzy doprowadzili kraje Europy i Unię Europejską do kryzysu. Jego skutki odczuwają wszystkie nasz przedsiębiorstwa, także małe i średnie. Ten kaganiec więc nie jest tyle dla nas, ile nam jest on potrzebny do ochrony naszych krajowych interesów.
Najistotniejsza kwestia związana z Paktem Fiskalnym to utrwalenie fundamentu wartości Unii Europejskiej. Szczególnego znaczenia nabierają tu takie pojęcia jak solidarność czy współodpowiedzialność, stanowiąc swoistą kolejną próbę trwałości całego systemu. Państwa strefy euro muszą zdawać sobie sprawę, że wzajemna pomoc przynosi korzyści im samym. Wizja konstrukcji wspólnego budżetu tylko dla Eurostrefy może spowodować, iż więzi finansowe z państwami poza nią ulegną osłabieniu. W sytuacji silnej potrzeby rozwojowej, pełnego wykorzystania unijnej polityki spójności nie pozostaje nic, jak tylko przyłączyć się do Paktu, który do tych celów nas przybliży.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP