Niespodziewanie, w piątek 6 stycznia, telewizja publiczna podała nieoficjalną informację jakoby prof. Zyta Gilowska miała nazajutrz otrzymać nominację na nowego ministra finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Już od dłuższego czasu spekulowano zarówno w mediach jak i w świecie polityki, że premier szykuje dymisję dla Teresy Lubińskiej, jednak on osobiście nie potwierdzał tych informacji. Być może nie byłoby w tym nic niespodziewanego, gdyż minister Lubińska bardzo często znajdowała się w ogniu zarzutów nie tylko partii opozycyjnych, ale również osób popierających rząd. Lecz sama wiadomość o kandydaturze Zyty Gilowskiej była dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Jako polityk, który zajmuje się sprawami gospodarczymi oraz dobry znajomy pani Gilowskiej, zostałem poproszony późnym piątkowym wieczorem o skomentowanie tych pogłosek w TV, które urealniły się w sobotnie południe. Powiedziałem wtedy, że możemy zaobserwować niepokojące zjawisko. Po pierwsze, Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej nie ma własnych kadr, którymi mógłby obsadzić ważne stanowiska w rządzie i w instytucjach państwowych. Musi z tych powodów sięgać do zasobów Platformy Obywatelskiej oraz do zasobów eksperckich. Po drugie, PiS zdaje się prowadzić nieuczciwą grę polityczno-personalną wobec PO. Ma ona na celu ośmieszenie, podważenie autorytetu, a nawet próby rozbicia od środka Platformy. Przykładem tego mogą być wcześniejsze nominacje dla Zbigniewa Religi, Grażyny Gęsickiej, a teraz Zyty Gilowskiej. Jeżeli są to tylko gierki polityczne, a więc niepoważne traktowanie państwa dla własnych partykularnych celów partyjnych, to jest to naganne. Jeżeli natomiast są to sygnały, że PiS jest gotowy zmienić swój program, w tym program ekonomiczno-gospodarczy, a więc, że miałoby to być “otwarciem drzwi” do rozmów z Platformą Obywatelską, to ja takich rozmów bym nie wykluczał. Niestety, obecnie wygląda na to, iż mamy do czynienia raczej z niepoważnymi gierkami, a nie z chęcią zmiany kolacji populistycznej PiS, LPR, Samoobrona i PSL, na koalicję rozwoju z PO. Kolejne dni i tygodnie przyniosą nam odpowiedź na te pytania. Zastanawiam się nad tym, czy PiS i rząd są świadomi tego, kogo powołali na stanowisko ministra finansów. Profesor Gilowska to kobieta, która jest wybitnym ekspertem w dziedzinie finansów publicznych i która raczej nie zmienia poglądów zależnie od opcji. Nie wyobrażam sobie więc, aby ta osoba twardo nie postulowała wprowadzenia proreformatorskich rozwiązań dotyczących finansów publicznych, w tym podatków. Mimo to, że od ponad pół roku nie jest członkiem Platformy nie uwierzę w nagłą zmianę jej zdania w sferze finansowej, tak jasno skrystalizowanej w poprzedniej kadencji Sejmu. Jednym słowem jest to odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku, lecz raczej nie w tej konfiguracji politycznej. Liberalna profesor w antyrynkowej partii. To nie jest układ normalny! Powagi sytuacji dodatkowo dodaje fakt, że pani profesor została jednocześnie mianowana wicepremierem. Nie jest to gest bez znaczenia politycznego. Wcześniej tę samą funkcję premier powierzył szefowi MSWiA, lecz nie odbyło się to jednocześnie z nominacją ministerialną, czego świadkami jesteśmy obecnie. No cóż, pozostaje mi tylko szczerze życzyć nowej pani minister szerokiego pola działania dla realizacji celów, które są zgodne z jej przekonaniami i planami naprawy państwa. Cele te są bowiem również celami Platformy Obywatelskiej. Pozostaje tylko jedno pytanie – jak te cele mają się do programu Prawa i Sprawiedliwości?!
Adam Szejnfeld
poseł Platformy Obywatelskiej
www.szejnfeld.pl