Płacić nie płacić, a jeśli płacić, to ile? Oto jest pytanie!
Platforma Obywatelska zainicjowała swojego czasu sprawę racjonalizacji płac funkcjonariuszy publicznych. Chodziło, prosto mówiąc, o tzw. „13-tki”. Wychodziliśmy z założenia, iż pracownicy, a zwłaszcza pracownicy administracji publicznej powinni otrzymywać swoje wynagrodzenia wyłącznie za wykonaną pracę i żadne fikcje nie powinny się z tym wiązać. Trzynasta pensja natomiast, w dwunastomiesięcznym roku, była pewną fikcją. Przeciwko tej inicjatywie byli prawie wszyscy, ale mimo to, nowe prawo udało się nam uchwalić. Zanim się to stało, posłowie Platformy sami, dobrowolnie zrezygnowali z tego dodatku do rocznej płacy. Trzynasta pensja nie jest bowiem ani nagrodą, ani premią motywacyjną, ani uzasadnionym elementem płacy. Stało się i uważam, iż słusznie.
Nie sądziliśmy jednak wcześniej, że tak szybko znajdą się instytucje, w których powstaną pomysły na omijanie nowego prawa. Przy całym jednak kontekście, chcę powiedzieć, iż w moim przekonaniu nic nie powinno stać na przeszkodzie tworzeniu autentycznych, a nie fikcyjnych, systemów motywacji i nagradzania pracowników za jednoznacznie efektywną pracę. Każdy bowiem powinien móc znajdować satysfakcję ze swojej pracy w płacy, którą za tę pracę otrzymuje, a nie w kopercie podawanej pod stołem. „Łapówa” bowiem tworzy koszty społeczne, a także finansowe, znacznie większe, niż dobra płaca (za bardzo dobrą pracę). Dlatego więc jestem przeciwny i ganię obchodzenie prawa oraz płacenie za nieróbstwo i brak efektów. Rozumiem natomiast, że w wielu przypadkach nie ma takich pieniędzy, które można byłoby i warto zapłacić za pełne oddanie swojej pracy wielu osób, których wcześniej dotknęła ustawa kominowa, a obecnie likwidacja dodatkowej pensji. Doktrynerstwo jest szkodliwe, bo człowiek nie jest równy człowiekowi. Oceniajmy więc każdy przypadek indywidualnie.
Adam Szejnfeld