Sytuacja na rynku żelaza i stali na całym świecie jest bardzo trudna. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy, najprościej mówiąc, jest nadprodukcja światowa w okresie globalnie złej koniunktury gospodarczej. Sytuacja ta wywołuje różne reakcje władz wielu krajów ze wzmożonym subwencjonowaniem produkcji własnej oraz działaniami nastawionymi na ochronę rynków krajowych włącznie.
Ostatnie ograniczenia w imporcie wyrobów hutniczych wprowadzone w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej sprawiły, że rodzimi producenci w Polsce znaleźli się w wyjątkowo ciężkiej sytuacji. Zapowiedziane przez Ministerstwo Gospodarki cła ochronne i kontyngenty na wyroby hutnicze mają pomóc polskim hutom znajdującym się aktualnie w fazie restrukturyzacji. Zrozumiałym jest, że w obliczu zwiększonego napływu do Polski taniej produkcji zagranicznej, także tej nie dopuszczonej na rynki USA i UE, konieczne jest wprowadzenie środków chroniących polskie huty stali. Środki te jednak, zastosowane bez dogłębnej analizy polskiego rynku wewnętrznego – nie tylko w odniesieniu do hut, jako producentów stali, ale też w odniesieniu do dziesiątek tysięcy przedsiębiorców obracających i produkujących wyroby z żelaza i stali, a więc importerów, hurtowników oraz producentów – i bez niezbędnie szerokiej konsultacji z przedstawicielami polskich importerów żelaza i stali, mogą spowodować trudne do ocenienia konsekwencje, łącznie z bankructwami bardzo wielu, zwłaszcza małych i średnich firm. Zagrożenie to dotyczy wszystkich firm, a więc także tych produkujących na rynek wewnętrzny, ale głównie firm produkujących na eksport na bazie dużego wsadu żelaza i stali z importu (import zaopatrzeniowy i inwestycyjny).
Jak wiemy, polski eksport jest już na granicy opłacalności, i często w ogóle jeszcze się opłaca tylko wtedy, gdy na potrzeby eksportowe zakupuje się surowce, półprodukty i część produktów za granicą. Te tańsze często (także ze względu na różnice kursowe) surowce i wyroby, ratują opłacalność eksportu produktów finalnych. Jeśli wzrośnie ich cena, na przykład z powodu podwyżki ceł lub cen ze względu na ograniczenia importowe, to polska produkcja na eksport wyrobów z żelaza i stali może okazać się niekonkurencyjna do zagranicznej skutkiem czego może wystąpić załamanie eksportu w tym segmencie. „Domino” może ruszyć i wywołać efekt w postaci niekoniecznie wyraźnej poprawy ekonomii w polskich hutach z jednoczesnym załamaniem się na rynku importu, handlu oraz produkcji wyrobów z wykorzystaniem surowców i półproduktów, w poszczególnych podsektorach i bardzo wielu branżach.
W związku z tym, że około 90% importu wyrobów hutniczych ma w Polsce charakter zaopatrzeniowy i po przetworzeniu jest eksportowane, duża część przedsiębiorstw produkujących na rynki zagraniczne zostanie obciążona wzrostem kosztów związanych z planowanymi cłami. Pogorszy to ich konkurencyjność względem zagranicznych producentów. Wprowadzone kontyngenty utrudnią więc dostęp do wyrobów hutniczych, kluczowych dla wielu rodzimych producentów, produkowanych w kraju w ilościach nie zaspakajających zgłaszanego popytu lub w nieodpowiedniej jakości. Ten niepożądany efekt może jednak przenieść się również i na firmy produkujące na rynek krajowy i z wyrobów hutniczych rodzimej produkcji, w szczególności jeśli wprowadzone środki ochronne zachęcą polskie huty do podniesienia cen własnych wyrobów.
Wszystko, co napisano wyżej, nie oznacza, że państwo polskie nie powinno wprowadzać środków ochronnych w stosunku do własnego rynku, zwłaszcza, że inne państwa czynią podobnie. Rzecz tylko w tym by ,,lekarstwo” pomogło, a nie zaszkodziło gospodarce i przedsiębiorstwom. Dlatego tak ważne jest by ,,lekarze polskiej gospodarki” byli z jednej strony najlepszymi fachowcami, a z drugiej strony, by korzystali z najlepszych i sprawdzonych „farmaceutyków”.
Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
szejnfeld@wp.pl
http://szejnfeld.sejm.pl