Żaden polityk nie powinien w swojej działalności ulegać nieuzasadnionym naciskom osób, czy określonych grup społecznych, ale też nie do wyobrażenia jest sytuacja, w której władza odrywa się od rzeczywistości i zupełnie odcina od swoich wyborców. Wtedy należałoby pożegnać demokrację i wrócić do mrocznych czasów, kiedy to „władza wiedziała najlepiej”. W aktywności politycznej na każdym szczeblu ważna jest niezależność, ale musi być ona połączona z dialogiem. Zasada ta w równym stopniu dotyczy kontaktów ze światem biznesu jak i z innymi reprezentantami społeczeństwa. Nie można bowiem różnicować interesów nauczycieli, lekarzy, ludzi świata nauki, mediów, czy kościoła od pracodawców i pozostałych przedsiębiorców. Nie można ludzi i organizacji pozarządowych oraz ich życiowych bądź zawodowych albo społecznych interesów z góry dzielić na dobre i złe. Najpierw należy je poznać, potem ocenić. Nie można natomiast ich poznać bez kontaktu, bez wysłuchania, bez konsultacji…
Problem kontaktów osób lub zorganizowanych grup społecznych, nie tylko biznesmenów, jest od dziesięcioleci przedmiotem debaty na całym świecie. Jak dotychczas nigdzie nie stworzono rozwiązania idealnego, które gwarantowałoby całkowicie uregulowany prawem, profesjonalny kontakt przedsiębiorców i innych grup społecznych z politykami. Wydaje się, że najbardziej szczegółowe a zarazem odpowiadające potrzebom dobrze zorganizowanego społeczeństwa regulacje przyjęto w Stanach Zjednoczonych. Mimo to, do dzisiaj dochodzi tam do prób wpływania na proces decyzyjny także w sposób sprzeczny z prawem.
Niedobrze się stało, że słowo lobbing nabrało w Polsce pejoratywnego znaczenia, ba nawet negatywnego. Stało się tak zanim na dobre zaistniało w świadomości publicznej. Szkoda. Jeżeli bowiem przez lobbing rozumiemy komunikowanie przez określoną grupę swoich potrzeb i postulatów, to możemy wręcz założyć, że jest to element niezbędny w każdym demokratycznym państwie. Jego zdeformowana forma, ta, którą przyjęto powszechnie uważać za najczęściej występującą w Polsce, to szukanie wszelkich, także nielegalnych, kanałów wpływu na proces decyzyjny. Nienajlepsza opinia o lobbingu nie jest domeną wyłącznie Polski. Występuje w wielu krajach Europy, zwłaszcza tych z krótszą historią demokracji. W powszechnym odczuciu ludzi w naszym kraju lobbysta to człowiek, który nie traci czasu na przekonywanie do swoich racji, bo poparcie woli kupić łapówką. I to jest największy błąd w odbiorze społecznym roli i zasad lobbingu.
Polska jest jednym z pierwszych krajów na naszym kontynencie, który kwestie lobbingu reguluje prawnie. Ustawa o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa oczywiście nie rozwiązuje wszelkich wątpliwości związanych z procesem reprezentacji interesów, ale daje podstawę do kontaktów z politykami. Lobbingiem wedle słów ustawy, jest każde działanie „prowadzone metodami prawnie dozwolonymi zmierzające do wywarcia wpływu na organy władzy publicznej w procesie stanowienia prawa”, lobbystą zaś jest „przedsiębiorca lub osoba fizyczna niebędąca przedsiębiorą, podejmująca zarobkową działalność na rzecz osób trzecich w celu uwzględnienia w procesie stanowienia prawa interesów tych osób”. Żeby zostać lobbystą trzeba uzyskać wpis do oficjalnego rejestru, tzw. rejestru podmiotów wykonujących zawodową działalność lobbingową.
Ustawa zachęca do podejmowania działań lobbystycznych w sposób jawny i zgodny z prawem, gwarantując pewne przywileje uzyskane z chwilą podjęcia formalnej działalności lobbingowej w sposób określony przepisami. Lobbysta, w rozumieniu stosownych przepisów, ma zagwarantowany z mocy prawa dostęp do interesujących go informacji, także poprzez kontakt z urzędnikami państwowymi, prawo do udziału w wysłuchaniach publicznych organizowanych przez resorty, konferencjach uzgodnieniowych, podkomisjach i komisjach sejmowych oraz senackich, a także do udziału w posiedzeniach plenarnych parlamentu.
Pomimo tego w rejestrze lobbystów wciąż nie ma nazwisk wielu osób próbujących wpływać na decyzje polityków. Według mnie głównie dlatego, że w Polsce przylgnęła do pojęcia lobbing „gęba aferzysty”, człowieka skorumpowanego lub korumpującego innych, podejmującego działania i owszem legalne ale także i nielegalne. Niechęci do wpisywania się do rejestru nie powstrzymują nawet kary zawarte w ustawie – osoby zajmujące się lobbingiem unikające rejestracji spotkać się mogą z karą pieniężną od 3 nawet do 50 tysięcy złotych – nakładane w drodze decyzji administracyjnej przez MSWiA.
Dzisiaj ponownie rozgrzewa się temperatura dyskusji na temat nowej ustawy lobbingowej oraz nowej ustawy antykorupcyjnej. Tak, nowe rozwiązania, uzupełnienia stanu obecnego są może i potrzebne, ale pamiętać trzeba, że nawet najlepsze regulacje prawne nie zastąpią kultury politycznej wykształconego społeczeństwa żyjącego w ugruntowanej demokracji. Nie zastąpią etyki, i tej osobistej, i tej zawodowej, która musi być elementem funkcjonowania w życiu publicznym każdego człowiek, w tym także przedsiębiorcy i polityka, ale także nauczyciela, lekarza, czy działacza związków zawodowych. Swoisty „kręgosłup moralny” zapewnia dystans niezbędny do rzetelnego podejmowania decyzji.
Słuchaj, czytaj, spotykaj się, ale decyzje podejmuj według własnej oceny i stanu wiedzy oraz oceny sytuacji. To jest moja recepta na uczciwą działalność w życiu publicznym. Ostanie wydarzenia, choć dotknęły mnie w sposób nieuzasadniony, niezawiniony aczkolwiek dotkliwy, nie zmieniły moich poglądów. Działalność, w której polityk nie odrywa się od rzeczywistości, nie separuje się od wyborców, od obywateli, ale też nie ulega im w sprawach, z którymi wewnętrznie się nie zgadza jest i powinna być demokratyczną normą.
Jestem przeciwny poszukiwaniu nieformalnych, wątpliwych prawnie oraz moralnie wpływów grup zainteresowania, w tym przedsiębiorców na polityków, ale wielkim nieszczęściem byłoby, gdyby każdy kontakt parlamentarzysty czy ministra z tymi środowiskami, czy ich reprezentantami miałby być oceniany nagannie. Kluczowe jest tu przestrzeganie zasad daleko idącej uczciwości i pełnej przejrzystości. To nie nakazy i zakazy, ale transparentność jest kluczem do uczciwości w kontaktach decydentów i obywateli.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl