Hobby to wspaniała rzecz. Dobrze dobrane zainteresowanie uczy systematyczności i organizacji pracy, no i oczywiście wypełnia nam z powodzeniem wolny czas. Czy to zbieranie monet, znaczków, czy majsterkowanie; hobby pozwala uciec od stresu, na chwilę zwolnić i skupić uwagę na czymś poza rutyną dnia codziennego. Moim hobby od wielu lat jest zbieranie masek. Targam je z zagranicy po to, by z dumą powiesić na ścianie swojego mieszkania. Kolorowe, wesołe, smutne, niektóre niepokojące i groźne, są przedmiotem mojej dumy, bo każda z nich ma swoją niepowtarzalną historię.
Zbieranie masek to dla mnie także skuteczna terapia przypominająca, by w codziennym życiu być przede wszystkim sobą, by maski trzymać wyłącznie na ścianie. Jak to ważne, widzę każdego dnia spotykając się z ludźmi, którzy swoje maski noszą na twarzy. Często mają ich bardzo wiele, doskonale skrojonych na potrzeby chwili. Teraz, podczas kampanii wyborczej maski są dla nich podstawowym rekwizytem w walce o głosy wyborców. Problem w tym, że próbują przekonać Polaków, by uwierzyli, że wyborcze maski to ich prawdziwe oblicza.
Zastanawiam się chociażby, jak zamierza przekonać ludzi SLD, że mówi prawdę domagając się lawinowego zwiększenia wydatków państwa na rozmaite systemy pomocowe, jednocześnie zapowiadając głębokie cięcia w budżecie? W biały dzień, ze spokojną twarzą (maską?) politycy tej partii przekonują, że matematyka to przeżytek, że w ich systemie można zjeść ciasto i mieć ciastko. Nie ma chyba rzeczy, której politycy tej partii nie są w stanie obiecać, doskonale przecież wiedząc, jak grubymi nićmi taki program wyborczy jest szyty.
SLD ściga się zresztą na tanią demagogię z PJN, którego jeden z liderów z groźną miną zapowiadał ostatnio ograniczenie biurokracji i uproszczenie procedur. Szkoda tylko, że rząd, w którym przez dwa lata był ministrem tak niewiele zrobił, by jakiekolwiek przepisy uprościć, o ograniczaniu biurokracji nie wspominając. Widocznie nie jest też zorientowany, jak wiele w tej dziedzinie dokonało się przez ostatnie cztery lata. A przecież to właśnie PO zastępuje na przykład zaświadczenia oświadczeniami, likwiduje NIP i REGON i setki zbędnych innych przepisów.
Nikt jednak nie ma tak wielu masek jak prezes PiS. Na jego pochmurnej, wiecznie zagniewanej twarzy, którą prezentuje na co dzień, gości ostatnio ponownie wyborczy uśmiech. Z ponurego starca owładniętego rządzą zemsty na potrzeby kampanii ponownie zmienił się w pogodnego, starszego, uroczego pana, który co prawda nie ma sensownego pomysłu na Polskę ani żadnych ekspertów w otoczeniu, ale nadrabia maską optymizmu. Ta maska opadnie już dzień po wyborach, dokładnie tak, jak było to wcześniej po wyborach prezydenckich w minionym roku. Ciekawi mnie tylko, jak teraz prezes wytłumaczy swoją metamorfozę.
Wychodząc na spotkania z wyborcami swoje maski zostawiam w domu. Nie wiem, czy to najskuteczniejsza strategia wyborcza, ale pozwala mi zachować spokój ducha i poczucie przyzwoitości w mojej działalności publicznej. Zwyczajnie, po ludzku, żal mi tych wszystkich polityków, którzy muszą udawać i oszukiwać wyborców, dźwigając swoje przebrania skrojone specjalnie na potrzeby kampanii. W końcu przecież i tak ludzie odróżnią kiepskiego aktora od kogoś, kto po prostu zawsze jest sobą.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP