I znów nastał maj. Dla większości z nas miesiąc, który nie może kojarzyć się inaczej, niż czas zdawania egzaminów dojrzałości. Potrafię doskonale zrozumieć, co czują tegoroczni maturzyści, czują bowiem dokładnie ten sam dreszczyk emocji i niepewności, co maturzyści rocznika 1978, do których ja się zaliczam. Wtedy we Wrześni tak samo, jak dzisiaj w Pile, Chodzieży, Czarnkowie, Trzciance i innych miastach kwitły kasztany. Obawiam się jednak, że jest to jedyny element łączący owe dwadzieścia lat różnicy. Wiele się w tym czasie zmieniło. Polska oświata przeżyła rządy około dziesięciu ministrów, tyle samo koncepcji rozwoju, punktów widzenia i wszelkich innych działań na rzecz tego, jak to się mówiło i mówi, by uczniowie umieli i potrafili więcej, a nauczycielom pracowało się lżej i lepiej. Wydaje mi się, że niekwestionowane są pozytywne zmiany w programach szkolnych, w jakości pomocy dydaktycznych, w rzeczywistym spojrzeniu na ucznia, jako na podmiot, a nie przedmiot procesu edukacji. Cieszy mnie zwłaszcza tutaj osoba i postawa pilskiego kuratora oświaty pana Grzegorza Koźmińskiego oraz pani wicekurator Hanny Dolaty, którzy zawsze jasno podkreślają i dają do zrozumienia, że sytuacja ucznia w przyjaźnie nastawionej do niego szkole jest tak bardzo ważna dla całego procesu dydaktyczno-wychowawczego, realizowanego przez często niesłusznie niedowartościowanych i ciągle słabo wynagradzanych nauczycieli i pedagogów. Są jednak dość dobre perspektywy do tego, aby ten stan korzystnie zmienić. Mam bowiem wielką nadzieję, że planowana reforma oświaty powiedzie się oraz, że będzie to reforma zadawalająca tak dążenia i potrzeby nauczycieli, jak i rozumiejąca niejednokrotnie trudną sytuację uczniów. Dwadzieścia lat temu, żaden z maturzystów nawet nie miał możliwości aby pomyśleć o studiowaniu na takich kierunkach, jak marketing, finanse i bankowość, zarządzanie czy informatyka. Jedyną możliwością „zakosztowania” w studiach dających poczucie europejskości i możliwości ciekawej i dobrze płatnej pracy, był osławiony handel zagraniczny – kierunek dla wybranych, często w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dziś to już przeszłość. Aby zdobyć gruntowne i bardzo dobre przygotowanie w kierunkach obecnie najbardziej rozchwytywanych tak przez maturzystów, jak i pracodawców, nie trzeba nawet wyjeżdżać do Poznania, Warszawy albo Szczecina. Piła, w tym względzie, głównie dzięki Wyższej Szkole Bankowej i działalności innych filii wyższych uczelni z ośrodków akademickich, spełnia już oczekiwania wielu zainteresowanych. Ale miało być przede wszystkim o maturze i zestresowanych maturzystach.
Zawsze lubiłem język polski. Do egzaminu z tego przedmiotu przystąpiłem ze stoickim wprost spokojem. I choć temat związany z Kolumbami nie był moim wymarzonym (liczyłem bardziej na Oświecenie lub Romantyzm) to poszło mi bardzo dobrze (dosłownie). Nawet dziś, po tylu latach, mam przed oczami niezwykle miłe spojrzenia profesorów i ich przyjazne poklepywania po ramieniu. Cenię zwłaszcza panią profesor Rzepkę, za jej niezwykły dar rozładowywania wszelkich napięć i stresów, za uśmiech, który w tym momencie tak wiele znaczył i pomógł. U pani profesor zdawałem biologię – również poszło bardzo dobrze.
Adam Stanisław Szejnfeld
POSEŁ NA SEJM RP
P.S.
Maturzystom połamania piór i samych „pozytywów”, a komisjom egzaminacyjnym i profesorom chwilowego (czyt. majowego) braku pamięci, koncentracji, pogorszenia słuchu oraz wzroku.