Jak donoszą naukowcy, populacja Polski w ciągu najbliższych 25 lat roku zmniejszy się o 3,5 miliona osób. Dla porównania, ludność całej Wielkopolski to 3,4 miliona osób, więc nic dziwnego, że demografowie biją na alarm. Jeżeli nic się nie zmieni, za kilkanaście lat nie będzie miał kto zarabiać na nasze emerytury, pracować na budowach i leczyć nas w szpitalach. Czy można jednak sprawić, by młode kobiety chętniej rodziły dzieci, nie bojąc się utraty pracy i obniżenia statusu materialnego? O dziwo można – udało się to już w Szwecji i Francji, gdzie kilkanaście lat konsekwentnej polityki prorodzinnej przyniosło wreszcie rezultaty i liczba urodzeń wzrosła o kilkadziesiąt procent. Dzisiaj w Szwecji panuje swoista moda na posiadanie dzieci – jeśli młoda kobieta chce być nowoczesna, powinna mieć dziecko, a najlepiej kilka.
Nie należę do ślepych krytyków rządu Jarosława Kaczyńskiego, nie krzyczę, że wszystko, co tworzy jest z zasady złe bez gruntownego przestudiowania rzeczy, nie wzywam, by wszystkie nowe ustawy z marszu wyrzucić do kosza. Z zasady każdą nową propozycję gruntownie badam i dopiero wówczas zajmuję stanowisko. Tak też było z nowym pakietem prorodzinnym rządu – z prawdziwą ulgą przyjąłem wiadomość, że rząd zabrał się za polepszenie statusu polskiej rodziny i postanowił zachęcić Polki do rodzenia dzieci.
Znam wiele młodych małżeństw i wiem, z jakimi problemami muszą się mierzyć. Niestety, program rządu, choć do nich skierowany, tylko w małej części odpowiada na ich problemy. Zapewnia rozmaite ulgi i wsparcie finansowe, ale nie gwarantuje chociażby stabilności zatrudnienia czy dachu nad głową. Jest raczej wierną kopią rozwiązań od lat stosowanych w państwach Europy Zachodniej, bez silenia się na adaptację do polskich warunków i bez próby zrozumienia w czym tkwi niechęć Polek do powiększania rodziny. Po raz kolejny rząd wydłużył urlopy macierzyńskie – teraz można przebywać z dzieckiem w domu nawet pół roku, ale w efekcie kobietom będzie jeszcze trudniej znaleźć pracę. Jednocześnie w miejscu stoi plan budowy milionów mieszkań, tak szumnie zapowiadany przez rząd, a służba zdrowia, będąca nieodzowną częścią wychowania dziecka znajduje się, jeśli nie w agonii, to jednak w stanie bardzo poważnego kryzysu.
Uważam, że mówienie o polityce prorodzinnej jest kolejnym frazesem, bo z założenia cała polityka powinna być prorodzinna. Państwo musi mieć zdrową gospodarkę, niskie bezrobocie, rozwinięte budownictwo i gwarantować kobietom należny im status i szacunek. Polki chcą rodzić dzieci, ale się boją. Tylko prawdziwa równość kobiet i mężczyzn, a nie wydłużenie urlopów i doraźne becikowe spowodują, że w Polsce zapanuje moda na posiadanie dzieci.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl