Ostatnio pisałem o sytuacji Polaków w Białorusji. Teraz niestety zaczyna być nie lepiej także i w Rosji.
Głupota. Tak jednym słowem można by podsumować wydarzenia mające miejsce zarówno w Polsce i Rosji. Najpierw pobicie czwórki dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie (niewątpliwie zupełny przypadek chuligańskiego wybryku), a następne spektakularny odwet (bo nikt nie wierzy tym razem w przypadek) na dwójkę polskich dyplomatów i korespondenta jednego z największych polskich dzienników w Moskwie. Gdy doszło do wspomnianego chuligańskiego wybryku na ulicach stolicy, władze rosyjskie domagały się oficjalnych przeprosin od strony polskiej. Interweniował nawet sam prezydent Putin, nazwał incydent “nieprzyjaznym aktem, którego nie można określić inaczej, jak przestępstwo”. Można by się z nim w tym momencie zgodzić, gdyby nie fakt, że codziennie po wschodniej stronie naszej granicy, obywatele Rzeczypospolitej spotykają się z wieloma szykanami, mają miejsce pobicia, kradzieże….. Odpowiedzią Polski na zarzuty strony rosyjskiej, był komentarz MSZ o potraktowaniu tego incydentu, jako aktu bandytyzmu nie mający podtekstu politycznego. Sprawa wydawała się zakończona, ale… Oto nie minęło kilka dni, gdy dotarła do nas informacja o pobiciu pracownika polskiej ambasady w Moskwie. Polskie ograny ścigania i MSZ nie doszukały się w tym akcie odwetu za sytuację, jaka miała miejsce w stolicy. Kolejne dni, kolejne informacje o kolejnych pobiciach. Tym razem został pobity sekretarz polskiej placówki dyplomatycznej, a następnie korespondent Rzeczpospolitej. Rodzi się, więc pytanie: czy można nadal mówić o przypadku?! Polski Ambasador w Rosji, od razu zwrócił się do strony rosyjskiej z apelem o natychmiastowe wyjaśnienie całej sprawy oraz ujęcie i osądzenie sprawców. Podobnie uczynił minister spraw zagranicznych. Jednak były osoby, które milczały jak grób. Lakonicznie całą sprawę skomentował Premier, a ze strony Głowy Państwa nie usłyszeliśmy do piątku ani słowa! Ktoś powie: ale przecież prezydent był na wakacjach na Juracie! Tak, to ja się pytam: co to znaczy, prezydent jest na wakacjach? Nie ma tam telefonów, komórki nie działają, telefaksy się popsuły, prasa nie docieram na Hel, radio i telewizja nie są odbierane?!… Czy, jeżeli Polska stałaby się obiektem zbrojnej interwencji innego kraju, to osoba piastująca najwyższy urząd w państwie ma prawo nie zareagować, bo jest na urlopie? Bzdura! Za przykład pozwolę wziąć sobie osobę papieża Jana Pawła II, który reagował zawsze na ludzką biedę i krzywdę, mimo chwil odpoczynku i innych zajęć nie mających nic wspólnego z polityką międzynarodową! Można by pokusić się o stwierdzanie, ze obecny Prezydent, który odlicza dni do opuszczenia swojego Pałacu, nie chce już angażować się w głębsze konflikty dyplomatyczne. Jednak naciskany przez opinię publiczną, odbył wreszcie, poniewczasie telefoniczną rozmowę, z Putinem, w której domagał się podjęcia działań mających na celu wyjaśnienie całej sytuacji.
Wiadomym jest fakt, że nie da się uniknąć wydarzeń, które przynosi nam proza życia. Jeszcze nie raz usłyszymy o chuligańskich wypadkach na terenie innych krajów, którym ulegli obywatele naszego kraju. Jednak podstawową zasadą w tym wszystkim jest to, aby ludzie związani z polityką na najwyższych szczeblach, reagowali od razu, a nie czkali na wyjaśnienie całej sytuacji przez gazety i telewizję. Taka postawa nie przystoi osobom, które uzurpują sobie prawo do rządzenia Polską.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl