Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Najsprawiedliwsza sprawiedliwość

Redaktor admin on 23 Luty, 2015 dostępny w Felietony. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Zasady funkcjonowania państwa, jego finanse, w tym system podatkowy, to naczynia połączone. Nie da się więc bez negatywnych skutków dla całości zmienić tylko jednego elementu, na przykład kwoty wolnej od podatku, dajmy na to w oderwaniu od programów pomocy najbiedniejszym. To powinno być oczywiste, ale dla wielu… nie jest. Dlatego w ostatnich tygodniach obserwujemy powszechne manipulowanie opinią publiczną w tej sprawie. Polega to na socjotechnicznych zabiegach prezentowania zestawienia kwot wolnych z różnych państw tak, by dowodzić, iż polski system podatkowy jest najbardziej nieludzkim na całym świecie!

Ta manipulacja jest niestety połączona z czymś jeszcze gorszym. W Polsce mianowicie bez przerwy kierowane są wobec państwa całkowicie sprzeczne ze sobą postulaty. Z jednej strony powszechnie oczekuje się bowiem obniżenia stawek podatkowych, zwiększenia ulg, a teraz także podwyższenia kwoty wolnej, a z drugiej zaś strony żąda się wzrostu wydatków społecznych, w tym pomocy publicznej oraz wsparcia socjalnego. Inaczej mówiąc oczekuje się, by państwo ściągało mniej podatków, ale jednocześnie wydawało więcej pieniędzy. Czy tak się da? Czy tak na przykład robimy w swoim domu? Czy planujemy wyższe wydatki, kiedy ograniczają się nasze dochody? Czy też działamy zupełnie odwrotnie, dopasowujemy wydatki do osiąganych zarobków? W domu oczywiście wiemy, że z pustego i Salomon nie naleje, ale jeśli chodzi o państwo, to często już logika myślenia gdzieś się zatraca….

W rozmowie o obniżeniu kwoty wolnej od podatku, jest jeszcze jeden zasadniczy dylemat – pomagać niektórym, czyli biednym, czy wspierać wszystkich, a więc i bogatych?! W omawianych propozycjach bowiem poziom pozostający poza opodatkowaniem ma dotyczyć i tych niezamożnych, ale i tych bogatych. Trudno się zresztą temu dziwić. Obowiązuje bowiem konstytucyjna zasada różności wszystkich wobec prawa. W praktyce więc proponowane rozwiązanie oznaczało wsparcie najbiedniejszych tylko na papierze ponieważ, tak naprawdę największy prezent otrzymaliby najbogatsi.

Hym… czy da się na przykład doprowadzić do lepszych osiągów samochodu, poprzez wymianę jedynie jego kół, czy nawet jakiś podzespołów, pozostawiając poprzedni silnik? Raczej nie. W takim samochodzie może można byłoby podnieść nawet komfort jazdy oraz samopoczucie pasażerów, choćby poprzez zmianę tapicerki, ale to nie miałoby żadnego znaczenia na przykład dla bezpieczeństwa jazdy. Tak samo nie można podnieść jakości obrazu w telewizorze wymieniając jedynie jego obudowę. Owszem, wszystko zewnętrznie będzie po takim liftingu wyglądało lepiej, lecz technicznej poprawy nie osiągniemy. Co więc należałoby zrobić, aby system podatkowy w Polsce był bardziej przyjazny obywatelom, a jednocześnie bardziej efektywny dla państwa? Trzeba w nim zmienić wszystko!

Cóż, pewnie można byłoby nawet zgodzić się na zwiększanie kwoty wolnej od podatku, jeśli to miałoby podnieść poziom życia ludzi, a choćby poziom komfortu psychicznego. Zgoda taka powinna być jednak połączona z przyzwoleniem na niższe wydatki społeczne państwa. Ale, czy zwolennicy proponowanych zmian są gotowi powiedzieć: OK, kotwa wolna będzie wyższa, ale będzie mniej ulg, mniej odliczeń, mniej umorzeń. OK, kotwa wolna będzie wyższa, ale będzie mniej wsparcia dla bezdomnych i bezrobotnych, mniej środków zostanie dla rodzin, mniej pieniędzy będzie na dzieci… Trzeba bowiem pamiętać, że proponowane zwiększenie kwoty wolnej od podatku, to ubytek ok. 14 mld zł, a wartość na przykład tylko samej pomocy dla rodzin, z której korzysta ok. 4 mln ludzi, to ok. 9 miliardów zł. Tak więc jeszcze trzeba byłoby komuś zabrać pozostałe 5 mld zł!

Na pytanie, czy podatki w Polsce są wysokie, każdy powie, że tak. Kto bowiem nie chciałby płacić mniej niż więcej?! Na takie pytanie jednak można odpowiedzieć tylko porównując obciążenia podatkowe w naszym kraju z innymi państwami. Porównywać bowiem trzeba całe systemy podatkowe, a nie tylko wybrane ich stawki, współczynniki, czy elementy. Niższy natomiast poziom obciążeń podatkowych w Polsce wobec innych krajów Europy dobitnie pokazuje choćby porównanie udziału podatków w PKB danego państwa. Pod tym względem Polska zajęła w 2013r., w ranking Eurostatu, wysokie 8. miejsce na 28. państw UE. Jeszcze lepiej wypadliśmy w porównaniu udziału podatków od dochodu i majątku w PKB. Tu zajęliśmy 7. miejsce na 28. państw.

Cóż, najlepiej jednak zrozumieć takie porównania opierając się nie na danych makroekonomicznych, lecz analizując konkretny przykład określonej rodziny i jej dochodu. Ranking europejskich krajów, wykonany przez OECD, także pod tym względem wypada dla nas dobrze. Niskie bowiem obciążenie podatkowe czteroosobowej rodziny, w której jeden tylko z małżonków zarabia średnią krajową płacę, plasuje nas aż na 3. miejscu wśród wszystkich państw członkowskich UE. Gdyby natomiast te same porównania zrobić dla czteroosobowej rodziny, lecz z dochodem jednego z małżonków na poziomie tylko połowy średniej płacy, to zjmujemy10. miejsce na 25. zbadanych państw. Jak w tym kontekście się zgodzić z twierdzeniami, że polski system podatkowy jest najbardziej krwiożerczym w Europie?!

Zresztą, podobnie jest ze stawkami podatkowymi. Nasze 18 i 32 proc. to jak na Europę wygląda zupełnie przyzwoicie. W Niemczech na przykład stawki dochodzą do 42 i 45 proc. Francja natomiast szczyci się nawet 75 proc. podatkiem. Najwyższy faktyczny jednak podatek dochodowy w Europie ma (wg. KPMG) Szwecja (powyżej 56 proc.), Dania i Holandia (powyżej 55 proc.), Hiszpania (powyżej 52 proc.), Austria (powyżej 50 proc.), Wielka Brytania (powyżej 50 proc.), Belgia (50 proc.) i Irlandia (pow. 48 proc.). W krajach, które stosują podatek liniowy, stawki są oczywiście niższe: w Rumunii i na Węgrzech jest to 16 proc., w Estonii 21 proc., w Czechach 22 proc., a na Łotwie 24 proc. W ostatecznym rozrachunku, liczy się jednak stawka efektywna, a nie nominalna. Jej średnia wysokość natomiast w Polsce to 7,1 proc. (a nie 18 proc.) w pierwszym przedziale dochodu i 15,7 proc. (a nie 32 proc.) w drugim przedziale dochodu.

No tak, ale czy zwolennicy podniesienia kwoty wolnej, a zwłaszcza zwolennicy szerszych zmian w polskim systemie podatkowym nie mają racji? Czy to wszystko, co napisałem wyżej, powinno nas uspakajać? Uważam, że nie! Zamiast jednak populistycznego mamienia ludzi majsterkowaniem w systemie podatkowym pojedynczymi zmianami, trzeba moim zdaniem zdecydować się na zmiany całościowe i kompleksowe. W zakresie minimalnym, i przy zachowaniu systemu progresywnego, potrzebujemy zasadniczej przebudowy, co najmniej podatku PIT oraz bezwzględnie nowej ustawy regulującej podatek VAT. Ja natomiast byłem i jestem zwolennikiem zmiany całościowej, filozoficznej polskiego systemu podatkowego. Takiej, która rozdzieli także funkcje fiskalne od funkcji socjalnych w zakresie zadań państwa. Nadal opowiadam się więc za jedynie sprawiedliwym systemem, jakim jest płaski podatek – podatek liniowy. Idea jego bowiem jest bardzo prosta. Dużo zarabiasz, to dużo płacisz, niewiele zarabiasz albo nic nie zarabiasz, to płacisz mało, albo nic. Żałuję, że w gronie 9. państw Europy środkowo-wschodniej już tylko Polska i Ukraina nie mamy podatku liniowego.

Oczywiście, wprowadzenie opodatkowania z zastosowaniem stawki liniowej oznaczałoby jednoczesne zniesienie całego systemu ulg, zwolnień i odliczeń. Konieczna byłaby również eliminacja przywilejów niektórych grup zawodowych, które wcale nie płacą podatku dochodowego, na przykład rolnicy, albo płacą na innych zasadach, np. część przedsiębiorców czy twórców. Trzeba byłoby też zreformować jednocześnie cały system podatkowy, a nie tylko PIT. Należałoby więc w te zmiany włączyć na pewno VAT, a może i podatek od nieruchomości, oraz inne obciążenia publiczno-prawne. No, ale wnioskodawcy podniesienia kwoty wolnej od podatku odwagi, aby te trudne i kontrowersyjne kwestie poruszyć, już nie mają. Po co bowiem narażać się jednym milionom ludzi w Polsce, skoro można bezkarnie spróbować przypodobać się innym milionom, prawda?!

Tak, w życiu jest coś za coś. Nie można, i mieć ciasteczka, i zjeść ciasteczka. Trzeba się więc ostatecznie w naszym kraju zdecydować, albo chce się mieć wysoki poziom wsparcia państwa i równocześnie godzi się na wysokie podatki, albo oczekuje się bardzo niskich obciążeń podatkowych, lecz jednocześnie nie żąda się wysokich nakładów na pomoc podatnikom. W tym drugim ujęciu podatek liniowy byłby z jednej strony najsprawiedliwszą sprawiedliwością, a z drugiej strony stałby się przeszkodą nie do pokonania dla populistów i demagogów! Tych natomiast w Polsce nie brakuje, szczególnie w okresie gorączki kampanijnej.

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)