Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Niegłupia głupota

Redaktor admin on 3 Sierpień, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Ordynacja Wyborcza. Prezydent liczył, głos do głosu, mandat do mandatu, posła do posła. Liczył i liczył, bo nie lubi się przeliczyć i nie lubi przegrywać. Kto zresztą lubi?… Ostrożność była dodatkowo potrzebna i konieczna, gdyż o wielką stawkę chodziło, a zainteresowani byli wszyscy: i SLD, i PSL, i AWS, i UW. Najmniej chyba Platforma Obywatelska, poza jedną kwestią, a mianowicie finansowaniem partii politycznych z budżetu państwa, a więc przez nas wszystkich. Jesteśmy bowiem temu bezwzględnie przeciwni i dlatego veto dla nas było kuszącym rozwiązaniem.
A więc, w całej sprawie, z jednej strony występował interes polskiej lewicy na najbliższe wiele lat, z drugiej, prezydencki prestiż. A o co chodziło? O hegemonię bezwzględną jednych nad innymi, czyli o to, by 40% społeczeństwa miało 60% reprezentacji, a więc o wielkość i kształt okręgów oraz o metodę liczenia głosów, chodziło też o listę krajową i o… pieniądze. Pieniądze, pieniądze, pieniądze…. Podpis prezydenta oznaczał zostawienie nowo uchwalonej ordynacji wyborczej, a wiec nowych, dużych okręgów i metody liczenia głosów służących małym i średnim partiom. Oznaczał również likwidację listy krajowej. Ale z drugiej strony dawał partiom nowe źródła finansowania swojej działalności, a więc nowe możliwości na przyszłość. Veto powodowało niepewność. Niepewność, czy uzbiera się większość dla jego odrzucenia, czy też nie. W tej sprawie prezydent nie mógł liczyć nawet na PSL. Przyjęcie jednak veta spowodowałoby zysk SLD, ale chaos w państwie, w którym niewidzialne granice, bo tylko na mapach rysowane, już dawno podzieliły kraj. Zysk zresztą dla lewicy byłby jedynie w mandatach, lecz strata w pieniądzu. Jasna chol… . I tak źle, i tak niedobrze. Do tego jeszcze to liczenie, przegłosują, czy nie, wygram ja, czy oni, my czy wy?…
Veta, jak już wiemy, nie było, był za to podpis i mamy ordynację. Mamy też datę wyborów – 23 września. Odbędą się w wakacje, tak w wakacje – studenckie. Wszak wakacje maluchów do wyborów ludzi pełnoletnich nic nie mają. A więc ci „uczniowie” mają już i dowody osobiste, i paszporty. Te ostatnie często wykorzystują, by wyjechać na tak długo, jak tylko się da. Szkoda. Wielu z nich nie zagłosuje, na przykład na swoją Platformę. Ale cóż, nie tylko studentem człowiek żyje, a zresztą, niestety, nie wszędzie ich jest pod dostatkiem.
Co oznaczają wszystkie za i przeciw ordynacji? Ano to, że prawie wszyscy są z niej zadowoleni (oprócz Platformy, bo nie chcemy czyichś pieniędzy), ale najszczęśliwsza powinna być Unia Wolności. Zresztą wiele czyniła dla tego ważnego dla niej podpisu. Paradoksalnie, brak listy krajowej zwiększa ilość mandatów UW w przyszłym Sejmie. Jak podają sondaże, z dwóch do dwunastu posłów. Ponadto, będą pieniądze na przetrwanie. Apropos jeszcze Unii, którą lubię i szanuję, a więc tym bardziej nie podoba mi się, że nadal nie może wyjść z tragicznej serii błędów. Ostatnio słyszałem pomysł na koalicję wyborczą UW plus zreformowany – a więc „sprawicowany” – AWS. No więc, jeśli ktoś uważa, że piernik łączy z wiatrakiem wiatr, to może sobie taką koalicję wyobrazić, ale ja wiem że pięść do oka pasuje i owszem, lecz gdy się rozchodzą – a trudno sobie pięść na oku wyobrazić przez czas zbyt długi – zostaje siniak. Najpierw fioletowy, potem granatowy, zielony, a na końcu, żółć męczy efekt takiego kontaktu bliskiego stopnia przez jeszcze długi, bardzo długi czas. Czy ktoś już naprawdę zwariował w tym kraju?! Środek nie ciągnie do środka, prawica ucieka od prawicy, białe jest wrogiem czarnego a czerwone rozkwita, choć pogrzeb goździków tego koloru odbył się już jedenaście lat temu. A może to wina wiary?… Bo wszyscy ci ludzie, jak ich znam, głęboko wierzą. Wierzą w swoją rację, wyłączną prawdę, którą posiedli, i w zło, które jest przywarą innych i tylko innych, lecz dzięki wierze przemija. Ja nie wierzę, więc wiem, że czego sobie sami nie stworzymy, to nikt nam nie da, a szansą na przyszłość jest praca i rozum. Głupota jest jednak niegłupia. Potrafi dotknąć nawet najmądrzejszych.

Adam St. Szejnfeld
Poseł na Sejm RP

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)