Bardzo często w moich rozmowach z wieloma ludźmi nadal powraca problem koalicji PO-PiS, a raczej jej brak. Wiele już mówiono i pisano na ten temat, jednak mimo to, pozwolę sobie zaprezentować moje stanowisko i opinię w tej sprawie. Właśnie dlatego, że nadal dla wielu wyborców Platformy Obywatelskiej, i nie tylko, jest to sprawa bardzo dziwna i niezrozumiała.
W przeszłości sam często mówiłem o konieczności powstania koalicji między naszymi partiami, które prowadziły w sondażach przedwyborczych i to już od około dwóch lat. Dla mnie i większości polityków wydawało się to więc oczywiste. Wspólny rząd, wspólny program naprawy państwa, wspólna przyszłość… A jednak, stało się coś, co było chyba trudne do przewidzenia. Na drodze do budowania kolacji stanęły sprawy światopoglądowe, ideologiczne, a nie jak wielu uważa „walka o stołki” i różnice programowe. Prawo i Sprawiedliwość chce budować autorytet i dobrobyt państwa na aparacie bezpieczeństwa, zostawiając w tyle gospodarkę i ekonomię. My natomiast pragniemy poprawić byt ludzi poprzez rozwój przedsiębiorczości i to traktujemy jako zadanie najważniejsze. Bezpieczeństwo jest priorytetem, ale nie może przesłaniać trzeźwego widzenia problemów zwykłego człowieka. Ten natomiast chce czuć się bezpieczny, ale przede wszystkim chce mieć pracę i jedzenie! Muszę z całą stanowczością stwierdzić, że moja partia gotowa była na duże kompromisy związane ze sferą podatkową, prywatyzacyjną i wielu innych. Konieczne jednak było to, aby kompromisu chciały obie strony, a nie tylko jedna. Więc co stało na drodze tych kompromisów – ktoś zapyta – skoro nie program i stołki? I to jest dobre pytanie. Niestety, na drodze do wspólnego rządu stała stanowcza niechęć PiS-u do współrządzenia z Platformą. Stanowcza niechęć do naszego nowoczesnego postrzegania rzeczywistości, dla której równość, pluralizm i wolność są wartościami nadrzędnymi. Swoboda decyzji wolnego człowieka przegrała z ideą wiedzy i prawdy nieomylnej scentralizowanej władzy. Teraz już wiemy, że scenariusze, które były budowane i tak miały doprowadzić do sojuszu „podobnego myślenia”, a więc do sojuszu PiS + Samoobrona + LPR, nawet wtedy, gdyby PO wygrała wybory! Dzisiaj śmiało można powiedzieć, że rzucone hasło: „Zatopić Platformę!” zostało podjęte i było konsekwentnie realizowane. Nie liczyły się rozmowy, porozumienia, ugody, kompromisy… Musiało być tak, jak przewidywał wcześniej napisany scenariusz. Wydaje się, że duża jego część powstała nie w Warszawie, nie w Gdańsku, czy w Gorzowie, ale właśnie w… Toruniu, w rozgłośni pewnego toruńskiego radia. W ostatnich dniach negocjacji, oliwy do ognia dolała decyzja o poparciu dla Andrzeja Leppera na fotel wicemarszałka Wysokiej Izby. W tym momencie doszło do oczywistego oszustwa i wycofania się ze wcześniejszych obietnic partii Jarosława Kaczyńskiego (osoby, które są na bakier z prawem, nie miały zasiadać na najwyższych urzędach w państwie).
I tak o to PO przeszła do opozycji. Będzie opozycją konstruktywną, popierającą dobre ustawy i rozwiązania dla państwa, jednocześnie krytykując i głosując przeciwko tym złym. I nie chodzi tu o sympatie, czy antypatie do członków partii rządzącej. Znam wielu z nich i bardzo ich cenię, jak choćby samego premiera Marcinkiewicza. Jednak w tej sytuacji należy radykalnie oddzielić sprawy państwowe od spraw osobistych i działać w imię racji stanu, w imię interesu Polski. Niestety, zdecydowana większość dotychczasowych propozycji PiS nie służy temu interesowi. Dlatego jesteśmy i musimy pozostać Platformą Niezatapialną.
Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
www.szejnfeld.pl