Rząd za wszelką cenę stara się nam wszystkim udowodnić, że wciąż o nas myśli i martwi się naszymi sprawami. Niech tego przykładem będzie choćby postawa w sprawie pomocy zagrożonym zakładom przemysłu odzieżowego i tekstylnego. A warto przy tym pamiętać, że gro z nich znajduje się w Łodzi, czyli miejscu, z którego w kolejnych wyborach startuje poseł Leszek Miller. Polskie przedsiębiorstwa przemysłu lekkiego rzeczywiście są w ogromnym kryzysie. Ale między Bogiem, a prawdą, kto dziś w takim stanie się nie znajduje? Obserwator życia publicznego ma prawo mieć nieodparte wrażenie, że gdyby położone one były gdzieś daleko w dawnym koszalińskim albo rzeszowskim, czy też innym „mniej ważnym” miejscu Polski, to spokojnie popadałyby ku swemu upadkowi. I nikt by z tego hałasu nie robił. Ale tu jest inna sprawa, te zakłady to historia robotniczej Łodzi. Co, jak co, ale pan premier na pewno nie pozwoli na taki obrót sprawy…
Ludzie przemysłu lekkiego i rząd, bardzo szybko więc ustalili diagnozę – winni są temu sprowadzający odzież używaną ! A więc co trzeba zrobić? Należy wstrzymać import nie sortowanej używanej odzieży. Gdy tak się stanie nasze zakłady zaczną produkować odzież pełną parą! Nikt nie pomyślał jednak, iż to oznacza likwidację dziesiątek wielkich przedsiębiorstw importujących, zajmujących się odzyskiem i wtórnym wykorzystaniem odpadów oraz tysięcy małych firm handlowych dający pracę kilkudziesięciu tysiącom Polaków. I to wszystko w tak trudnych czasach, kiedy liczy się każde miejsce pracy… Nikt nie pomyślał też o tym, że możliwość zakupu taniej odzieży ma dla wielu polskich rodzin wielkie znaczenie ekonomiczne, żeby nie powiedzieć znaczenie egzystencjalne. Często bowiem odzież ta jest na wagę kromki chleba dla biednego człowieka.
Niestety, w dotychczasowej dyskusji publicznej i politycznej nie poświęcono godnej uwagi na przyczyny kryzysu odzieżówki w Polsce. A jest on wywoływany m.in. sprowadzaniem taniej i złej jakości odzieży z Turcji, Indii, Chin i innych krajów Azji. To przede wszystkim, ale równie karygodny i szkodliwy proceder, to zaniżanie wartości celnej sprowadzanej odzieży, poprzez co jeszcze bardziej zaniża się jej cenę rynkową. No i na koniec szara strefa – nielegalna produkcja, nielegalne zatrudnienie w rodzimej produkcji. To są najgorsze zarazki wywołujące chorobę polskiego przemysłu lekkiego, lecz na tę chorobę nie znajduje się lekarstwa. Znacznie łatwiej było uderzyć w małe sklepiki i biednych ludzi. Dlaczego? Bo eliminować faktyczne przyczyny jest zawsze znacznie łatwiej niż wyimaginowane. Tu trzeba się namęczyć i nagłówkować…
No, ale w chwili obecnej wydaje się, że zagrożenie wstępnie zostało wyeliminowane. Podkomisji Komisji Gospodarki, którą prowadzę, udało się wypracować, jak się wydaje, dobry kompromis między zwolennikami i przeciwnikami importu odzieży używanej przy akceptacji tego rozwiązania przez reprezentantów rządu. Na dzień dzisiejszy więc, rząd przyjął naszą argumentacją. Jak będzie później, zobaczymy. Kolejne bowiem posiedzenie Komisji a potem Sejmu na ten temat już wkrótce.
Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
Szejnfeld@wp.pl
http://szejnfeld.sejm.pl