Cieszę się, że odkąd kilka tygodni temu gromy posypały się na moją głowę za to, że chciałem zostać członkiem parlamentarnej grupy kobiet, dyskusja na temat roli kobiet w życiu rodzinnym i zawodowym rozgorzała na nowo. Także dzięki coraz głośniejszym głosom samych kobiet, które nie mają ochoty być dłużej dyskryminowane, a zwłaszcza dzięki ministrze Annie Musze, na której, z racji zajmowanego urzędu, skupiła się ostatnio uwaga mediów i opinii publicznej.
Ciąg zgryźliwych komentarzy wywołała jej prośba o tytułowanie „ministrą”. Natychmiast na plan dalszy zeszły przygotowania do euro i kompetencje pani Muchy, ciężar wszystkich komentarzy skoncentrował się na odważnym postulacie. Prasa, telewizja i rozmaici politycy nie przebierali w słowach, nakręcając kampanię, która rozpoczęta w mediach, dalszy ciąg znalazła w Internecie. Odważni, bo anonimowi internauci męskiej płci nie wahają się wysyłać pani ministry do garów, odmawiają jej jakichkolwiek kompetencji i apelują o opamiętanie się. Są też, na szczęście, głosy rozsądku przypominające, że jeszcze nie tak dawno temu wyśmiewano prośbę Barbary Labudy o tytułowanie jej „panią posłanką”, a nie „panią poseł”. Dziś forma „posłanka” jest czymś naturalnym i nikomu do głowy nie przyjdzie z niej szydzić.
Po meczu Polska – Portugalia Joanna Mucha może świętować. Mecz okazał się sukcesem, a Stadion Narodowy zdał egzamin, jako nowoczesny obiekt, godny miana sportowej wizytówki kraju. Nawet przeciwnicy polityczni Joanny Muchy, jak chociażby Jan Tomaszewski, nie kryli zachwytu organizacją, a wszyscy, którzy wieszczyli klęskę organizacyjną ze wstydu się pochowali przed kamerami. Szkoda, że tak wiele kobiet musi się spotykać z ogromną falą krytyki i nieufności tylko dlatego, że nie są mężczyznami. Z reguły odmawia się im kredytu zaufania i dopiero, jak wbrew krytyce i rzucanym pod nogi kłodom udowodnią swoją wartość, mogą liczyć na równe mężczyznom traktowanie.
Pewna znajoma menedżer skarżyła mi się na docinki kolegi z pracy, który dowcipkował na temat jej kompetencji z racji bycia kobietą. Publicznie, przy innych kierownikach i członkach zespołu potrafił powiedzieć „zrób makijaż, ja zajmę się organizacją spotkania z klientem” puszczając oko do kolegów. Nie pomagały prywatne rozmowy i dopiero, gdy po kolejnym „dowcipie” straciła cierpliwość i w ostrych słowach skomentowała jego prawdopodobne kompleksy, które leczy poniżając kobiety, żarty się skończyły. Biurowy macho okazał się bardzo wrażliwy na dowcipy o swojej męskości. Na moje oburzenie odpowiedziała, że typy jak ten nie są wielkim zagrożeniem, bo ze swoimi poglądami się nie ukrywają. Większym wyzwaniem są mężczyźni, którzy w skrytości ducha uważają kobiety za istoty poślednie, ale są na tyle ostrożni, by nie mówić o tym publicznie.
Międzynarodowe święto kobiet, które obchodzimy 8 marca to piękny dzień, odstający od szarej rzeczywistości większości polskich kobiet. Dlatego dziś panie chcą, by doceniać je i traktować na równi z mężczyznami także przez pozostałe dni roku. Udowadniają, że będąc matkami, potrafią być również wartościowymi pracownikami i skutecznymi menedżerami. Jedyne czego im brakuje to zaufania i szacunku ze strony mężczyzn. Bez tego wiele kobiet nigdy nie uwierzy we własne siły i będzie skazane na ten jeden, jedyny dzień w roku, kiedy są dostrzegane i doceniane. Właśnie tego życzę paniom – by to piękne święto wszystkich kobiet trwało cały rok, by każda polska kobieta była świadoma swojej wartości i uwierzyła w swoje możliwości.
Am Szejnfeld
Poseł na Sejm RP