W minioną sobotę zasiadłem, jak zawsze w weekend, do pisanie dla państwa kolejnego felietonu. Felieton ten miał być poświecony idei i zasadom konsultacji, a więc rozmowom ludzi z ludźmi o ważnych sprawach dla społeczeństwa, dla Narodu. Chciałem poświecić ten tekst analizie procesu dialogu społecznego, jako elementu demokracji i sposobu dochodzenia w polityce do najwłaściwszych celów, dokonywania najlepszych wyborów. Niestety. W trakcie pisania dotarła do mnie wiadomość, której ani ja, ani nikt w Polsce zapewne nie chciałby usłyszeć nigdy. Papież nie żyje! Papież nie żyje!…
Przestałem pisać. Odłożyłem komputer. Minął dzień, mija drugi, ale ja nadal pisać o rozmowach ludzi z ludźmi nie mogę. Dumam, rozmyślam, słowa mi się nie kleją, myśli krążą gdzieś ponad czasem, ponad przestrzenią, ponad przyziemnymi sprawami. Czas bowiem przyszedł chyba na rozmowę człowieka z Bogiem, a nie człowieka z człowiekiem. Przyszedł czas na refleksję, na zadumę, przyszedł czas na wspomnienia, na łzy, na smutek. Wielcy i mali, młodzi i starzy – milczą. Ludzie milczą, przerywając to milczenie jedynie modlitwami. Cichy śpiew, modlitwa i znów cisza. Milczenie w smutku, milczenie w żalu i pokorze ciągle trwa. Będzie trwało.
Odszedł największy myśliciel naszych czasów, a kto wie, może już i ostatni spośród największych autorytetów, jakich znaliśmy za naszego życia. Odszedł Papież Jan Paweł II. Ludzie zostali. Gdy ochłoną, gdy skończą swoje rozmowy z własnymi duszami, gdy skończą rozmowy z Bogiem, będą musieli wrócić do rozmowy z innymi ludźmi. Musimy to wszyscy potrafić robić. Tego uczył nas również największy Pielgrzym Kościoła Katolickiego. Sam przecież szedł przez życie, maszerował przez kraje i kontynenty, po to, by spotykać się z ludźmi, by nauczać i rozmawiać. Tej nauki nie możemy zapomnieć. Rozmowa człowieka z człowiekiem jest bowiem również spełnieniem stworzenia na „Jego Podobieństwo”. Człowiek powinien więc potrafić rozmawiać z innym człowiekiem, tak otwarcie, jak często potrafi rozmawiać tylko z Bogiem.
Gdy myślę o Papieżu, to przychodzi mi na myśl widok białego żagla. Żagla na tle niebieskiego nieba. Widziałem takie w różnych miejscach świata. Zawsze robiły na mnie niesamowite wrażenie. Lekki ruch i szept poprzez wiatr. Szept, w którym zawsze odczytać można każdą myśl. Naturalny ruch i ciepło tworzy poczucie ufności. Taki właśnie był Jan Paweł II. Tworzył wokół siebie ufność i ciepło. Pamiętam moje głębokie przeżycie, kiedy pojechałem na spotkanie z Papieżem do Poznania. Dwudziesty czerwca 1983 roku, kilkanaście miesięcy po opuszczeniu przez mnie więzienia. Więzienia, tego, co z murów jest zbudowane dla ciała, bo wolnej myśli nie mógł zamknąć za kraty żaden reżim, nawet reżim stanu wojennego. Myśl wolnego człowieka jest bowiem jak wiatr. Można ją jedynie na chwilę uchwycić w żagiel i tylko ponieść dalej. Papież był człowiekiem, z którym inni chcieli dzielić się swoimi myślami. Wtedy, w Poznaniu, pojawiło się setki tysięcy Polaków chcących oddać swoje myśli Papieżowi i rozmawiać z Bogiem. Jan Paweł II pośredniczył w tym zbliżeniu, chwytał słowa i śpiew, jak wiatr w żagiel i niósł je ku górze. Wtedy też my wszyscy przekonaliśmy się ostatecznie, że wolność jest w nas i tylko w nas. Kraty więc, którymi grożono ludziom „Solidarności”, straszne już dla nas być nie mogły. Wróciliśmy do swoich domów, wróciliśmy do swoich zakładów pracy i… robiliśmy swoje! Walczyliśmy o wolność, by żagiel mógł przemierzać bezkres błękitu i głosić prawdę innym. Ja robię to do dzisiaj. Robię swoje. Większość z nas robi swoje. Tak jak chciał Papież. Papież Pielgrzym, Papież Drogowskaz, Papież Żagiel.
Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
http://szejnfeld.sejm.pl