Co jest największym problemem samorządów terytorialnych? Bez względu gdzie się w Polskę udamy, odpowiedź zawsze będzie ta sama – pieniądze. Wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci lubią mówić o planach, ale nawet najlepsze z nich nie mają szans na realizację bez kapitału, którego samorządom często brakuje. Na szczęście to się może zmienić. Komitet Rady Ministrów przyjął bowiem kolejny projekt ustawy z „Pakietu Szejnfelda” dotyczący Partnerstwa Publiczno-Prywatnego (PPP). Przygotowane rozwiązania prawne, może wreszcie sprawić, iż nowe obiekty użyteczności publicznej będą powstawać szybciej i taniej, bo finansowane będą nie ze środków podatników, lecz za prywatne pieniądze.
Na Zachodzie mało kogo dziwi, że prywatna firma za swoje pieniądze buduje na przykład drogą i nowoczesną oczyszczalnię ścieków dla pobliskiego miasta, czy nawet kolej podmiejską. Jak to możliwe, że przedsiębiorstwo, nastawione przecież na zysk, działa w interesie ogółu? To właśnie takim inicjatywom służą przepisy pozwalające zawiązywać współpracę pomiędzy sektorem publicznym i prywatnym. Zasada jest prosta – firma buduje obiekt, z którego korzystać ma mieć społeczność lokalna, w zamian za niewysokie, lecz stabilne dochody z jego użytkowania, lub też inną formę gratyfikacji. I tak na przykład firma buduje oczyszczalnię ścieków, a gmina zobowiązuje się do korzystania z jej usług przez określony przedział czasu. Obie strony są zadowolone, bo gmina ma oczyszczalnię, jakiej nigdy nie wybudowałaby z własnych środków, a firma stałe dochody, które mogą stanowić chociażby zabezpieczenie kredytu na dalsze inwestycje. W podobnym układzie można budować wysypiska śmieci, wodociągi, hale sportowe, pływalnie, szpitale, szkoły, przedszkola, czy nawet budynki urzędów. Można budować, ale PPP nie jest tylko dobrą formą do prowadzenia inwestycji. W tej formule można również zlecać zarządzanie już istniejącymi obiektami i instytucjami. W PPP można więc robić wszystko, no prawie wszystko.
Właśnie minęły trzy lata odkąd weszła w życie ustawa, która wprowadzała partnerstwo publiczno-prawne w naszym kraju. Trzy lata to sporo czasu, ale ze świecą szukać inwestycji lub innych przedsięwzięć, które powstałyby dzięki niej. Nie ma oczyszczalni, nie ma wysypisk, nie ma mieszkań, których miało być pod dostatkiem. Co więc się stało? Przyczyna obecnego braku chęci do korzystania z rozwiązań tej ustawy jest prosta – kosztowne i drobiazgowe formalności, biurokracja, nadmierna regulacja. Skomplikowane na przykład analizy, które musiały być sporządzane skutecznie odstraszały od tej formy inwestowania. Jeśli samorządy podejmowały współpracę z prywatnymi przedsiębiorcami, to na podstawie ogólnych regulacji z zakresu prawa cywilnego, a nie ustawy o partnerstwie publiczno prywatnym.
Zniesienie tej ustawy i wprowadzenie nowych przepisów było od początku jednym z moich priorytetów – ogromny potencjał, który drzemie w partnerstwie publiczno-prywatnym nie został bowiem dotychczas należycie wykorzystany. Ta formuła współpracy natomiast może być doskonałym narzędziem realizacji celów i potrzeb administracji publicznej i samorządowej. To między innymi dlatego w resorcie gospodarki przygotowałem projekt nowej ustawy, który tchnie nowego ducha w funkcjonowanie PPP. Kluczem do tej reformy jest prostota – chcemy zdjąć z współpracujących ze sobą stron ciężar formalności, który sprawiał, że nikt nie podejmował starań, by z możliwości ustawy skorzystać. Jednym słowem, ma być mniej analiz i wymagań, a więcej projektów.
Gdy myśli się o PPP, to źródłem optymizmu mogą być chociażby doświadczenia brytyjskie, gdzie partnerstwo funkcjonuje od ponad 20 lat, a inwestycje rosną o ok. 10 proc. rocznie. Tyle samo wynoszą oszczędności budżetowe, które można przeznaczyć na inne cele. Wszystko dzięki temu, że prywatne przedsiębiorstwa do perfekcji opanowały umiejętność trwałego, szybkiego i z zachowaniem najwyższych standardów budowania. Mam nadzieję, że i w Polsce, dzięki nowej ustawie, możliwa będzie realizacja projektów, które od lat leżą zapomniane, w cieniu pilniejszych wydatków. Na zmianach wkrótce mogą więc skorzystać wszyscy: rząd, samorządy, prywatne firmy, ale przede wszystkim my, mieszkańcy miast, miasteczek i wsi.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl