Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Polacy w aresztach

Redaktor admin on 3 Sierpień, 2005 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami swego rodzaju ziemnej wojny, która toczy się pomiędzy Polską i Białorusią. Wydawałoby się, że zarzewiem konfliktu jest Związek Polaków na Białorusi, jednak wydaje mi się, że jego podłoże jest znacznie głębsze i bardziej zadziwiające.
Kiedy po roku 1989 Polska odzyskała całkowitą niepodległość i suwerenność, za naszą wschodnią granicą powoli umierał komunizm. I odziwo zwolenników egzekucji tego przebrzydłego systemu było i nadal pozostaje tam bardzo mało. Skrajnym tego przykładem jest właśnie Białoruś. Mimo wprowadzenia (pseudo)demokratycznych zasad rządzenia państwem, nad poprawnością myśli i słowa nadal czuwa jeden człowiek – feudał i tyran. Propaganda władzy, propaganda sukcesu, totalne zakłamanie powodują, że cieszy się on tam niby poparciem przytłaczającej większości swoich obywateli. Jedni popierają go z obawy przed represjami i groźbą pozbawienia wolności, inni zaś z chęci interesu. Bo na popieraniu dyktatorskiej władzy zawsze w historii można było zrobić jakiś śmierdzący interes.
Ktoś jednak zapyta, jaką rolę odgrywa Polska w kwestii białoruskiej? Otóż nasze państwo, które 16 lat temu powiedziało zdecydowane „NIE” dla sowieckich rządów, po przystąpieniu do NATO i Unii Europejskiej jest groźnym propagartorem idei wolności i demokracji. Jest przykładem społecznego sukcesu, którego nie chce się na wschodzie. Jest też doskonałym poligonem doświadczalnym dla przeciwników budowania wspólnej Europy. Konflikt, który trwa był więc potrzebny przeciwnikom wolności. Trzeba było znaleźć wiarygodny dowód polskiej dywersji i agresji. Doskonałą okazją stał się wybór Angielki Borys na prezesa wspomnianego Związku Polaków na Białorusi. Jednak nie chodziło tu o przeszeregowanie personalne, tutaj potrzebny był po prostu pretekst dla wzniecenia dyplomatycznej wojny. Wynikiem tego było wydalenie trójki polskich dyplomatów, a ostatnio opóźnienie wydania zezwolenia na przelot polskiego samolotu rządowego do Smoleńska. Zapewne testowano w ten sposób reakcje polskiego rządu. Niestety, przyniosło to spodziewany efekt. Prezydent Polski milczał woląc urlop w Juracie, premier przy okazji jakiegoś wywiadu pomiędzy spotkaniami skomentował sprawę w kilku zdaniach, a szef MSZ wydobył z siebie głos dopiero po upływie doby. W Sejmie natomiast byliśmy świadkami ujawniania się prosowieckiej koalicji. Próby uchwalenia rezolucji w tej sprawie spotkały się bowiem z ostrą krytyką posłów Samoobrony i Porozumienia Polskiego. W końcu przyjęto jednak „deklarację oburzenia”. Z drugiej strony zadziwia również postawa Komisji Europejskiej, która milczy! Eurokraci zamiłowani w budowaniu wspólnej polityki zagranicznej nagle doznali olśnienia i stwierdzili, że „to kwestie dwustronne między Polską, a Białorusią”. Ale co się dziwić przedstawicielom Unii, skoro polskie władze reagują na białoruską spiralę antypolskiego terroru w mdły sposób. Tylko Donal Tusk, wicemarszałek Sejmu, pojechał osobiście do Grodna, by pokazać naszym rodakom ze Wschodu, że nie są sami w swojej walce o polskość, wolności i demokrację.
Podsumowując, należy powiedzieć, że pierwszy etap zimnej wojny wypadł bardzo zachęcająco dla strony białoruskiej. Polacy trafiają do aresztów, a prezydent i rząd milczą. Rodzi się więc pytanie, gdzie i kiedy usłyszymy zdecydowane stanowisko polskiego premiera i głowy państwa?! Obyśmy, my Polacy w Polsce i Polacy na Białorusi, nie musieli czekać na to w nieskończoność.

Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej

http://szejnfeld.sejm.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)