Nie dość, że za oknami upalnie, to jeszcze nasza scena polityczna targana jest powyborczą gorączką. Miało być kulturalnie, zgodnie, lepiej…, a jest ostro i nieprzyjemnie. W kontekście nowego konfliktu na plan dalszy schodzą rzeczy najważniejsze. Do mediów nie przebijają się bowiem na przykład najnowsze wydarzenia w gospodarce i w życiu społecznym. Kraj się zmienia na lepsze, powstają nowe pomysły, realizowane są ciekawe przedsięwzięcia, dzieją się rzeczy ważne dla każdego z nas…. Szkoda, że tak wiele z nich, przykrywane cieniem waśni i sporów, pozostaje dla większości ludzi nieznane.
Zupełnie bez echa przeszła na przykład nowelizacja ustawy o systemie oświaty, która ma usprawnić działanie przedszkoli na terenie całego kraju. Dlaczego to takie ważne?… Po 1989 r. masowo zamykano przedszkola, często nie troszcząc się o potrzeby dzieci i ich rodziców. Kolejne rządy nie miały pomysłu jak sobie poradzić z degradacją infrastruktury przedszkolnej lub po prostu nie chciały zaprzątać sobie tym głowy. W efekcie Polska odstaje dzisiaj nie tylko od Zachodu, ale nawet od państw Europy Środkowej. Wedle danych Związku Nauczycielstwa Polskiego, w Polsce do przedszkoli uczęszcza ok. 40 proc. dzieci w wieku 3-5 lat. Dla przykładu we Francji czy Belgii ta liczba znacznie przekracza 90 proc. Jak w takiej sytuacji mamy myśleć o zmniejszaniu dystansu do Zachodu, jeśli naszym dzieciom na starcie nie jesteśmy wstanie zapewnić równie dobrych warunków rozwoju?
W dużych miastach o miejsca w przedszkolach toczą się prawdziwe bitwy, ale i w mniejszych miasteczkach czy na wsiach sytuacja jest nie lepsza. Na dodatek na terenach wiejskich rodzice nie chcą posyłać swoich dzieci do przedszkoli, bo dominuje tutaj tradycyjny model rodziny. Kobieta zajmuje się domem, biorąc wyłącznie na siebie ciężar wychowania dzieci. Barierą są także ceny przedszkoli – wiele osób nie posyła do nich dzieci, bo nie stać ich na opłaty (nawet do 700 zł miesięcznie!). Jeśli tej sytuacji szybko nie zmienimy, pogłębiać się będzie się edukacyjna przepaść między wsią a miastem. W tym kierunku poszła nowa inicjatywa legislacyjna w Sejmie.
Dopiero co zakończone prace legislacyjne mają zapobiec, nie tylko rozwarstwianiu społecznemu spowodowanego luka edukacyjno-wychowawczą, jaką jest brak wystarczającej ilości miejsc w przedszkolach, ale również groźbie zaskarżeń tej sytuacji przez rodziców do sądów administracyjnych. Chodzi o uchwały w sprawie opłat za przedszkola. W rezultacie obowiązujących przepisów do sądów trafiło już do tej pory bardzo dużo wniosków rodziców w sprawie uchwał gmin o opłatach za przedszkola. Sądy, nie mając specjalnie wyboru, uchylały te uchwały. Samorządy stanęły więc wobec groźnego wyzwania, które zagroziło ich misji edukacyjnej wśród najmłodszych. Teraz, mając do dyspozycji nowe przepisy, lokalni włodarze będą mogli działać sprawniej, ale muszą pamiętać, że przedszkola powinny być dostępne dla wszystkich. Także, a może przede wszystkim, dla rodzin niezamożnych, ubogich.
Najnowsza nowelizacja przepisów powinna ułatwić tysiącom naszych dzieci dostęp do przedszkoli. To jednak dopiero początek batalii o edukację najmłodszych. Legislacyjne prace rządu i niemałe środki płynące z polskiego budżetu oraz Unii Europejskiej powinny istotnie przyczynić się do dalszej poprawy sytuacji w tej materii. I szkoda tylko, że wciąż trzeba przypominać tak wielu politykom, że przedszkolom trzeba pomagać. Kilku najbardziej krewkim posłom, dla których polityczna walka ciągle jest ważniejsza, niż pozytywistyczna praca, z chęcią bym zaproponował wizytę w którymś z nich. Bo być może niektórych polityków należałoby przymusowo wysłać do przedszkoli. Zobaczyliby wtedy je z bliska, poznali największe bolączki, a kto wie, może przy okazji by się czegoś pozytywnego od przedszkolaków nauczyli.
Adam Szejnfeld