Już za parę dni, wraz z rozpoczęciem EURO 2012, miliardy ludzi zasiądą przed telewizorami by śledzić wiadomości z Polski. Programy informacyjne, gazety, blogi z całego świata będą się ścigały w dostarczaniu sportowych wiadomości, analiz i prognoz. Dziennikarze będą podglądać Cristiano Ronaldo, zastanawiać się, w jakiej formie jest Andres Iniesta i ile goli strzeli Robert Lewandowski. To będzie prawdziwy festiwal radości, emocji i wspaniałe święto piłki nożnej.
Wiadomo już, że liczba kibiców, którzy przyjadą do Polski będzie najprawdopodobniej większa niżę się spodziewaliśmy jeszcze parę tygodni temu. Zamiast 800 tys. Może przyjechać ponad milion. To ogromne wyzwanie dla służb porządkowych, ale dla tysięcy hotelarzy, restauratorów, sklepikarzy, taksówkarzy to wyśmienita wiadomość, bo oznacza jeszcze większy zarobek.
Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej to prawdziwy zastrzyk adrenaliny w samo serce polskiej gospodarki. Inwestycje poczynione tylko z tą imprezą w ostatnich czterech latach szacuje się na 25 miliardy złotych, co odpowiada 1,3 proc. PKB w każdy roku. To ogromna pieniądze, które w formie inwestycji drogowych, stadionów, dworców i wielu innych zostaną już w Polsce na zawsze.
Takiej atencji Polska nie miała co najmniej od 1989 r, a być może nigdy wcześniej, bo piłka nożna ma fanów wszędzie – wśród ludzi świetnie wykształconych i niepiśmiennych, bogatych i biednych, młodych i starych, kobiet i mężczyzn, na półkuli północnej i południowej… Wszędzie! Największa impreza sportowa w historii Polski będzie wydarzeniem globalnym i okazją, na jaką czekaliśmy od wieków. Szampańskiej atmosfery obiecują nie psuć nawet politycy PiS-u, choć, jak doświadczenie pokazuje, do składanych przez nich obietnic należy podchodzić z dystansem.
Członkowie partii Jarosława Kaczyńskiego muszą gryźć się w język, bo podobno z badań wyszło im, że wyborcy chcą w ich trakcie cieszyć się piłką, a nie słuchać utyskiwań Hofmana czy Błaszczaka, jaka to w Polsce wszędzie tragedia i zaprzaństwo. Problem będą mieli jedynie z kolejną miesięcznicą tragedii smoleńskiej, bo akurat wtedy (pewnie to jakiś spisek) gra Hiszpania z Włochami i istnieje groźba, że w cieniu tego wielkiego widowiska, uroczystości PiS-u zauważą jedynie zagorzali fani teorii Antoniego Macierewicza.
Czy jednak piłka wygra z typowo polskim narzekaniem? Media, jeśli już opisują jakieś nowo otwarte odcinki autostrad, to tylko po to, by gładko przeskoczyć do tych jeszcze nie gotowych. Zamiast przedstawiać nowe drogi, wolą szukać dziur w tych starych. Niemal nie wspominają o nowoczesnych, pięknych dworcach i lotniskach, a pisząc o nowych stadionach, potrafią tylko zauważyć trawę, która nie dość szybko rośnie.
W zasadzie wszystko, co związane z EURO naszym mediom się nie spodobało. Począwszy od logo, poprzez maskotki w postaci Sławka i Slavko, inwestycje, a na hymnie naszej reprezentacji skończywszy. Ekonomiczne korzyści są według nich zbyt małe, wątpliwe lub mocno przeszacowane. Trudno mi przypomnieć sobie cokolwiek, co spotkałoby się z ciepłym przyjęciem. Można odnieść wrażenie, że szukanie dziury w całym stało się naszą dyscypliną narodową.
Nieufność wobec własnych dokonań i możliwości to spuścizna po czasach PRL-u, ale czas już byśmy zaczęli być dumni, z tego, co osiągnęliśmy. Nie przekonamy innych o własnej wartości, jeśli sami w nią nie uwierzymy. Mistrzostw zazdroszczą nam Włosi, Niemcy i Anglicy, więc przestańmy sprawiać wrażenie, jakby były dla nas dopustem Bożym. Nawet, jeśli polska reprezentacja nie zdobędzie pucharu, nasza gospodarka zwycięstwo na tych mistrzostwach ma już w kieszeni.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP